sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 16

Nina:
Po lunchu z Kamą postanowiłam wrócić do domu i pomóc mamie się spakować, która już jutro wracała do stanów. Stojąc w warszawskich korkach zastanawiałam się gdzie jest do cholery Wojtek? Co robi, gdzie nocował. Martwiłam się. Postanowiłam zadzwonić do niego. Jeden sygnał, drugi, trzeci, nareszcie… 
- Tak? 
- Wojtek gdzie Ty się podziewasz do jasnej cholery? Jedną z moich wad jest to, że jestem strasznie niecierpliwa i do tego wybuchowa. 
- Spokojnie nie krzycz na mnie. Zatrzymałem się u kumpla.
- Aha… wiesz, że możesz wrócić do mojego mieszkania? 
- Wiem i właśnie się wybierałem do Ciebie po moje rzeczy i jadę do Andrychowa.
- Ok ja będę w domu za jakieś 15 minut. Trzymaj się. 

Andrzej:
 Co to była za noc… Takie powroty i godzenie z Niną mogą być codziennie. Była to najcudowniejsza noc w moim życiu. Co ta kobieta robi ze mną, że ja Andrzej Wrona taki cichy, nieśmiały i spokojny jeśli chodzi oczywiście o kobiety robił takie rzeczy z moją ukochaną. Można powiedzieć, że od dzisiaj jestem polskim Christianem Greyem.  Nie spodziewałem się, że jestem zdolny do takich czynów, a jednak! Nigdy nie doświadczyłem tak cudownego i pełnego pikanterii seksu z dużą dawką miłości jaka płynie w naszych sercach. Po wspólnie spędzonej nocy z Wasilewską doszliśmy do wniosku, że nie będziemy mówić jak na razie o naszym powrocie. Gdy Nina jeszcze spała zostawiłem jej liścik na, którym widniały dwa słowa Kocham Cię. Pojechałem jeszcze do szpitala na sprawdzenie mojego palca. 

Nina:
Dojechałam do domu. Przed drzwiami zauważyłam czekające na mnie Wojtka. 
- Cześć… nie chciałem przez telefon tego Ci mówić. Przepraszam zachowałem się jak kretyn. Wybaczysz mi? 
- To prawda jesteś kretynem. Odpowiedziałam szczerząc się do chłopaka. - Wybaczam Ci, a teraz chodź. 
- Już nigdy nie  będę mieszał whisky z wódką. 
- Ha ha ha mam nadzieję. Odpowiedziałam wpuszczając chłopaka do mieszkania. 
- Ooo Wojtek miło Cię widzieć. Powiedziała z ironią mama.
- Dzień dobry. Pragnę przeprosić panią za moje wczorajsze zachowanie.
- Ależ wybaczam Ci mój drogi, dzięki Tobie moja córka wróciła do Andrzeja. 
We mnie się już zagotowało. Widziałam w oczach Wojtka to zaskoczenie i ból. Dlaczego moja matka zawsze musi się we wszystko wtrącać. Teraz już wszyscy będą wiedzieć, że znów jesteśmy razem.  
- Chodź Wojtek, pomogę Ci w pakowaniu. Powiedziałam do siatkarza ciągnąc go za sobą do pokoju.
- Czy to prawda, co powiedziała Twoja mam?
- W zasadzie to tak… 
- To dobrze, cieszę się. Pewnie jesteś szczęśliwa? 
- Wojtek dziwnie mi z Tobą o tym rozmawiać. 
- Ok ok już przestaje.
Pomogłam chłopakowi w pakowaniu i Wojtek nie reagując na moje prośby by został pożegnał się z moją mamą. Otwierając mu drzwi ujrzałam przed sobą Wronkę z dużym bukietem czerwonych róż. 
- Część Kochanieee…. oooo Wojtek cześć. Odpowiedział nieco zaskoczony Andrzej rzucając mi przy tym wrogie spojrzenie.
- Cześć i cześć ja już wychodzę. Pa Nina!. Powiedział Wojtek i prosto skierował się do windy.
- Po co przyszedł? Dopytywał się Endrju. 
- Po swoje rzeczy. Wchodź wielkoludzie, a nie stoisz w drzwiach.
- Już moje Ty maleństwo. Proszę to dla Ciebie! Dał mi bukiet róż i pocałował mnie w usta. 
- Maleństwo! Przepraszam bardzo ja mam normalny wzrost to Ty wyrosłeś. Powiedziałam do ukochanego pokazując mu przy tym język.
- Oj nie ładnie tak pokazywać język. Nie uczyli Cię w przedszkolu, że nie pokazuje się języka bo Ci krowa nasika? 
- Nie! Odpowiedziałam i uderzyłam go w ramię. 
- O Ty małpo zaraz Cię złapię! I jak małe dzieci zaczęliśmy ganiać się po całym mieszkaniu dopóki nie złapał mnie Wrona i zaczął gilgotać przez co zaczęłam krzyczeć i zarazem śmiać. Musiało być bardzo głośno, bo aż moja mama wyszła z sypialni zobaczyć co się dzieje.
- Co się dzieję?
- Yyy… Andrzej mnie łaskocze. Spojrzałam się na mamę i razem wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Po naszej tak zwanej  ”zabawie” zjedliśmy kolację przygotowaną przez moją mamę i udaliśmy się do mojej sypialni.
- Andrzej mam pewien problem?
- Tak kochanie? Mów jaki.
- Bo widzisz… ja w środę po egzaminie muszę gdzieś wyjechać na dwa tygodnie. 
- Ale jak to, gdzie jedziesz? 
- Obiecałam, że nie powiem, mogę tylko zdradzić, że będzie to taki babski kac Vegas.
- Że co? Nina nie strasz mnie! Co Ty wymyśliłaś? 
- O jej już od razu ja. Robimy z Andzią wieczór panieński dla Kamili.
- Aha no ok, ale powiesz mi gdzie jedziecie? 
- Nie! I mam do Ciebie małą taką maciupeńką prośbę. Powiedziałam wpatrując niczym jak kot ze Shreka w Andrzeja.
- Jaką?
- Zaopiekujesz się przez te dwa tygodnie moim małym, najsłodszym stworzonkiem jakim jest Antoś?
- Że psem? Przecież on warczy na mnie. Sama widziałaś wczoraj….
- Oj nie prawda. Antek kocha wszystkich!  Dałam całusa mężczyźnie. - Wronuś? Bo w sumie to najlepiej jak byś przez te dwa tygodnie tutaj zamieszkał. Antoś nie lubi spać u innych. Ostatnio jak nocował u Kamy zesikał się na dywan.
- Teraz to Wronuś… Kobieto gdybym Cię nie kochał nie pisałbym się na to. Mogę nawet już dziś przeprowadzić się do Ciebie. Powiedział Andrzej szczerząc się.
- Jesteś wspaniały! Ale jeśli chodzi o wspólne mieszkanie to jeszcze poczekamy z tym. Masz się wstawić w środę o 14, a teraz fruń do swojego domu mój kochany, bo muszę te ostatnie godziny spędzić z mamuśką.
- Pff fruń… Woli ja Cię za te sarkazmy kiedyś ukarzę! 
- Och panie i władco chyba prędzej ja. Odpowiedziałam wypychając Andrzeja z mojej sypialni w stronę holu.
- Jeszcze się przekonamy. Droczył się jeszcze przez chwilę, aż w końcu pożegnał się z moją mamą i pojechał do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz