sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 15

Nina:
Cholera jasna, jeszcze raz usłyszę "Tu Aneta, nie mogę teraz rozmawiać zostaw wiadomość po..." 
- Wrrrrrrr Aneta! Mnie nie interesuje co ty robisz ze swoim narzeczonym w południe, ale cholera jasna napisz chociaż sms'a, że żyjesz! Musimy pogadać. 
Gdy się rozłączyłam dostałam sms'a od Kamy "Rozmawiałaś już z Andzią?".
- Matko o czym?! Czym prędzej zadzwoniłam do Kamili. Ta w ogromnym skrócie streściła mi wczorajsze wyjście do clubu, rewelacje z życia Anety i fakt, że zniknęła nagle bez słowa. 
- Dobra, pewnie trzeźwieje po wczorajszym topieniu smutków, lub godzi się ze swym lubym. Mów lepiej czy siatkarskie brukowce zaczną niedługo znów pokazywać twoje zdjęcia z insynuacjami kiedy ślub bądź dziecko Wronków? Zaśmiała się radośnie Ociepa.
- Poczyniliśmy duuuuuuży krok ku zgodzie. Zarumieniłam się na samo wspomnienie wczorajszej nocy. To co się działo przeszło moje wszelkie oczekiwania.
- Halo! Wasilewska jesteś tam? Kama ze śmiechem próbowała wyrwać przyjaciółkę ze wspomnieniowego odpływu.
- Oj tam, oj tam. Rzuciłam jeszcze bardziej zawstydzona.
- No dobra! Dam ci spokój. Kamila zwijała się ze śmiechu po drugiej stronie słuchawki. 
- Lunch o 14:00 tam gdzie zwykle? Próbowałam zmienić temat. - W końcu musimy rozpocząć planowanie twojego panieńskiego! W słuchawce ciągle zanosił się śmiech Kamili, uśmiechnęłam się mimowolnie.- Dobra zołzo, kończę pa!
Zajrzałam do garderoby, by przyszykować strój na lunch. Spojrzałam na zegarek, dochodziło południe. Nie dawało mi spokoju, że Aneta ciągle nie odbiera. Jest szefową agencji reklamowej i od roku pełni funkcję dyrektora Telewizji Polskiej, ona sobie nigdy nie pozwala na znikanie ot tak. Postanowiłam zadzwonić do jej asystentki. 
- Nie, nie ma szefowej! Fuknęła na mnie groźnie na dzień dobry.
- Joasiu, ale co się dzieje? Próbowałam złagodzić dziewczynę.
- Oooo dzień dobry pani Nino. Przepraszam bardzo. Od rana wszyscy wydzwaniają, a ja nie wiem gdzie jest pani Aneta i nie wiem kiedy wróci. Dostałam od niej rozpiskę co i jak mam robić, ale ja nie wiem o co chodzi. Nie wiem kiedy wróci... Jak spytałam się pana Pawła, kiedy będzie pani Aneta to nic mi nie powiedział i trzasnął drzwiami! Biadoliła Asia.
- Czyli Paweł też nie wie gdzie jest Aneta? Spytałam przejęta.
- No chyba nie. W tym momencie usłyszałam sygnał gmaila, zerknęłam i zobaczyłam maila od Anety.
- Asiu muszę kończyć. Trzymaj się dziewczyno i nie daj się tym hienom! Rzuciłam szybko i prędko otworzyłam wiadomość.

Kochanie, 

Jestem w Marsylii zaczynam planowanie panieńskiego Kamili. Dołączcie do mnie czym prędzej. Tylko błagam nie mówcie nikomu, gdzie jestem...
Miś zrobiłam coś strasznego... Ale o tym gdy się zobaczymy. 
Napisz mi, kiedy będziecie mogły przylecieć to wyślę po Was helikopter. 

Buziaki, 
Twoja A.

Kamila:
- Ale jak to? Tak po prostu jest w Marsylii i na nas czeka? Nie mogłam wyjść z szoku po tym jak Nina zaserwowała mi newsa dotyczącego Anety.
- Napisała też, że zrobiła coś strasznego. Nie widziałaś nic? Wasilewska spojrzała na mnie z nadzieją.
- Nie... Wymieniłyśmy kilka słów na parkiecie, powiedziała mi o tym, że im się nie układa i poszła do baru, chciałam za nią biec, ale Rafał mnie powstrzymał, powiedział, że Andzia przecież nie lubi jak ktoś ją pociesza. Miał rację, więc zostałam z nim. Po chwili widziałam jak sączy drinka a piętnaście minut później już jej nie było. Kłos powiedział, że pewnie Paweł po nią przyjechał. Nie mogłam sobie darować, że przegapiłam moment zniknięcia Amy. - Ale skoro i on nie wie gdzie ona jest to znaczy...
- Chyba nie myślisz, że Aneta... z kimś... Nina zrobiła oczy jak 5 złotych.
- Nie, to nie w jej stylu. Próbowałam uspokoić przyjaciółkę, sama  jednak zaglądałam w zakamarki swej pamięci w poszukiwaniu jakiegokolwiek mężczyzny, z którym Szmit wczoraj rozmawiała i którego nie pogoniła i zdecydowanie nie mogłam sobie nikogo przypomnieć. 
- Grunt, że wiemy, że jest bezpieczna i planuje Ci panieński na cudownym Lazurowym Wybrzeżu. Nina obdarowała mnie promiennym uśmiechem.
- Czyli co? Lecimy w środę po Twoim egzaminie i zostajemy tam dwa tygodnie? Na myśl o dwutygodniowych wakacjach na południu Francji rozmarzyłam się. Już dawno nie byłam na prawdziwych wakacjach z przyjaciółkami. Najpierw studia prawnicze, później aplikacja, przeprowadzka, wyścig szczurów w kancelarii... oj marzę o chwili tylko dla siebie. A takie wakacje w południowym słońcu dobrze zrobią mojej skórze... 
- Kama, Ociepa, halo. Wasilewska wyrwała mnie z marzeń o cudownym słońcu, pogoda w Warszawie była poprawna, ale kreski 20 stopni nie przekraczały a o opalaniu można było tylko pomarzyć.
- Oj rozmarzyłam się na myśl o plaży, słoneczku i tych sexownych Francuzach serwujących nam drinki z palemką.
- Hahaha, zwłaszcza o tych Francuzach. Z ironią rzuciłam Nina.
- Zwłaszcza, tylko ani słowa Rafałowie. Ironicznie odpowiedziałam przyjaciółce. 
- Kochana, to twoje ostatnie tygodnie wolności, musimy zaplanować coś szalonego. Musisz zrobić rzeczy, o których nawet nie marzyłaś. Bo potem to wiesz... Mąż, pranie, gotowanie, później dzieci, pieluchy... 
- I śmierć. Dodałam do  jakże pozytywnej wyliczanki Niny. Boże ona ma rację, właśnie uświadomiłam sobie, że ona ma rację. Dwa miesiące temu nie byłam jeszcze zaręczona a za dwa tygodnie będę żoną. Nie będę się już mogła wycofać, uciec. Nie będzie miejsca na "zróbmy sobie przerwę". Nie ma już czasu, by upewnić się czy to na pewno ten. Jestem z Rafałem od końcówki technikum, toż to 10 lat. Nina w tym okresie była z trzema facetami, Aneta dwoma. Obie miały okazję sprawdzić, upewnić się. Wasilewska właśnie wróciła do pana nr 2, Aneta chwilowo nie wiem na czym stoi, ale do wczoraj również po kilkumiesięcznej przerwie wróciła do opcji nr 1. 
- Kama, ja żartowałam, spokojnie. Chyba nie dopadają cię te słynne przedślubne wątpliwości. Przyjaciółka próbowała mnie rozśmieszyć - Ej, weź nie żartuj, już wam prezent kupiłam, lepiej się szybko decyduj, bo nie chcę by moje solidnie zaoszczędzone grosze przepadły. Uśmiechnęłam się, ale nie miałam chwilowo sił o tym myśleć. 
- Kochanie, muszę wracać, mam umówionych klientów na 16:30 a wiesz, jaki jest teraz problem z korkami. Spojrzałam na telefon, by choć na moment uniknąć wzroku Wasilewskiej, zobaczyłam wiadomość od Rafała "Kochanie, co powiesz na szarlotkę? " No i jak go nie kochać? Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz