sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 10

Nina:
Miałam się uczyć, miałam. I co z tego wyszło? Nic! Cały dzień myślałam o tej bójce. Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie powiedział mi o tym Wojtek. Nie ufał mi, a może się bał? Bał!? O co? A może o kogo? Może on myśli ze Wrona coś do mnie czuje? Ale jeśli on tak myśli to… O mój Boże a jak tak jest? Pełno myśli chodziło mi po głowie, co by było gdyby, czy Wojtek coś podejrzewa? To było straszne. Otworzyłam wino siadłam przed telewizorem próbując się odstresować. Włożyłam do DVD pierwszą lepsza płytę nie patrząc nawet co to jest. Usadowiłam się spokojnie na kanapie. Mój pies Antek wyczuł popcorn i czym prędzej przybiegł i już dotrzymywał mi towarzystwa. Zapowiadał się fajny wieczór aż tu nagle z odtwarzacza zaczął lecieć film z naszych wspólnych wakacji z Wroną. 
Zaczęłam płakać i wyszłam z pokoju w tle słyszałam jeszcze nasz śmiech. Pamiętałam te wakacje, to były nasze ostatnie i tak naprawdę to tam mi się oświadczył. Mało kto o tym wie, bo po miesiącu się rozstaliśmy. Bardzo mnie zabolało to wspomnienie. Łzy napłynęły mi do oczu nie mogłam się powstrzymać, po chwili cała zapłakana wsiadłam do auta i ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jadę, nie zwracałam uwagi na drogę. Jechałam cały czas słysząc w  głowie nasz śmiech. Urywki wspomnień jak fotografię przemykały w głowie, nie mogłam tak. Jechałam coraz szybciej i szybciej. W oczach coraz więcej łez. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Dawno nie byłam w takim stanie, musiałam się komuś wygadać. Sięgnęłam po telefon zadzwoniłam do Anety i Kamy.
- Hey za 30 minut w naszej kawiarni. Powiedziałam zapłakanym głosem.
- Kochanie co się stało. Krzyknęła Aneta.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, zobaczyłam auto jadące prosto na mnie. Później już nic nie pamiętam.

Kamila:
- Halo! Ninaa jesteś tam?! Odezwij się co się stało?! Zatroskane przyjaciółki nie wiedziały co zrobić, nie wiedziały co się stało a tym bardziej gdzie jest Wasilewska. W słuchawce telefonu słychać było nadjeżdżające pogotowie.
- Halo, pomocy krzyczały razem do słuchawki, aż odezwał się męski głos.
- Dobry wieczór, komisarz Artur Wilk z Komedy nr 3. Jestem odpowiedzialny za ustalenie przyczyn owego wypadku z kim mam przyjemność?
- Jakiego wypadku co się stało. Krzyczałyśmy zapłakane razem na zmianę.
- Ale moje panie proszę się uspokoić. Powiedział irytującym głosem.
-Słuchaj Pan! Krzyknęła Kamila. Jak ja się zaraz nie dowiem co się stało i gdzie jest moja przyjaciółka to pan jutro nie będzie miał gdzie pracować.
- Ja tylko wykonuje swoje procedury.
-Te pańskie zasrane procedury to w dupę panu włożę i tyle. Kto jest pańskim przełożonym Michał Kruk? Zaraz do niego dzwonie!!
- Ale, ale spokojnie doszło do wypadku na rogu Marszałkowskiej z Tuwima. Młoda kobieta wjechała pod autobus.
- Matko święta nic jej nie jest? Żyje? Gdzie ona jest?
- Pogotowie zabrało ją do najbliższego szpitala.
- Aneta za 10 minut jestem po Ciebie ubieraj się!

Po kwadransie byłyśmy już w szpitalu, Nina była na stole operacyjnym nic nie chcieli nam powiedzieć. Oczywiście nie miała przy sobie żadnych dokumentów wiec musiałyśmy je dostarczyć.
Aneta została w szpitalu i próbowała się czegoś dowiedzieć, natomiast ja pojechałam do mieszkania Niny. Dobrze, że kiedyś wymieniłyśmy się kluczami w razie nagłego wypadku.
Mieszkanie nawet nie było zamknięte na klucz najpierw myślałam, że jest ktoś w nim. Usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z salonu. Wyciągnęłam swój gaz pieprzowy, byłam uszykowana na najgorsze. Wbiegam do salonu a tam wideo…
Usiadłam na chwilę zastanawiając się czy to był powód załamania Wasilewskiej.
Matko ja tu siedzę i się zastanawiam a Nina tam. Szybko się zebrałam i spakowałam potrzebne rzeczy.

Aneta:
Zaraz mnie coś tu trafi. Wyzywała Aneta na pielęgniarki, lekarzy ale nie dawało to skutku.
- Udzielamy informacji tylko rodzinie albo narzeczonemu, takie są procedury.
I nagle olśnienie Wojtek! On nic nie wie. Jak ja mam mu to powiedzieć. 
Wiem zadzwonię i spokojnie poproszę by szybko przyjechał. Wybrałam numer, słyszę sygnał jeden, drugi, trzeci…
- Hey no co tam?
- Nie mogłam i zaczęłam płakać. Nina, Nina miała wypadek nie wiemy co się z nią dzieję, operują ją, nie chcą nam udzielić informacji.
Wojtek się rozłączył i nie odbierał telefonu byłam załamana a jak i on coś głupiego zrobi? Po chwili była Kamila z rzeczami Wasilewskiej, udostępniłyśmy dokumenty, później przyjechała policja i również musiałyśmy powiedzieć wszystko co wiemy. Ale tak naprawdę nie wiedziałyśmy nic. Ten czas i nerwy strasznie, źle na nas działały. Operacja przeciągała się w nieskończoność. Naglę na korytarzu pojawił się Wojtek. Był cały mokry i strasznie przejęty.
- Halo dziewczyny tu jestem. Krzyknął. Podbiegł do nas i zapytał gdzie ma szukać lekarza. Wskazałyśmy mu drogę i pobiegł.

Wojtek:
- Chciałem się dowiedzieć o Pańską pacjentkę Ninę Wasilewską jestem jej narzeczonym.

Nina:
- Nina! Nina!!! Cholera jasna Wasilewska obudź się! Powiedziała Aneta.
- Cooo? Powiedziałam w lekkim szoku do przyjaciółki.
- Nie co tylko wstawaj pijaku jeden! Za pół godziny Twoja mama będzie na lotnisku. Powiedziała i podała mi rękę.
- Ale jak to za pół godziny. Jestem połamana. Odpowiedziałam dziewczynie.
- Wasilewska coś Ty brała?! Nie jesteś połamana! Powiedziała śmiejąc się do mnie.
- No jak to przecież miałam wypadek. Powiedziałam Anecie ze łzami w oczach.
- Jeśli wypadkiem nazywasz wypicie trzech butelek wina to miałaś okropny wypadek i do tego jeszcze kac, którego będziesz miała jak z tond do nieskończoności. 
- Ale Aneta to nie mógł być sen. To było wszystko takie realne. 
- Ile razy już tak miałyśmy obie. Nina nie myśl już o tym tylko wstawaj! Ogarnij się a ja zrobię Ci coś do jedzenia. Powiedziała przyjaciółka idąc już w stronę kuchni.
Jeszcze przez chwilę leżałam na kanapie myśląc o moim śnie. Boże całe szczęście, że to tylko sen… Wstałam i udałam się do sypialni. Wzięłam jeansy i czarną bluzkę z długim rękawem i poszłam do łazienki. Gdy skończyłam jak to Aneta nazwała ogarnięcie się do stanu normalności poszłam do kuchni w której już na stole stał talerz z moim daniem.
- Jesteś kochana. Dziękuję! Powiedziałam do przyjaciółki i usiadłam delektując się przyrządzanym przez nią łososia ze szpinakiem. 
- Jedź i pamiętaj, że jak na drugi raz będziesz chciała poużalać się nad sobą to dzwoń po mnie lub Kamilę! Jesteś egoistką wypiłaś trzy butelki Bodegas Artadi - El Pison 2004 bez nas! Wiesz jak ja je uwielbiam. Powiedziała Andzia ze smutną miną, która od razu zamieniła się w szczery uśmiech.  
- Przepraszam na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że mam jeszcze kilka w zapasie. Powiedziałam szczerząc się do przyjaciółki.
- To wypijemy je jak zdasz egzamin moja pani doktor, a teraz wracam do domu. Muszę jeszcze Pawłowi zrobić coś do jedzenia. 
- Biedna jesteś dość, że mnie musisz karmić to jeszcze Pawła. 
- Dobrze wiesz, że uwielbiam gotować, a teraz jedź i nie gadaj. Pa miśku! Kocham Cię. Powiedziała Aneta i wyszła z mojego mieszkania. 
- Też Cię kocham i dziękuję za wszystko. Zdążyłam jeszcze odpowiedzieć przed wyjściem dziewczyny.
Po skonsumowaniu włożyłam brudne naczynia do zmywarki, wyszłam jeszcze tylko z Antosiem na krótki spacer i pojechałam na lotnisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz