środa, 18 lutego 2015

Hej :)
Jest tutaj ktoś kto czyta moje wypociny? Mam nadzieję, że tak ;)  Proszę dajcie jakieś swoje opinie, bardzo mi na tym zależy, bo nie wiem czy dalej kontynuować pisanie czy przestać i raz na zawsze dać sobie spokój z pisaniem.

Pozdrawiam
Cleo/Ola :)

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 28

Nina:
- Wronuś, kochanie wstawaj. - Zaczęłam smyrać kraczącego bo plecach i całować w kark. - Wrona wstawaj! Jest 8:45. Powiedziałam ściągając kołdrę z niego.
- Mmm już wstaję. - Odpowiedział środkowy sennym głosem.
- Teraz. Andrzej spóźnisz się. Powiedziałam.
- Ok już wstaję. Odpowiedział środkowy całując mnie w policzek.
- Kochanie zrobiłam ci jajecznicę, a na drogę kanapki.
- Jajecznicę? Jadalna chociaż? Zapytał się mnie nieco wystraszony Andrzej.
- Nie. - Odburknęłam wychodząc z sypialni.
- Nina nie gniewaj się. - Powiedział wchodząc do łazienki.
Po kilkunastu minutach Andrzej zjadł jajecznicę o dziwo nic nie mówił, że coś jest z nią nie tak. Muszę przyznać się, że pierwszą wywaliłam do kosza. Zamiast na maśle smażyłam ją na oleju i efektem tego było, że spaliłam danie. Całe szczęście ta druga próba okazała się udana. 15 po dziewiątej Andrzej odjechał swoim Audi. Nie wiem jak ja wytrzymam bez niego tyle czasu. By nie myśleć o tym wyszłam z Tośkiem na spacer, a później poszłam jeszcze się przespać, bo od powrotu z wesela jeszcze nie spałam, a to wszystko przez Wrone, któremu zachciało się czułości. Oczywiście on później zasnął a ja leżałam wtulona w jego nagi tors i wspominałam wczorajszy dzień.

Kamila:
- Aneta zapnij mi proszę sukienkę. Powiedziałam do mojej przyjaciółki, która w kilka sekund już była obok mnie i zapinała moją bladoróżową sukienkę bez ramiączek. 
- Dobrze, że posłuchałaś nas i kupiłaś ją. Wyglądasz w niej bosko! - Powiedziała Aneta podając mi buty.
- Ty też wyglądasz przepiękniej w tej czerwonej sukni a właśnie gdzie Nina? Przecież zaraz zaczną się poprawiny. - Zapytałam.
- Rano mówiła mi, że przyjedzie razem z Wojtkiem i Zuzą. -  Powiedziała Aneta i jak na zawołanie Wasilewska pojawiła się w drzwiach w pięknej długiej srebrniej sukni.
- Hej dziewczyny! - Powiedziała całując nas w policzek. - Przepraszam za spóźnienie, ale Zuzie musiałam pożyczyć sukienkę, bo nasz kochany Włodi zapomniał jej powiedzieć o poprawinach. - Dodała.
- Jak to zapomniał?! Co za ciołek - Powiedziałam kręcąc głową. 
- A właśnie dziewczyny co myślicie o tej Zuzie? - Zapytała się nas po chwil Aneta.
- Ja ją bardzo polubiłam! - Powiedziała z wielkim entuzjazmem Nina. - Cieszę się, że Wojtek znalazł kogoś i tym kimś jest właśnie Zuza. 
- I do tego bardzo ładna. - Powiedziałam dyskretnie zerkając na Wasilewską czy czasem nie jest zazdrosna, ale po jej minie mogę stwierdzić tylko jedno - definitywnie i nieodwołalnie zakochana jest w Andrzeju z czego bardzo się cieszę. Po dokonani jeszcze małych poprawek z naszym wyglądem udałyśmy się na salę, w której już niektórzy goście tańczyli na parkiecie.

Aneta: 
Wirowałam wraz z Pawłem na parkiecie dopóki Dębski nie odbił mnie i zaczął ze mną tańczyć. Nie wypadało robić scen więc tylko posłałam mu wrogi uśmiech i zaczęłam z nim tańczyć. Przyznam, że jest bardzo dobrym tancerzem, w pewnej chwili muzyka zmieniła się na wolniejszą. No cholera jasna czemu teraz! Dlaczego nie zmieniła się w tedy jak tańczyłam z Pablo! Moje rozmyślenia przerwał mi mój partner patrząc się głęboko w moje zielone oczy.
- Cudownie wyglądasz jak się tak złościsz. - Powiedział Radzimir.
- Czy ty nigdy nie dasz mi spokoju? Odczep się ode mnie raz na zawsze! - Powiedziałam wyswobadzając się z jego uścisku.
- Już Ci mówiłem, że tak łatwo się nie poddam, a teraz nie rób scen przy wszystkich. - Złapał mnie w pasie i kontynuował taniec.
- Nienawidzę Cię! - Odpowiedziałam wściekła. 
- To dobrze. Kochanie od nienawiści do miłości jest jeden krok. - Powiedział skradając mi całusa. 
Całe szczęście Nina w tym czasie rozmawiała z Pawłem, który odwrócony był w naszą stronę plecami, a ja nie zwracając na nikogo uwagi z całej siły wbiłam obcas w jego stopę i odeszłam kierując się w stronę mojego narzeczonego. 

Kamila:
Byłoby zbyt pięknie jakby nie było jakiejś akcji czy bójki na moim weselu. Mój kochany mąż odpowiadając na różne pytania, gdy rozmawiał z gośćmi powiedział, że  za kilka miesięcy spodziewamy się małego dzidziusia! Teraz wszyscy myślą, że jestem w ciąży, a jak im mówię że to nie tak i nie jestem to odpowiadają - Kamila nie masz co się wstydzić, ciąża Ci służy… Jak Boga kocham zabiję go kiedyś! Teraz den ciołek tłumaczy wszystkim gościom, że owszem dzieci kiedyś będą ale w dalekiej przyszłości! W tym momencie już mi przeszło i ochłonęłam. Kiedy wybiła druga w nocy ja i Rafał pojechaliśmy prosto na lotnisko, by wyruszyć na nasz miesiąc miodowy. Co prawda moja praca i wcześniejsze wojaże nie pozwoliły mi na miesiąc, ale tylko na dwa tygodnie, ale to nic. Ważne, że spędzę ten czas z moim mężem na Hawajach! 

Nina:
Aneta z Pawłem odwieźli mnie do mojego mieszkania. Teraz kolejny ślub jaki nas czeka to właśnie mojej drugiej przyjaciółki z Pawłem. My z Andrzejem jeszcze nie mamy ustalonej daty ślubu. Jesteśmy narzeczeństwem dopiero miesiąc i mamy jeszcze czas. Najważniejsze jest teraz, by Andrzej z całą drużyną zdobył pierwsze miejsce na olimpiadzie w Rio. Tak zdecydowanie to jest teraz najważniejsze. Co do mojej osoby szukam dobrego miejsca na wybudowanie kliniki sportowo-kardiologicznej, w której będę mogła jeszcze bardziej rozwinąć się jako ortopeda. Byłam już dość zmęczona i w ekspresowym tępię wykąpałam się i poszłam spać. 

Andrzej:
Mój dzień w Spale wyglądał tak jak na wcześniejszych zgrupowaniach: pobudka o siódmej rano, bieganie, śniadanie, trening, obiad, czas wolny, trening, obiadokolacja i pójście spać. Nic nadzwyczajnego, gdy wróciłem z Karolem i Zatorem ze śniadania zacząłem przebierać się na trening. 
- Karol jak Ty to robisz, że nie tęsknisz za Olą? Zapytałem przyjaciela, który siedział teraz w naszym pokoju i czekał na Kubiaka, który miał klucz do ich pokoju. Jak zwykle sierota Karol zapomniał o kluczu…
- Noooo. - Zamyślił się Karol. - W sumie to też tęsknię, ale przyzwyczaiłem się już do tego. - Odpowiedział Karollo wyciągając z mojej szafki żelki.
- Ej to moje! - odpowiedziałem - Jak chcesz to idź do sklepu! 
- Nie chce mi się, a Twoje zawsze lepiej mi smakują. - Powiedział Karollo rzucając już pustą paczkę po moich ulubionych żelkach do szuflady. 
- Ej Zati nie widziałeś może moich ochraniaczy? Zapytałem libero.
- Nieee poszukaj może leżą pod łóżkiem? Pamiętacie jak szukałem moich majtek a okazało się, że ich nie zabrałem z domu? Powiedział Zati szczerząc się.
- Yyyy tak Zati pamiętamy… - powiedział Kłos.
- Cholera nie ma ich nigdzie! - odpowiedziałem przeszukując cały pokój.
- Może ich nie zabrałeś tak jak ja w tedy ja mojej bielizny. - powiedział Paweł.
- Zadzwoń do Ninyi, by sprawdziła u Ciebie w mieszkaniu. Jak coś to Wronka przecież przywiezie Ci. - dodał Karol.
- I tak zrobię. - Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do mojej narzeczonej, która z nieco jeszcze zaspanym głosem odebrała dopiero po szóstym sygnale.
- Tak słucham? 
- Hej kochanie, obudziłem Cię? 
- Wrona jest po ósmej… Wróciłam do domu około trzeciej więc jak myślisz?
- Oj no przepraszam nie chciałem. 
- No ok mów lepiej co chcesz.
- Już od razu co chcę. Chciałem Ci powiedzieć, że Cię bardzo kocham i stęskniłem się za moją najwspanialszą narzeczoną na świecie. - powiedziałem uciszając chłopaków, którzy w tym momencie zaczęli się śmiać.
- Wrona nie kituj mi tu! Mów co chcesz i daj mi jeszcze pospać. 
- Zapomniałem chyba z mieszkania swoich ochraniaczy i chciałem byś sprawdziła i jak coś przywiozła mi je do Spały. - powiedziałem słodkim głosikiem, który zawsze działał na Wasilewską.
- Wrona ja cię kiedyś zabiję! Ty sieroto nawet się spakować porządnie nie potrafisz… i ja mam mieć z Tobą dzieci? 
- Oj przepraszam bardzo, a kto jest tak roztrzepany, że kładzie na pięcioletniej główce dziecka torebkę? 
- To było niechcący i w sumie patrzyłam się w górę, a nie w dół szukając takie jednego wielkoluda. - dodała Nina wybuchając śmiechem - Dobra po pracy pojadę do Twojego mieszkania i poszukam. - Dodała. 
- I nie trzeba było tak od razu? 
- Andrzej… już nic nie mów lepiej. Pa! 
- No pa! - powiedziałem i rozłączyłem się z moją czarownicą. 

Aneta: 
- Halo? Misiu co powiesz na lunch o 13:00? - spytałam z nadzieją w głosie moją Ninę.
- Wiesz co w sumie, dam radę się wyrwać, bo zabieg mam dopiero na 16:00! 
- Uffff! Dziękuję! 
- Jezu, co się dzieje? 
- Jakby to powiedzieć dopadł mnie powrót do pracy, a było mi tak dobrze na urlopie. 
- W takim razie wracaj do pracy, by wyrwać się o tej 13:00 nie na 15 minut a na dłużej! 
- Pani Aneto! - odwróciłam się do Joasi - Oj przepraszam! - gdy zobaczyła, że rozmawiam przez telefon bez słowa wyszła.
- Widzę, że jesteś rozrywana! Do zobaczenia! - powiedziała Nina.
- Pa Słońce! - Ledwo odłożyłam słuchawkę.
- Kochanie, błagam ogarnij Violettę! - do mojego biura jak burza wpadł Paweł, nie lubił pokazywać się ze mną w pracy, a tym bardziej czerpać korzyści z mojej pozycji, dlatego jego słowa zbiły mnie z tropu.
- Co się stało? - podeszłam do niego.
- Kochanie, spójrz jak ja wyglądam! - przyjrzałam mu się i faktycznie wyglądał komicznie, brązowy garnitur, błękitna koszula i bordowy krawat, stłumiłam śmiech.
- To nie jest śmieszne! To jest nowa stylistka Violetty! Ona może wyglądać jak klown, ale ekipa newsowa raczej nie powinna! 
- Spokojnie! Wszystko da się załatwić. - zbliżyłam się do niego, i zaczęłam bardzo powoli ściągać jego krawat, przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. 
- Chyba powinienem częściej odwiedzać pani biuro, pani dyrektor. - przyciągnął mnie do siebie i zaczął zmysłowo całować.
- Panie redaktorze, cóż za nikczemne zachowanie - odsunęłam się od niego, by zamknąć drzwi, dałam znać Joasi by nikt nam nie przeszkadzał. Jakby to nie zabrzmiało od felernej nocy z Radzimirem, z którym nawiasem mówiąc było cudownie, z Pablo zaczęło nam się układać wspaniale. Nigdy nie narzekaliśmy na brak pociągu do siebie, jednak teraz potrafimy wykorzystać każdy moment, by oddać się sobie. Paweł zaczął całować mnie w kark, rozsunął zamek mojej sukienki, która już po chwili leżała na ziemi, nie pozostałam mu dłużna i z wielką rozkoszą ściągałam z niego ten okropny garnitur. 
- Chyba nigdy, jeszcze nie testowaliśmy twojej kanapy - spojrzał na mnie zadziornie. Fakt w moim biurze największym powodzeniem cieszyło się biurko. Kanapa znajduje się przy wielkiej oszklonej szybie z cudowną panoramą Warszawy z 35 piętra. Usiadłam na kanapie, seksownie założyłam nogę na nogę i spojrzałam na ukochanego niewinnie.
- Na coś pan jeszcze czeka?

Nina:
- Aneta, przepraszam za spóźnienie! - wpadłam niczym torpeda do naszego bistra.
- Nic nie szkodzi! Zamówiłam już nam sałatki. - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Kochana a ty wracasz jeszcze do telewizora? 
- Nieee... Dopiero wieczorem jadę odebrać Pawła po wiadomościach, bo porwałam mu samochód. Rano pojechaliśmy jednym, nie myśląc o tym jak wrócimy. 
- To cudownie! Pacjent nie kwalifikuje się już dziś do zabiegu, więc jestem wolna do wieczora. Co powiesz na kieliszek winka i shopping? 
- Shopping?! Zawsze i wszędzie! 
- No i pięknie! - kiwnęłam na kelnera - Poproszę jeszcze dwa kieliszki cydru.
- Jeden. Ja podziękuję - przerwała mi Aneta, przypomniało mi się, że całe wesele nawet nie wypiła kieliszka, spojrzałam na nią z rozdziawioną buzią, 
- Andzia... Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć? - spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Ale o czym? - Aneta zerknęła na mnie niepewnie znad iphona. Nie chce mówić to nie, może nie jest pewna, poczekam. Ale się cieszę!
- O niczym - spojrzałam na nią czule. 
- Ok, mail poszedł. Misiu, a shopping w konkretnym celu? Przecież Twój dzikus hasa po lasach... - roześmiałam się. 
- Hasa, hasa... Tak się rozbrykał, że zapomniał ochraniaczy i muszę dziś jechać do tej dziczy i mu je przywieźć! 
- Hahaahha! Cały Endrju! 
- Ale to nie koniec! 
- Jak to? - spojrzała na mnie Aneta.
- Dostałam smsa od Karola. Nina przywieź: Nutella x3, żelki x10, cola x8, ciasteczka xTyleIleToMożliwe
- Hahahaah! Toż to masz już dzidziusia swojego! Karolek! Hahahhaahahha! Kup mu jakiegoś misia.. Albo! Wiem!!! 
- Co? 
- Pamiętasz jak zimą śmiałyśmy się z tych okropnych pidżam w Batmana, samochodziki itp? 
- Tak... - wzdrygnęłam się na samo wspomnienie.
- Ostatnio widziałam w h&m na wyprzedażach! 
- Hahahahah! Karolek w kombinezonie w misie! Tak to jest to! 

Andrzej:
- Ej Wrona! Ręce ci się trzęsą! 
- Stary to nie jest śmieszne! - zapłaciłem Karolowi żelkami, by przygarnął na dziś Zatora i adaptowałem te polowe warunki, by zmienić mój pokój w przytulne gniazdko.
- Endrju, od kiedy się zakochałeś przestałeś być śmieszny! - powiedział urażony Karollo.
- Karol nie zachowuj się jak gówniarz! 
- I właśnie straciłeś przyjaciela. - Karol zebrał się z mojego łóżka, wyszedł i trzasnął drzwiami. Stałem oniemiały z otwartą buzią. Po chwili drzwi się otworzyły - Żartowałem! Muszę siku! 
- Spadaj kretynie! - rzuciłem w niego poduszką. Jezu jesteśmy po trzydziestce a zachowujemy się jak w przedszkolu. Jak ta Wasilewska ze mną wytrzyma? 

Aneta:
- Aneta! Pomocy! 
- Tak Nina, mam cudowne popołudnia, Właśnie robię ratatuj dla Pawła. A co tam u ciebie? 
- No przepraszam! Sytuacja podbramkowa! - roześmiałam się, gdy wyobraziłam sobie przerażoną minę Niny.
- Co jest? 
- Antoś jest!
- Co Antoś? Mamy się nim zająć jak będziesz w spalskich lasach? Nie ma problemu. 
- No to też.... Ale Antosi zjadł je. 
- Miś. Co zjadł Antoni? 
- No ochraniacze Andrzeja!
- Jak to zjadł ochraniacze Andrzeja? -  o mało nie zakrztusiłam się próbowanym kawałkiem cukinii.
- No Endrju musiał je przygotować do spakowania, Antek wyczuł coś miękkiego i porwał je. Jak się już na niech wyspał to chciał się nimi pobawić i je pogrzył, potargał i wolę nie myśleć co jeszcze mógł z nimi robić. Mam je w cały holu!
- Spokojnie Nina - próbowałam uspokoić przyjaciółkę. - Dochodzi 17:00 spokojnie zdążysz do Złotych Tarasów, tam obok Mohito jest uliczka, którą zawsze omijamy i tam są sklepy sportowe. Poproś o ochraniacze, powiedz rozmiar uniwersalny i tyle. Nina... ale jedno pytanie... jak Antoni zatachał dwa ochraniacze do swojego legowiska, przecież one są duże... 
- No to jest Antoni! I jeszcze nie akceptuje chyba obcej osoby na mieszkaniu... 
- Ojoj! Powodzenia! 
- Paaaa! Kocham cię! 
- Ja ciebie też! trzymaj się! 

Nina: 
- Tak! Nina Wasilewska, W-A-S-I-L-E-W-S-K-A. 
- I do kogo pani?
- Szanowna pani, powtarzam szósty raz do Andrzeja Wrony! Siatkarza! - zaraz tą babę rozszarpię.
- Pani się nie unosi! Ja wiem kim jest Andrzej Wrona! 
- To mogę już wejść? 
- Nie!
- Jak to nie? - no jak dziadka kocham, zaraz tej babie przestawię zgryz.
- Kochanieńka, jakbym wpuszczała każdą psychofankę to by mnie wyrzucili z pracy! Ja to was nawet rozumiem. Jesteście młode, piękne, marzycie o sportowcach. Ale zdradzę ci kochanieńka, że oni tacy boscy nie są. Znajdź sobie porządnego chłopa...
- Nina? Co ty tu robisz?
- Dobry wieczór, panie trenerze! - babsko z okienka się rozpromieniło.
- Próbuję dostać się do Andrzeja od 15 minut, ale ta pani nie rozumie, że mi się spieszy. 
- Pani Krysiu, ona jest narzeczoną. Proszę ją wpuścić.
- Oczywiście - jak zahipnotyzowane odpowiedziało to perfidne babsko.
- Trafisz do niego? 
- Pewnie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To miłej nocy! 
- Ninaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - zza zakrętu wyłonił się Karol, po chwili byłam w jego uścisku, spojrzał na mnie niepewnie, rozejrzał się, jakby sprawdzał czy nikt nas nie podsłuchuje - Masz? - udałam, że bawię się z nim w ten tajniacki film, też się rozejrzałam, kiwnęłam by się nachylił.
- Mam! - podałam mu paczkę.  
- Dzięki! - dał mi buziaka i się zmył, podskakując jak 5-latek, który dostał prezent od Mikołaja. Znalazłam pokój Andrzeja, zapukałam i weszłam. W pokoju było zgaszone światło, tylko odbijające się światło świec tańczyło na ścianach. Po środku maleńkiego pokoju stał stolik, z jedną różyczką ewidentnie ściętą z ogrodu przed ośrodkiem, obok butelka z tanim czerwonym winem, truskawki oraz czekolada, przy oknie stał mój potworek. Bez słowa podeszłam do niego, po drodze ściągając żakiet i pocałowałam go zachłannie. 
- Cóż za miłe powitanie - powiedział Endrju.
- To może nie marnujmy czasu? - Andrzejowi nie trzeba dwa razy powtarzać. Już byłam w jego ramionach, ubrania spadały z nas błyskawicznie. Popchnął mnie na łóżko, klęknął przede mną i zaczął całować wewnętrzną stronę uda, patrząc mi w oczy szedł coraz wyżej.
- No ty chyba kpisz! - Karol na oścież otwarł drzwi - O sorry! - jak szybko wpadł, tak szybko wypadł zażenowany. Spojrzeliśmy na siebie z Endrju i wybuchliśmy śmiechem. Cała magia i romantyzm prysnął. Karol musiał nas usłyszeć, bo wrócił do pokoju z zasłoniętymi oczami.
- Ja przepraszam! Ale poczułem się urażony! - powiedział Karol, z Andrzejem wskoczyliśmy pod kołdrę.
- Ale czym Karol? - Andrzej dusił się ze śmiechu.
- No tym! - Karol obkręcił się w pidżamkach, które kupiłam mu za namową Anety.
- Wyglądasz uroczo! Moja krówko! - zakrztusił się Andrzej. Zdecydowałam się na różowy kombinezon w łatki z uszkami i ogonkiem, pidżamki a la krówka. 
- To nie jest śmieszne! - parsknęliśmy śmiechem.

Aneta:
- Jak to nie da się? Joasiu w moim słowniku nie istnieje takie słowo! 
- Ale pani Aneto, to jest awykonalne! - spojrzałam na nią groźnie.
- Research, research... I wreszcie znajdziesz. 
- Pani Aneto, ale skoro muzykę miał tworzyć Dębski, telewizja jest zaprzyjaźniona z nim i jego ojcem to dlaczego mamy szukać nowej oprawy muzycznej? - spojrzała na mnie jak dziecko, które nie rozumie zasad zabawy.
- Joasiu, po prostu nie. 
- No dobrze. Coś jeszcze na dziś? - spojrzała na mnie.
- Nie. Muzyka na bankiet jest najważniejsza. 
- A co z zaproszeniami? 
- To jeszcze nie poszły! - teraz to się zawiodłam na tej dziewczynie.
- Poszły! Spokojnie! Chodzi o zaproszenia dla naszej ekipy. Na bankiecie już nie będzie relacji. - spojrzała na mnie z nadzieją.
- Tradycyjnie 20 podwójnych zaproszeń do rozdania, kto pierwszy ten lepszy. Dlatego za w czasu bierz dla siebie i swojej miłości. - zrozumiałam o co chodzi.
- Dziękuję! - żwawym krokiem opuściła mój pokój. Spojrzałam po raz setny na maila do Radzimira.

"Aneto, 
W załączniku coś co powstało z myślą o Tobie. To cała Ty.
Twój R."

a w załączniku muzyka. Wspaniała muzyka... I jeśli miałam być całkiem szczera miałam ciarki na całym ciele, jak jej słuchałam i łzy w oczach, a nie zdarza się to często. Wzruszył mnie, że skomponował coś z myślą o mnie. Ale ta wiadomość była gwoździem do trumny. Wiedziałam, że on nie może poprowadzić orkiestry na bankiecie. Muszę go odseparować od siebie. Na pewno się na nim pojawi, jednak wolę go nie łączyć z mikrofonem. Moje rozmyślanie przerwało nieśmiałe pukanie. 
- Proszę  - powiedziałam.
- Dzień dobry, pan dyrektor - niepewnie do biura weszła Violetta.
- Ooo Violu, cudownie. Usiądź proszę. Kawy? Herbaty? 
- Nie dziękuję. - patrzyła na mnie podejrzliwie, rzadko bywa u mnie na dywaniku - O czym chciała pani ze mną rozmawiać? 
- Violu, chciałam ci kogoś przedstawić. - poprosiłam Joannę o przyprowadzenie Magdy. - To jest Magda, nowa stylistka newsowa. - Viola zbladła. Magda jest śliczną wysoką blondynką o kosmicznie długich nogach cudownie ubranych. Violetta spojrzała na mnie z miną "Dlaczego nam to robisz". Głupia nie jestem. Takiego cuda nie dopuściłabym do Marka nawet na kilometr, gdyby nie fakt, że Magda to dziewczyna Joasi, ale o tym wiedzieć nikt nie musi. 

Nina:
- Cześć Nina, co ty tu robisz? - zerknęłam na Pawła złowrogo, znad księgi gości.
- Dbam o twoją narzeczoną! Przyszłą matkę twoich dzieci! - Paweł nie zrozumiał mojego ataku.
- Ok, a co się dzieje? Bo widziałem ją godzinę temu i wszystko było z nią ok. 
- Jest zapracowana, nie ma czasu zjeść nic porządnego, więc upiekłam dla niej lasagne! - teraz Paweł spojrzał przerażony.
- Nina, wiesz, że zawsze cię wspierałem w twoich próbach kulinarnych, ale ja chcę by Aneta dożyła jednak naszego ślubu.
- Paweł! - spojrzałam na niego nieco urażona, ale to fakt on jako jedyny przynajmniej próbuje udawać, że je i mu smakuje to co ugotuję i mocno mnie wspiera, spuściłam trochę z tonu, wchodząc z nim do windy - Aneta musi o siebie dbać i się dobrze odżywiać. A zadzwoniła do mnie, że nie ma czasu nawet na lunch i najprędzej dziś wyjdzie przed północą i dziś potrzebna jest jej kawa. Przecież nie możemy do tego dopuścić! Nie w jej stanie! - ups chyba się zagalopowałam. Mina Pawła była nieprzenikniona. 
- W jakim stanie? - zapytał spokojnie.
- W zapracowanym? - bardziej spytałam niż stwierdziłam.
- Nina! Jesteś dla niej jak siostra! Ty wiesz wszystko! Mów! - Paweł zatrzymał windę między piętrami.
- Ale ja nic nie wiem! Znaczy, tak się domyślam... Że no wiesz.. Że małe redaktorki...
- Ale myślisz, że serio? - pokiwałam twierdząco głową, oczekując wybuchu, ten jednak wziął mnie w ramiona zaczął ściskać i całować w policzki. Jezu! Jak ja mogłam sądzić, że on nie jest dla Anety! W jego oczach pojawiły się łzy radości! 

PO GODZINIE
- Wasilewska! Czy ciebie pogrzało? - Aneta od piętnastu minut chodziła po całym gabinecie... nie, nie chodziła, fruwała wściekle nad nim. 
- Ale... ale ja nic... 
- Jak mu mogłaś zasugerować, że jestem w ciąży? Przecież on mi żyć nie da! 
- Kochanie, ale musisz się oszczędzać! To dobrze, że się tob... - nie dokończyłam widząc piorunujący wzrok Anety.
- Ale ja nie jestem w ciąży! 
- Co? - spojrzałam na nią niepewnie.
- Normalnie, nie jestem w ciąży... 
- Ale przecież ostatnio stronisz od alkoholu, rzadziej chodzisz na siłownię, jesteś bardziej zarumieniona, mówiłaś... Paweł mówił, że miewasz mdłości... 
- Tak - spojrzała na mnie smutno Aneta, podeszła do torebki, zaczęła w niej czegoś szukać. Po chwili podała mi karteczkę z nazwiskiem. Rozpoznałam je...
- Prof. Urbańczyk. Najlepszy onkolog na Śląsku. I co on? - spojrzałam na zaszklone oczy Anety - Tylko mi nie mów... - zabrakło mi słów
- Robią mi badania. Nic pewnego. Ostatnio wyszły mi dziwne wyniki, w połączeniu z objawami i obciążeniem genetycznym... Lekarze dmuchają na zimne, wolą wykluczyć najgorsze. Nie chciałam wam mówić... Zwłaszcza Pawłowi.

Po wyjściu od Anety od razu zadzwoniłam do Urbańczyka, by dowiedzieć się coś więcej o stanie mojej przyjaciółki. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Jest dla mnie jak siostra, która zawsze potrafi sprowadzić mnie na ziemię. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. W moim życiu Aneta odgrywa bardzo ważną rolę. Od zawsze planowałyśmy, że nasze dzieci będą ze sobą razem, doczekamy się wspólnych wnucząt. Muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, by z nią było wszystko w porządku, choćbym miała poruszyć niebo i ziemię. Jutro z samego rana jestem umówiona z jej lekarzem. Pojechałam do swojego mieszkania spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i razem z Tośkiem mimo bardzo późnej pory, a dokładniej o pierwszej w nocy wyruszyłam w stronę Katowic. 

Aneta:
Kiedy wróciłam z telewizji w salonie czkał na mnie Paweł. Ściągnęłam szpilki, położyłam torebkę na komodzie i usiadłam obok mojego narzeczonego.
- Cześć kochanie. - Powiedział rozpromieniony Pablo całując mnie w usta. - Czy chcesz mi o czymś powiedzieć. - Wpatrywał się w moje oczy czekając na moją odpowiedź. 
- Niee tylko to, że Cię kocham. - odpowiedziałam przytulając się do niego. 
- Kochanie coś przede mną ukrywasz. - pogładził mnie po policzku - Możesz mi zaufać. 
- Nina jest w ciąży. - okłamałam go. 
- Coo? Wasilewska w ciąży? - spojrzał na mnie zaskoczony - Myślałem, że ty.
- Nieee ja nie… Nina dzisiaj mi powiedziała. Po co niby przyszła z lasagną. Od rana ma zachcianki. 
- Nie rozumiem już. Sama dzisiaj mi powiedziała, że Ty jesteś w ciąży…. No nic w sumie to cała Nina! - powiedział Paweł wyciągając telefon z kieszeni - Zadzwonię od razu do Andrzeja i mu pogratuluję. 
- Nieee nie dzwoń. Jest już bardzo późno i pewnie śpi. 
- No w sumie masz rację. - Paweł spojrzał na wibrujący telefon. - Ooo o wilku mowa! - Wstał z kanapy i odebrał telefon.
Boże co ja najlepszego zrobiłam… ale co ja miałam mu powiedzieć. Tylko to w tamtym momencie przyszło mi do głowy. Nina mnie zabiję jak się dowie. Z rozmyśleń przerwał mi Paweł, który wrócił na swoje wcześniejsze miejsce odkładając telefon na stolik.
- Szkoda, że tego nie słyszałaś. chyba cała Spała już wie, że Wronka zostanie ojcem. Endrju zaczął wydzierać się na cały głos, że zostanie ojcem.
- Cała Spała? - zapytałam.
- Oj tak! Cały w skowronkach jest! 
- Nie dziwie się. Nie zawsze dostaję się taką wiadomość… - jejku ale narozrabiałam… 
- To może i na nas pora popracować nad małymi redaktorami, by małe  siatkarzyki same nie były? - Paweł przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Cały czas jednak myślałam o tym co zrobiłam.... 
 -Kochanie przepraszam cię  - odsunęłam narzeczonego od siebie, porwałam po drodze do łazienki iphona.
- Co się dzieje skarbie? - Nina odebrała już po drugim sygnale.
- Narozrabiałam i to bardzo. - szybko opowiedziałam Ninie o tym co się wydarzyło - Nie mogłam powiedzieć Pawłowi prawdy... i tak jakoś.... Nina przepraszam. 
- Spokojnie! Wiem co zrobimy! - zamiast wrzeszczącej Niny usłyszałam Ninę spiskującą. Tyle lat razem a ona nie przestaje mnie zadziwiać - Za kilka tygodni powtórzę badania i okaże się, że jednak nie jestem w ciąży a babeczki z ginekologii mają burdel w papierach. 
- Nina jesteś niemożliwa! 
- Wiem! - usłyszałam dumny ton Niny - Królowa Intryg jest jedna. 
- Biedny Andrzej w sumie... - dodałam.
- E tam... Nic mu nie będzie...
- Nina... W środku nocy darł się na całą Puszczę Spalską, że będzie ojcem! On się na prawdę cieszy...
- Ale my nie planowaliśmy dzieci... I on dobrze wie, że najpierw ślub, później dzieci... z naciskiem na później. Najpierw kariera, brak czasu, potem dzieci bym mogła oddać się im cała. 
- Oj Wasilewska.
- Ty mi tu nie wasilewskuj, bo wiem, że masz tal samo...
- Gorzej, że redaktorkowi się dzieci zachciało... - powiedziałam.
- Jak to? Przecież Paweł zawsze bardziej niż ty przejmował się tym, że dzieci wpłyną na twoją karierę... że on cię nie chce poganiać i ble, ble...
- Chyba dorósł.... I tak jakby, przed chwilą przed nim uciekłam...
- O nie! Kończymy! Koniec z nami! Wracaj do teścia moich dzieci! Kobiecie w ciąży się nie odmawia! - roześmiałyśmy się obie - Kocham cię Andzia, dbaj o siebie.
- Ty też... Dziękuję za wszystko! Jesteś jedyna! 
- Wiem! 

Nina:
Rozłączyłam się z Anetą i spojrzałam na Tosia, siedzącego na fotelu pasażera.
- Słyszałeś Tosia? Ciocia Aneta wymyśliła, że jestem w ciąży! - Tosiek szczeknął jakby zrozumiał wagę konspiracji, w tym momencie zadzwonił Andrzej. 
- Cześć Endrju! 
- Ninusiu... ale dlaczego ty mi no ten... 
- Andrzej czy ty coś piłeś? - poznałam ten ton i "Ninusię" wrrrr.
- Ninusiu... no bo okazja... Ale co to? Samochód słyszę? Ninusiu wracaj do domu! 
- Andrzej, wytrzeźwiej to pogadamy! - syknęłam.
- Ninusiuiu, ale ty się nie denerwuj!
- Ja jestem spokojna! Dopiero mnie zdenerwujesz! 
- Ale tobie nie wolno... Kocham was wiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza... i bardzo się cieszę...  i kocham was... I wiesz ja się zmienię... Ja dorosnę.. Ja  o was zadbam... ja was kocham. - łzy stanęły mi w  oczach. Andrzej nie należy do osób wylewnych... Raczej stroni od mówienia o uczuciach - Na prawdę was kocham!





niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 27

Aneta:
Po cichu otwarłam drzwi domu i zapaliłam światło w kuchni. Zegar pokazywał 5:30, wyszłam od Kamili troszkę wcześniej, oficjalnie by nie spóźnić się do fryzjera a rzeczywiście nie mogłam spać przez Pawła. Zasłużył sobie na karę, ale czy aż na taką. Z lodówki wyciągnęłam otwartego po moim powrocie szampana. Dla odwagi wypiłam dwa kieliszki, lekko zaszumiało mi w głowie, po tak błyskawicznie dostarczonej dawce bąbelków na pusty żołądek. Po drodze zajrzałam do łazienki, by sprawdzić w lustrze jak wyglądam. Hmmmm a może dokończę to co zaczęłam? 
Wzięłam gorący prysznic, nałożyłam mocniejszy makijaż, włożyłam czarną koronkową bieliznę, czarne pończochy z podwiązkami i szpilki. 
Wchodząc po schodach na górę, czułam, że słabnę, bałam się jego reakcji. Nigdy się tak nie zachowałam. Wczoraj w przypływie szału wpadłam na szalony pomysł, by tak go ukarać. Uchyliłam drzwi, pierwsze promienie słoneczne wkradały się do naszej sypialni. Na łóżku leżał on. Przywiązany do rogów ogromnego łóżka. Uwielbiam patrzeć na jego wysportowane ciało, czasami się irytowałam jego meczami i treningami koszykówki. W takich momentach jednak jak ten, podziwiałam go niczym boga Himerosa. 
Weszłam nieco pewniej do sypialni, chciałam po cichu przejść do toaletki po moje perfumy, wtedy przypomniałam sobie, że jestem w szpilkach a w sypialni mamy marmurową posadzkę. Paweł niespokojnie poruszył się, jęknął gdy zorientował się, że nie ma swobody ruchu, otworzył oczy i z dziką wściekłością spojrzał na mnie, bez wątpienia i z ulgą mogłam stwierdzić, że nie była to wściekłość na zasadzie "I kill you" a zdecydowanie "Jak ja cię dorwę". Spodobało mi się to mroczne oblicze mego ukochanego. Bez słowa usiadłam na fotelu przed toaletką, wzięłam flakonik moich ukochanych perfum Si, skropiłam delikatnie swoje nadgarstki, następnie wtarłam odrobinę w okolicach uszu i dekoltu, każdy ruch wykonywałam dwa razy wolniej niż normalnie, w lustrze śledziłam wzrok Pawła. Wstałam i bardzo powoli, cały czas patrząc mu w oczy, zaczęłam rozwiązywać szlafrok. W duchu dziękowałam sobie, za szaleństwa w Paryżu i Mediolanie. Paweł z nowych kompletów bielizny ma tyle radości co ja. Powiedzmy, że była to inwestycja w przyszłość Zbliżyłam się do skraju łóżka. Zrzuciłam szlafrok, by pokazać mu się w całej okazałości. Niebieski oczy mojego narzeczonego, ściemniały i nabrały zwierzęcego blasku. Przejechałam dłonią delikatnie po jego kostkach, pochyliłam się i ucałowałam miejsce związania, jednocześnie uwalniając go z uwięzi. Przeszłam na drugą stronę i z wielką starannością powtórzyłam czynność. Paweł cały czas pochłaniał mnie wzrokiem, jednak niczego nie przyspieszał. Jak na fakt, że porzuciłam go samego, wczoraj, już mocno podnieconego, myślałam, że rzuci się na mnie z furią. Jednak magia panująca w naszej sypialni zdecydowanie i jemu odpowiadała. Hmmm dłonie? Czy to już czas? Wspięłam się na łóżko. Usiadłam na mym ukochanym okrakiem i namiętnie go pocałowałam. Odwzajemnił mój pocałunek, niczego nie przyspieszał, powoli, jednak coraz mocniej, silniej jego wargi łączyły się z moimi. Poczułam, że czegoś mi brak. Tak to już czas na jego dłonie. Nie odrywając się od niego, rozwiązałam mu dłonie, chciałam je rozmasować, jednak mój kochany je wyrwał i już miał pomysł jak je wykorzystać. Zdecydowanie ten poranek będzie niezapomniany. 

Nina:
Cholera 10:14 na 11:00 mam fryzjera! Jak z Kamą mogłyśmy zaspać w taki dzień! Nie zważałam na czerwone światła. Musiałam czym prędzej znaleźć się w domu, rozwiązać Andrzeja, sprawdzić stan jego smokingu, przygotować sukienkę, potwierdzić wizażystkę i pędzić do fryzjera! Wpadłam jak burza do naszego mieszkania. Naszego! Jak do pięknie brzmi, uśmiechnęłam się sama do siebie. Przywitała mnie wielka kałuża zaserwowana przez Tośka! Kurcze, przecież nie miał kto z nim wyjść! Później to posprzątam. Biegiem wpadłam do sypialni, by zbudzić mego księcia
- Dzień doooooooob!!! Co kurwa!? - trzeci raz w życiu mówię kurwa. I to nie bez powodu! Andrzeja nie ma w łóżku! Może pomyliłam łóżka? Może wczoraj byliśmy u niego... Zajrzałam do łazienki a tam MOJĄ ukochaną szminką napis "Nie bądź taka do przodu A.". Chwyciłam za telefon... Wyłączony. Gdzie on jest? Cholera.. Jak on się wydostał? Wróciłam do kuchni, by pochwycić coś do jedzenia i znaleźć Wronę. Że też dziś zachciało się Wronce fruwać... 
- KŁOS! - na stole stał opróżniony słoik nutelli. Trzymam ją na sytuacje kryzysowe, gdy wpadają do mnie dziewczyny. Andrzej uważa, że jest za mdła, a ja dbam o linię. Tylko Karollo pochłania jeden słoik na raz. Wykręciłam numer Oli, odebrała po drugim sygnale.
- Cześć Nina! Jak tam? - przywitała mnie radośnie.
- Cześć Oleńko! Nie mam za bardzo czasu, bo szykuję się na wesele, powiedz mi proszę tylko czy jest u was mój wielkolud? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Kochana nie ma. Pożarłam się w nocy z Karolem i wyszedł bez słowa. Nie wiem, gdzie się podziewa. 
- Ojej... Co się stało? - walka z czasem nie była tak ważna, usłyszałam załamany głos Oli i chciałam jej jakoś pomóc. 
- Wyobraź sobie, ktoś zadzwonił po 3:00 do nas, drugą noc z rzędu i chciał Karola gdzieś wyciągnąć. Tłumaczył, że kumpel w potrzebie. No to powiedziałam mu, że albo kumpel, albo ja. Pocałował mnie, przytulił się do mnie i zgasił światło. Już usypiałam a tu czuję, jak Karollo daje dyla z łóżka! Wyobrażasz to sobie?! 
- Olcia, to chyba moja wina... - powiedziałam smutno i pokrótce opowiedziałam co się stało. Andrzej pewnie miał telefon pod poduszką, a że Karola ma na szybkim wybieraniu to pewnie po wielu próbach udało mu się dodzwonić. Zaczęłam nerwowo krążyć po mieszkaniu. - Shit! Weszłam w kałużę Antoniego! Pokarało mnie! Olcia muszę kończyć! - weszłam do łazienki przy salonie, by wyciągnąć mop nagle patrzę a na lustrze kolejna wiadomość "Widzimy się na ślubie. Nie dzwoń. A." . - Wrrrrrr jak zwykle coś!

Kamila:
Spojrzałam na siebie w lustrze. Włosy miałam spięte w delikatny wysoki kok pod który dopięty był welon. Sukienka zrobiona z koronki, długa, prosta, delikatnie rozkloszowana na dole. Usta w kolorze fuksji, mimowolnie zerknęłam na wiązankę ślubną właśnie z fuksji stojącą obok. Jedyną biżuterią jaką miałam na sobie były diamentowe duże kolczyki oraz pierścionek zaręczynowy. Panująca dookoła cisza i spokój zamiast faktycznie mnie ukoić spowodowała, że zrobiło mi się niedobrze. 
- Ale ja wyglądam jak pyza!
- Jak urocza pyza! - usłyszałam dochodzące głosy zza drzwi - Nina ogarnij pośladki, robimy to dla naszej Kamy! 
- No ok! - do pokoju weszły moje dwie pierwsze druhny Nina i Aneta, ubrane w fuksjowe sukienki. Wasilewska pierwszy raz od dawna miała na sobie coś co nie było czarne, czerwone lub białe. Fuksję nosiła tylko na ustach. Ale muszę przyznać, że wyglądały super. Obie mają chłodną karnację, więc intensywny odcień fuksji wspaniale kontrastował z ich skórą. 
- Kama, jak ty pięknie wyglądasz! - pierwsza rozczuliła się Andzia - Najchętniej bym cię uściskała, ale boję się, że coś pogniotę, podrę... 
- Kamila, wyglądasz zjawiskowo! Rafał to wielki szczęściarz! Aaaaaaa! Mam to w nosie! - i już byłam w uścisku mojej kochanej Niny.
- Hmmhm - usłyszałyśmy odchrząknięcie, w drzwiach stał wikary - Kamilo, wszyscy już czekają. Gdy będziesz gotowa daj znać!
Spojrzałam na dziewczyny, Aneta podała mi wiązankę i pocałowała w policzek, Nina ostatni raz uściskała i szybko pobiegły zająć swoje miejsca. 

Nina:
- Czy ja dobrze widziałam, że przyjechałaś taksówką? - rzuciła szeptem Aneta.
- Tak  - odpowiedziałam sucho, zaczęłam przeglądać się w lustrze by nie napotkać oczu Andzi.
- Co jest? Przecież miałaś przyjechać z Endrju! 
- Tak jakby zniszczył mi szminkę i uciekł! 
- Co?! - Aneta zaczęła krztusić się ze śmiechu, pewnie gdyby nie fakt, że znajdujemy się przed wejściem do kościoła już leżała by na podłodze ze śmiechu.
- Nie wiem jak Paweł, ale Andrzej wyrwał się z więzów... 
- Nie pitol... - oczy Anety przypominały dwa talerze.
- Pseplasam, poprawis mi opaskę? - zerknęłam na dziewczynkę, która stała przede mną. Miała maksymalnie 4 latka, jak ja bym chciała takie maleństwo. Poprawiłam jej opaskę, uśmiechnęłam się do niej a ta posłała mi buziaczka i pobiegła na początek orszaku druhen. Ooo pierwsze dźwięki marsza weselnego! 

Rafał:
O Boże, zaczyna się. Drzwi główne się uchyliły, przodem szły nasze małe kuzynki, które sypały kwiatki, za nimi siostry Kamili, jej przyjaciółki ze studiów, o Aneta, Nina... Dziewczyny stanęły przed ołtarzem. Wstrzymałem oddech... O matko! Jaka ona jest piękna! W moim kierunku właśnie zmierzała moja Kamila! Moje słońce! Moje życie! Która już za moment stanie się moją żoną. Moją i tylko moją!

Nina: 
Idąc ku ołtarzowi czułam pewność, że jestem już na to gotowa. Jestem wreszcie spełniona, jestem z mężczyzną, którego kocham, mam dobrą pracę. Czego chcieć więcej? Wdech, wydech odwróciłam się. Zerknęłam na trzecią ławkę po mojej lewej stronie. A tam trzech przystojnych wielkoludów. Paweł, Włodi z dziewczyną a obok niego mój Andrzej. Bałam się spojrzeć mu w oczy, ale czułam, że on patrzy na mnie. Teraz mi i tak nic nie zrobi za wczoraj, będzie zły i tyle. Raz się żyje Wasilewska! Ledwo podniosłam wzrok i już tego żałowałam. Mój Miś trzymał w dłoni iphona, miał minę "moja cukierkowa Nina" i na 90% już byłam na insta, lub za moment będę. Kama zabiję cię za fuksję! 

Kamila: 
Cała uroczystość minęła mi nawet nie wiem, kiedy. Jejku jestem mężatką! Od dziś oficjalnie jestem Kamilą Ociepa-Musiał! Nie wierzę! W ciągu godziny zmieniło się moje życie. Teraz w kancelarii proboszcza pozostaliśmy tylko ja, Rafał, moja siostra oraz brat Rafała - nasi świadkowie. Spojrzałam na Rafała, na mojego męża... Zakręciły mi się łzy radości, muszę je powstrzymać, bo choć mam makijaż wodoodporny, to nie do końca wierzę w te cuda, a nie chcę wyglądać jak panda! 
- Kochani, teraz musicie podpisać tylko dokumenty i w  świetle praca kościelnego jak i świeckiego będziecie małżeństwem! - z zamyślenia wyrwał mnie proboszcz. 
- Ufff, już myślałam, że intercyzę! - zaśmiała się Wiktoria, spojrzałam na nią karcąco.
- No co? Wszyscy podpisują! - tyle miała na swoją obronę. No w sumie, szewc bez butów chodzi. Codziennie sygnuję swoim nazwiskiem kilkanaście intercyz... Może warto się zabezpieczyć? Przecież to tylko papierek. 
- Kamilo, zapraszam! - spojrzałam na proboszcza z piórem w dłoni, podeszłam, zasiadłam do biurka, uśmiechnęłam się do fotografa i złożyłam podpis. 

Aneta:
- Nina, wszyscy kwiaty mają? - po raz setny upewniałam się, że wszystko jest przed kościołem gotowe.
- Tak! Sprawdź tylko co z limuzyną, czy już czeka! - odwróciłam się troszkę za szybko i poślizgnęłam się na schodach.
- Mam cię! - zerknęłam na swego wybawiciela, jednak po jego głosie, już wiedziałam, że to Jimek.
- Dziękuję - obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem, unikając jego wzrok.
- Częściej możesz tak wpadać w moje ramiona. Ej, spokojnie! Nie spinaj się tak, piękna! Uszanuję każdą twoją decyzję. Każdą - spojrzałam mu w oczy, jego ciepłe brązowe oczy nie był teraz figlujące, a pełne nadziei. 
- A o to i młodzi! Brawa! - usłyszeliśmy z tłumu, w drzwiach pojawiła się Kamila z Rafałem, wyrwałam się z objęć Radzimira i dołączyłam do Wasilewskiej, która z naszymi mężczyznami obrzucała młodą parę kwiatami. Spojrzałam jeszcze przez ramię na Jimka, który zamiast patrzeć na zachwycającą pannę młodą, patrzył na mnie. 

Nina: 
- Odepnij mnie szybko! Uwolnij z tego! - błagałam Anetę, która wpadła jak torpeda do mojego pokoju. Amy już przebrana w długą sukienkę z białym gorsetem, wyszywanym złotymi kwiatami i żółtym szyfonowym dołem. Ten krój podkreślał jej posągową budowę. 
- Ok, tylko pod warunkiem, że opowiesz mi o co chodzi z Endrju! Jak spytałam Pawła, to zaczął płakać ze śmiechu! Też chcę się pośmiać!  - spojrzała na mnie z uporem. A miała argument. Wydobyć mnie z fuksjowej bezy! 
- No niech ci będzie! - oddałam się w ręce przyjaciółki. Gdy ta pomagała mi się przebrać, ja streszczałam jej to co zastałam na mieszkaniu. W momencie, gdy zadzwonił telefon, że Kama już przyjechała i zaraz będzie potrzebowała naszej pomocy, ja kończyłam przemyślenia o mym Endrju a Aneta zapinała mi kolię. 
- Gotowe! - z dumą spojrzała na moje odbicie przyjaciółka. Podczas ślubu moje niesforne loki uciekły z koka, więc teraz Aneta pomogła mi je na nowo upiąć, tak by odsłonić szyję. Nikomu nie jest dziwne, że najchętniej wskoczyłabym w czarną sukienkę, na ślub mi jednak nie wypada - choć na Anety mam mieć dyspensę. Więc postawiłam na mocno granatową długą suknię z odsłoniętymi plecami. 
- Niech mi teraz Endrju podskoczy! - roześmiałam się serdecznie z przyjaciółką. I tak rozbawione wpadłyśmy do Kamy.
- No nie wierzę! - spojrzała na nas Kamila.
- Ale o co chodzi? - spytała Aneta.
- Ja tu przyszłam, by uwolnić się od długiej kreacji, a wy robicie mi tu pokaz mody! - pokazała nam język.
- Oj głuptasie! Już mężatka a zero powagi! - też pokazałam jej język.
- Bo wiesz, Kamila, teraz czeka cię pranie, sprzątanie, gotowanie, dzieci, przedszkola i śmierć. - śmiertelnie poważnie, zacytowała mnie Aneta.
- Dobra, dobra! Bez takich! Uwolnijcie mnie z koronek i dajcie mi moją cudną dolly-dress  po chwili przed nami stała nasza JUŻ pani młoda w uroczej białej, koronkowej sukience przed kolano, zwężanej w talii. Trzeba przyznać, ze wyglądała przecudownie. Lekko, delikatnie, dziewczęco. 
- Twój mąż oszaleje - powiedziała Aneta, wyciągając z mojej torebki iphona, spojrzałam na nią pytająco - No, co? Fotka musi być, a tylko ty jesteś królową insta!

Kamila:
- Aneta? - zagadałam do przyjaciółki.
- Co jest Kama? 
- Widziałaś Wasilewską?
- Wiesz co z 15 minut temu tańczyła z Pawłem. Ale później znikła mi z oczu. A coś się dzieje?
- No właśnie nie wiem. Widziałam jakieś napięcie między nią a Wroną. W ogóle ze sobą nie rozmawiają, uśmiechają się sztucznie - zauważyłam, że Aneta powstrzymuje śmiech.
- Powiedzmy, że Endrju popsuł wczorajszą karę i jeszcze zniszczył Ninie szminkę, więc jeśli nie rozładują napięcia to się nie pogodzą. Jeszcze królewicz z rana jedzie do puszczy.... 
- Aaaaa... Czyli zapewne pracują nad małymi Wronkami - wybuchłam śmiechem widząc minę Anety.
- No może nie nad małymi Wronkami, Nina przed ślubem sobie na to nie pozwoli. Ale nad porozumieniem na pewno. 
- A wy nie myślicie o jakiś małych redaktorach? - uśmiechnęłam się do Anety.
- Kamila, spokojnie! Zostało pół roku do ślubu i do tego czasu mam schudnąć a nie przytyć - puściła mi oczko.
- Ale coś tak stronisz od alkoholu... - drążyłam temat, bo widziałam, że coś jest nie tak.
- Nieee... Po prostu nie mam ochoty, spokojnie. Ale powiem ci, że bawię się świetnie. Cudowni ludzie, atmosfera, jedzenie...
- A muzyka? - Aneta spojrzała smutno na miejsce orkiestry, gdzie za klawiszami siedział właśnie Jimek.
- Muzyka genialna. Nina załatwiła ci najlepszego kompozytora ostatnich lat. 
- Czy pani młoda zaszczyci mnie tańcem? - dołączył do nas Paweł.
- Z przyjemnością - i już wirowałam z Pawłem na parkiecie.

Aneta:
Korzystając z sytuacji, że Pablo tańczy z Kamilą, pójdę do toalety. Wychodząc z sali usłyszałam, że ktoś za mną idzie. 
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. - usłyszałam Radzimira, przez te wszystkie godziny tak pięknie udawało mi się go unikać, a tu nagle bum.
- Tak, wyśmienicie gracie, ja mam wspaniałego partnera. Czego chcieć więcej? 
- Miłości? 
- No teraz to się zapominasz - odwróciłam się do Radzimira, chwyciłam za poły jego garnituru i spojrzałam wściekle prosto w jego oczy - Nie masz prawa wypowiadać się w sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia. Już ci wytłumaczyłam, że to co wydarzyło się tamtej nocy było jednorazowym błędem, pomyłką. Nie mam zamiaru zostawiać Pawła dla ciebie. Nigdy się to nie zmieni! Zrozum wreszcie! Kocham Pawła! A z uczuciami się nie rozmawia. Nie ważne, jak bardzo będziesz się starał co najwyżej możesz mnie zafascynować, ale nigdy nie spowodujesz, że cię pokocham. - Radzimir przyciągnął mnie do siebie, starał się pocałować, jednak odskoczyłam od niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek. - Nigdy nie próbuj więcej ze mną tych sztuczek, bo pożałujesz! - odwróciłam się od niego i podeszłam do drzwi toalety, nie mogłam ich jednak otworzyć. Zapukałam. Po chwili usłyszałam
- Nareszcie! Zróbcie wreszcie coś z tym zamkiem!
- Wasilewska?! - rozpoznałam głos przyjaciółki. 
- Aneta?! Chwała panu! Zatrzasnęliśmy się w łazience! 
- Ok, już idę po... - w tym momencie Radzimir dołączył do nas z zarządcą dworku. Po chwili Nina i Endrju byli wolni. - Ale jak to się stało, że tam się zatrzasnęliście? 
- Normalnie. Weszliśmy do łazienki, ja poszłam do damskiej, on do męskiej. Już chciałam wyjść, ale uznałam, że czas się pogodzić no i zamknęłam na klucz, czekając, aż Endrju do mnie dołączy. Troszkę zaczęliśmy się spierać i chciał wyjść z łazienki, nie wiedział, że drzwi są zamknięte i zaczął szarpać się z klamką i ją wyrwał. Oboje zostawiliśmy telefony na stole, a jak na złość nikt do tej łazienki nie chodzi. Spadłaś nam z nieba!
- Ale chyba mieliście okazję się pogodzić? - puściłam oczko przyjaciółce, zerkając na rozmierzwioną fryzurę. 
- Oj tam, oj tam! Ty lepiej mów co tu robisz z Radzimirem?!
- Bez obaw! Na pewno, nie miałam zamiaru zagospodarować łazienki, tak jak wy. Wytłumaczyłam mu, na czym stoi nasza relacja. 
- Aneta! Nina! Tu jesteście! Kama was szuka! - do łazienki wpadł Paweł.

Nina: 
- Hahhahahaahha! Czyż oni nie wyglądają pięknie? - stuknęłam się z Pawłem kieliszkiem szampana. Na parkiecie wirowali właśnie Aneta w welonie Kamili z Andrzejem w muszce Rafała. Z Pawłem obraliśmy strategię pierwszy rząd, potem uciekać. Aneta z Andrzejem zaryzykowali ostatni i welon oraz mucha wylądowały tuż pod ich stopami. Jak sobie przypomnę minę mojego Andrzeja! - Hahahaha!
- Nina nie bądź taka wredna! Niebawem ty tak będziesz tańcować w welonie. Właśnie macie już datę? - spytał Paweł.
- Nieeee... Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale wiesz jak jest. Zaręczyny to dopiero początek. Nie muszę się śpieszyć od razu tak jak Kamila i Rafał. 
- Oj głuptasie, przecież pięknie ci będzie w bia... znaczy czarnej sukni ślubnej! Cóż to będzie za wydarzenie! - oboje szczerze się roześmialiśmy - Choć dołączymy do nich, bo jeszcze sami do ślubu pójdą.

Andrzej: 
- Nina, a może dokończymy to co zaczęliśmy w łazience? - podszedłem do mojej małej czarownicy.
- Andrzej, ale już jest po 5:00 a już o 9:30 jesteś umówiony z Karolem. Musisz być wypoczęty... 
- To pomóż mi zadbać żebym był zrelaksowany.. Taki krótki sen, pani doktor może mnie tylko rozbić, a nic dobrego nie zrobi... 
- Tak pan mówi, panie siatkarzu.. - Nina delikatnie popchnęła mnie na łóżko, siadła na mnie okrakiem i zaczęła całować. Jak ja będę za nią tęsknić...