wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 22

Wojtek:
Tak smacznie sobie spałem dopóki ktoś nie wybudził mnie ze snu. Kto ma czelność dzwonić do mnie w południe gdy mam dzień wolny! Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniał napis Nina. Zdziwiony od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo? Odpowiedziałem jeszcze zaspanym głosem.
- Wojtek! Jak dobrze, że odebrałeś. Nie wyobrażasz sobie co się stało! Zaczęła słowotok Nina, który musiałem przerwać bo nic nie dało się zrozumieć.
- Ej spokojnie! Powoli mów bo nic nie zrozumiałem co mówiłaś wcześniej. Od początku. Kiedy skończyła opowiadać o swojej tak powiem chorej sytuacji wszedłem na popularną stronę plotkarską, na której pierwszy tytuł jaki rzucił był o mojej przyjaciółce, a brzmiał on tak „ Słynny siatkarz Bartosz Kurek zdradza swoją żonę w Marsylskim klubie z narzeczoną najbardziej pożądanego przez wszystkie kobiety siatkarza Andrzeja Wrony”.
- Nina już na wszystkich portalach piszą o Tobie i Siuraku… 
- Wojtek ale to nie było tak! Widzisz, że nawet nie całujemy się na tym zdjęciu!
To fakt Wasilewski nie całowała się z nim. Ich usta były blisko siebie i na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że oni się całują, ale po przeanalizowaniu dokładniej zdjęcia można zaobserwować wściekłą minę dziewczyny, która już szykuję rękę do uderzenia faceta.
- Ninuś daj może ochłonąć temu imbecylowi i wróć do świętowania panieńskiego Kamy. 
- Wojtuś, a możesz pojechać do Warszawy i z nim porozmawiać? 
- Zwariowałaś! Nina on mnie wywali zza drzwi. Wrona jest cholernie o Ciebie zazdrosny i jeszcze jak ja też się tam pokaże to całkowicie oszaleje.  
- Masz rację, dobra Wojtek kończę, a Ty pozdrów ode mnie swoją mamę. Pa!
- Pa! Pozdrów dziewczyny. Powiedziałem i się rozłączyłem. Nie wiem co mam myśleć o tej całej sytuacji. Może zadzwonię do Karola? Nie może lepiej nie. Oni muszą to sami załatwić między sobą. 

Nina:
Po zjedzeniu lynchu na którym każda z nas opowiedziała dokładnie co wydarzyło się nam dzisiejszej nocy udałam się sama na spotkanie z Radzimirem. Aneta wykręciła się migreną i tym, iż musi jeszcze pozałatwiać kilka spraw związanych z hotelem. Nie powinnam kierować się moimi zapędami do swatania. Już kiedyś popełniłam ten błąd i teraz znów… Chyba nigdy się nie nauczę, ale dosyć tego czas znaleźć miejsce na parkingu i udać się na umówione spotkanie. Po znalezieniu całkiem przyzwoitego miejsca wysiadłam z gracją i udałam się do pobliskiej kawiarni. Wchodząc od razu zauważyłam siedzącego już Radzimira, który delektował się bursztynowym trunkiem. 
- Cześć. Powiedziałam uśmiechając się.
- Ooo cześć. Jak tam?
- Po staremu. Odrzekłam przeglądając menu. 
- Czy ja słyszę w Twoim głosie smutek? Powiedział zaciekawiony muzyk.
- Nic poważnego pokłóciłam się z Andrzejem. 
- Jeśli chodzi o Andrzeja to poważnie. Mogę jakoś pomóc? 
- Nie i nie zagłębiajmy się bardziej w to, lepiej zabierzmy się za organizacje wesela Kamy. Odpowiedziałam posyłając mężczyźnie słaby uśmiech. Jedyny na jaki było mnie stać w tej chwili.
- Dobrze uparciuchu jak sobie życzysz. A więc tak...
Po zakończeniu naszych ustaleń dotyczących ślubu mojej przyjaciółki Dębski postanowił wypytać mnie o Anetę.
- Jak myślisz mam jakikolwiek szanse u niej?
- Masz ale nie jestem pewna czy zdołasz coś wskórać. Andzia po ostatnim spotkaniu z Tobą zaszyła się tu w Marsylii, by wszystko przemyśleć. Ona nadal kocha Pawła. 
- Kurwa zawsze tak jest! Jeżeli człowiek spotka swoją miłość na drodze i tak znajdzie się jakaś przeszkoda. W tym wypadku musi być ten cały Paweł. Nina ja nie poddam się tak łatwo. Za długo szukałem swojej miłości życia, by teraz się poddać.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Ja już nie będę się w to mieszać. Wybacz. Powiedziałam i wyszłam z kawiarni by jak najszybciej odjechać z piskiem opon do hotelu. Wchodząc do hotelu napotkałam Kurka siedzącego naprzeciwko recepcji, który na mój widok od razu podszedł do mnie.
- Nina możemy porozmawiać? 
- Bartek o czym Ty jeszcze chcesz rozmawiać?! Przez Twoje wczorajsze zachowanie prawdopodobnie straciłam miłość swojego życia. Zadowolony?! 
- Przepraszam Cię to było pod wpływem alkoholu i tego, że się dawno nie widzieliśmy i uczucia, które nasiliły się z podwojoną siłą na Twój widok. Przepraszam jeszcze raz. Powiedział Kurek niebezpiecznie przybliżając się do mnie.
- Nie dotykaj mnie! Nie chcę Cię więcej widzieć, a teraz wybacz ale muszę się jeszcze spakować bo wieczorem wyjeżdżam. Powiedziałam kierując się w stronę windy, która na moje szczęście właśnie się otworzyła.

Kamila:
- Dziewczyny ja już jestem gotowa. Odpowiedziałam zakładając mój słomkowy kapelusz na głowę.
- My też. odpowiedziała Aneta zakładając okulary.
- Widziałyście mój telefon?! Kto mógł to powiedzieć jak nie nasza zawiana Nina.
- Wasilewska trzymasz go w dłoni! Powiedziałam powstrzymując się by nie wybuchnąć ze śmiechu.
- Ej to nie jest śmieszne! Powiedziała oburzona Nina. -  Nie jednak jest. Dodała i zaczęłyśmy się wszystkie śmiać.
Nasz kierowca odwiózł nas do portu morskiego.Wsiadłyśmy na duży pasażerski prom wyposażony w luksusy najwyższej klasy, który płynie do Mediolanu. W środku znajduje się ponad 1500 kajut, które w rzeczywistości są luksusowymi apartamentami, baseny, 12 restauracji, 13 barów, kino, spa, sale konferencyjne, kasyno, sklepy, teatr, boiska sportowe, centrum fitness, ścieżka do biegania, biblioteka. Innym słowem od dziś kocham promy. 
- Co będziemy robić w Mediolanie? Spytałam dziewczyn.
- Jak to co? Zwiedzać, kupować i odpoczywać. Odpowiedziała Aneta.
- Ja już zaplanowałam co idzie na pierwszy odstrzał Accademia Brera, katedra Santa Maria delle Grazie, Zamek Sforzów i kościół św. Ambrożego, który jaki wiecie jest patronem tego cudownego i magicznego miasta. Wtrąciła Wasilewska.
- Mmmm czyli turystki pełną parą! Odpowiedziałam. 

Nina:
- Wiesz, że nie chciałam mieszać? - nie byłam w stanie spojrzeć na Anetę, dryfowaliśmy właśnie wzdłuż wybrzeża, Kama szalała na parkiecie a Aneta nie mogła znaleźć sobie miejsca, postanowiłam za nią pójść i dokończyć naszą rozmowę.
- Wiem głuptasie. Przepraszam za mój wybuch, po prostu nie wiem co robić. Wpadliśmy na siebie znów dziś rano i on stara się po prostu rozwalić wszystko to co miałam ułożone. A jak wczoraj powiedział mi, że maczałaś w tym palce... - Aneta spojrzała się na mnie. - Po prostu mam misz masz w głowie. - Przytuliłam ją.
- Czyli nie mówisz mu nie? - Uśmiechnęłam się.
- Ej! Miałaś się nie mieszać! - Dostałam od niej kuksańca w bok, obie wybuchnęłyśmy śmiechem nie ważne jakbyśmy się nie starały, jesteśmy jak siostry i troska o tą drugą zawsze wychodzi na pierwsze miejsce i nie mieszać się po prostu nie da - Dobra, dobra! Mów co z Endrju! Nie powiem, że nie widziałam plotkarskich portali... Nawet Marco zadzwonił by spytać się co tu się dzieje. 
- Miś, widziałaś przecież co było! A właściwie, że nic nie było... Ale jakaś hotka pstryknęła fotkę, wrzuciła na portal wpis, wysłała do Endrju a temu nie przegadasz. Kurek i Bartman to jego najwięksi wrogowie. Jak Włodiego potrafiłby strawić, tak ta dwójka... 
- Nie martw się! Andrzej, tak jak ty, jest w gorącej wodzie kąpany. Przemyśli to, prześpi się z tym i zobaczysz, że wszystko się ułoży. A teraz parkiet na nas czeka! Nie pozwólmy, by panna młoda wyrwała wszystkie ciasteczka!

Andrzej:
- Ale jak to byłeś tam? - Co on pieprzy? Jak był w Marsylii?
- No Endrju, przecież dałeś mi cynk gdzie znajdę Anetę. Poszedłem do tego klubu, co powiedziałeś, że Aneta was zawsze zabiera, wcześniej jeszcze umówiłem się z Niną. I fakt był tam Kurek, fakt tańczyli, ale faktem jest również jej drobna dłoń odbita na jego policzku, gdy ten spróbował ją pocałować!
- Moja dzielna tygrysica! 
- Debilu! To dlaczego, jeszcze do niej nie dzwonisz?! Andrzej, przecież ona nic nie zrobiła, kocha cię, taka miłość zdarza się raz w życiu! Nie schrzań tego! 
- Dzięki Jimek! Ty zawsze wiesz, jak mnie przeprostować! - Już miałem nalać nam szkocką, by uczcić dobre newsy, gdy usłyszałem dzwonek w drzwiach, zerknąłem na zegarek dochodzi 22:00 cholera byłem umówiony z Pablo i Karollo na mecz. 
- Serwus! Chipsy, piwko i paluszki! Paweł po drodze ogarnie chińczyka! - Od progu radośnie przywitał mnie Karol, muszę jakoś pozbyć się Jimka, dobrze nie będzie, jak pozna Pawła. Nie zdążyłem domknąć drzwi, gdy winda zatrzymała się na moim piętrze i wysiadł z niej Pablo.
- Siemasz Andrzej! Ktoś zamawiał chińczyka? - No to się będzie działo.
- No hej! Ściągajcie płaszcze i chodźcie do salonu. Ja wezmę szklanki z kuchni. A i mamy gościa. - Wyjrzałem zza wyspy, by sprawdzić jak się ma sytuacja. Na szczęście Pablo nic nie wie o Anecie i Radzimirze, jestem ciekawy jak Jimek się zachowa. Nie wiem cholera co robić, Jimka znam już kilka dobry lat, Pawłaa poznałem przez Amy, nigdy nic do niego nie miałem, w sumie to się lubiliśmy. On czasem popykał z nami w siatkę, my z nim w kosza... 
- Endrju, bierz te szklanki, bo zaraz się zaczyna! - Usłyszałem głos Karolla, wszedłem do pokoju no i oczywiście nie miałem, gdzie usiąść, chłopaki na sofie a Antoni na moim fotelu.
- No panicz to się chyba zapomniał, gleba! - Spojrzałem na psiaka, a ten zaczął na mnie warczeć, usłyszałem za sobą śmiech Kłosa.
- Stary, nie stresuj go, bo znów będziesz miał mokro w butach. - Dodał Paweł, każdy z nas zanosił się od śmiechu, tylko Jimek nie był wtajemniczony w zdolności Antoniego, nagle zadzwonił telefon Pawła.
- Eeeeee, panie redaktorze, tylko niech pan nie mówi, że jakiś zamach na prezydenta i musi pan lecieć do pracy! - Spojrzałem na niego groźnie,  w sumie to mu współczułem, nie idzie nic zaplanować. 
- Nieeee, to mms od Anety. - Pokazał nam zdjęcie Andzi, na tle rozgwieżdżonego nieba, przesyłająca buziaka z podpisem "Kocham, uważaj na siebie, Twoja A.". Zerknąłem kontem oka na Jimka.
- Chłopaki zapomniałem, na mnie już pora. Ja wpadłem tu tylko, by przekazać Andrzejowi  ważną wiadomość, na razie! Radzimir zabrał marynarkę i bez pożegnania wybiegł z mieszkania. 

Kamila: 
- A teraz co? - Zachowywałam się jak pięciolatka! zwiedziłyśmy już wszystkie zabytki w Mediolanie, większość butików, ale dziewczyny ciągle miały coś w zanadrzu.
- Teraz kochana! Teraz czas na najlepsze espresso jakie kiedykolwiek piłaś i najlepszą porcję lodów! - Z uśmiechem powiedziała Aneta. Siadłyśmy w małej klimatycznej knajpce, uroczy Włoch podszedł do nas, złożyłyśmy zamówienie i wystawiłyśmy buzie ku słońcu. 
- Wasilewska odłóż ten telefon. - Powiedziałam z uśmiechem. Od południa cały czas wisi na nim, jak na uwięzi. Zaczęła się uśmiechać, ale chciałam mieć ją troszkę dla siebie.
- Tak, jakby godzimy się z Andrzejem! - Powiedziała zdawkowo Nina.
- Tak jakby, seks na zgodę przez telefon, nie daje tej samej satysfakcji, co w realu. - Aneta wyrwała Ninie telefon.
- W realu jeszcze nie próbowałam. - Pokazała nam język Nina.
- A w tesco już próbowałaś? - Spytałam, by pokazać Ninie jaką gafę strzeliła, szczerze się roześmiałyśmy, tylko Nina udawała naburmuszoną, ale w duszy cała  promieniała. Raz dwa pochłonęłyśmy zabójczą liczbę kalorii i ruszyłyśmy w dalszy ciąg podboju Mediolanu. 
- Nie ma sensu o tej porze bawić się w taksówki. Podjedziemy metrem na miejsce. - Zawyrokowała Andzia. Wsiadłyśmy do zielonej linii metra. Jechałyśmy 15 min. Już zapomniałam co to znaczy poruszać się komunikacją miejską latem. Po minach dziewczyn zauważyłam, że nie tylko ja. Wasilewska wstrzymywała oddech, Aneta nonszalancko w coraz większym tempie wachlowała się jakimś damskim żurnalem. Po wyjściu wybuchłyśmy gromkim śmiechem. 
- Never again! Widziałyście ten potok potu spływający, po tym starym Włochu co puszczał do nas cały czas oczko? - Nina ze zniesmaczoną miną, założyła okulary przeciwsłoneczne i ruszyła przed siebie. Ruszyłam za nią. Po czym usłyszałam za sobą śmiech Anety. 
- Miś, ale my w drugą stronę! No chyba, że marzy ci się tatuaż, świeża rybka, lub jakaś przygoda z przemytnikami narkotyków. - Spojrzałam do góry a tam faktycznie znak pokazywał, że droga ta prowadzi do tawerny. Po chwili marszu...
- Tadam Kama! - Aneta zatrzymała się przed ślicznym małym butikiem - Suknia ślubna już powstaje, ale to nie jedyny strój jaki powinnaś mieć na sobie w trakcie ślubu. Zdecydowanie powinnaś pomyśleć o czymś extra. - Wasilewska otwarła drzwi a moim oczom ukazał się salonik z bielizną z włoskiej koronki. Najróżniejsze, przepiękne kompleciki, szlafroczki, koszulki i wszystko z prawdziwej włoskiej koronki. Po chwili dołączyła do nas signiora Francesca, która jest jedną z najlepszych włoskich brafiterek. Po krótkiej rozmowie zabrała mnie do przymierzalni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz