czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 33

Nina:
W drzwiach ujrzałam zaskoczoną Olę, która na widok Bartmana otwierającego drzwi o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Od razu wiedziałam co jej przyszło do głowy… myśli, że zdradziłam Andrzeja. 
- Karol miał rację… zawiodłam się. - Powiedziała narzeczona Kłosa.
- Olka to nie tak jak myślisz! Zaczekaj! - Zatrzymałam dziewczynę, która właśnie chciała wchodzić do windy. - Ola kocham Andrzeja i nigdy bym go nie zdradziła, proszę daj mi to wszystko wyjaśnić. 
- Nina ale co tu wyjaśniać? Bartman w samych bokserkach chodzi po twoim domu! Nie mogę w to uwierzyć, że kolejny raz Wrona został zraniony przez Ciebie! - Po tych słowach weszła do winy, która sekundę później się zamknęła…
- Kurwa, kurwa, kurwa mać!!! - Usiadłam w korytarzu opierając się o komodę i zaczęłam płakać jak małe dziecko. 
- Nie martw się, tak musiało być i tyle. - Odezwał się Bartman. 
- Wynoś się z mojego mieszkania. Nie chcę Cię więcej widzieć! - Bartman opuścił moje mieszkanie, a ja nie wiedząc co dalej robić z zaistniałą sytuacją przebrałam się w luźniejsze ciuchy, wzięłam kluczyki od samochodu i wybiegłam z mieszkania. Nie mam czasu na dzwonienie po kilkadziesiąt razy do Wrony, Kłosa czy Olki. Jadę do Spały! Szczerzę w tym momencie zdałam sobie sprawę, że cholernie go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Co ze szpitalem? Jestem ordynatorem i takie zachowanie nie jest godne tej posady… trudno jak coś to pożegnam się z pełnieniem tej funkcji… Praca była dla mnie najważniejsza, jest i będzie ale na pierwszym miejscu teraz obecnie jest ON… mój kochany Andrzej, bez którego jestem marnym człowiekiem. Jest dla mnie tlenem, energią do życia. Dzięki niemu pokochałam nawet poniedziałki, których tak bardzo nienawidziłam. Teraz każdy dzień witam z uśmiechem, bo wiem, że gdzieś tam jest mój Endrju. Wjeżdżając na parking przed ośrodkiem zaczęłam się trochę stresować. Jak mi nie uwierzy i nie będzie chciał mnie wysłuchać? Nie Nina nawet tak nie myśl! Wdech, wydech… ok jestem gotowa… idąc korytarzem stanęłam pod drzwiami z numerem 54. Jesteś gotowa, dasz radę. Zapukałam. Po chwili otworzył mi Winiar, który patrzył na mnie z pogardą. Przełknęłam ślinę i wydusiłam z siebie zdanie.
- Jest Andrzej? 
- Dla ciebie nie ma go nigdzie! - Krzyknął zza Michała Kłos.
- Dajcie mi wszystko mu wyjaśnić! - Powiedziałam piskliwym głosem.
- Nina nie. Ola wszystko nam powiedziała. Dzięki tobie prawdopodobnie Andrzej nie zagra w 6 w Rio! 
- Kłos chcę porozmawiać z Andrzejem! Gdzie on jest do cholery! 
- Tu go nie ma. - Powiedział Winiarski zamykając mi przed nosem drzwi. 
Wychodząc z ośrodka spostrzegłam znajomą postać, która siedziała na ławce. Podeszłam po cichu i usiadłam obok niego.
- Andrzej to nie tak…
- Odejdź.
- Daj mi wszystko wyjaśnić.
- Nie masz co mi wyjaśniać, kolejny raz mnie zraniłaś. To jest koniec! Rozumiesz koniec nas! 
- Andrzej proszę… - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nie Nina. - Powiedział i odszedł… Odszedł na zawsze… Ja nie wiem nawet ile siedziałam na tej przeklętej ławce cała zapłakana do momentu, aż ktoś podszedł do mnie.
- Ekhym… Nina jedź do domu, jest już rano. Całą noc tu siedziałaś… Zobaczysz jeszcze się rozchorujesz.
- Bartek nie obchodzi już mnie to czy zachoruję. Moje życie właśnie straciło sens życia.
- Wasilewska co ty za głupoty opowiadasz! Wybaczy Ci tylko musi trochę się pomęczyć i przemyśleć to i owo.
- Ale on nie ma mi niczego wybaczać. Bartek do cholery ja go nie zdradziłam! - Opowiedziałam mu wszystko od a-z. 
- Wiedziałem, że go nie zdradziłaś czułem to i widziałem w Twoich oczach… Jedź do domu przebierz się i daj mu czas.
- Jaki czas? Tu nie ma czasu! Idę do niego! 
- Nina nie! 
- Idę i koniec. Trzymaj kciuki Kurek! - Wbiegłam po schodach na trzecie piętro. Cała zdyszana zatrzymałam się przed drzwiami i zapukałam. Otworzył mi całe szczęście on… Nie czekając na jego reakcję wkroczyłam pewnie do pokoju dając znak Zatorowi, że ma zostawić nas samych. 
- Głucha jesteś? Koniec z nami! 
- O niee nie mój drogi! To Ty jesteś ślepy! - Podeszłam do niego, by wbić się w jego usta. Tak jak myślałam na początku chciał mnie odepchnąć ale po chwili już leżałam na jego łózko. 

Andrzej:
Nie wiem jak to się stało, ale cała złość na nią znikła w chwili gdy widziałem ją całą rozmazaną od płaczu w drzwiach. Może jednak mnie nie zdradziła a Ola źle to wszystko zinterpretowała. Pieprzyć to! Kocham ją i później będę chciał od niej wyjaśnień teraz nie potrafię oprzeć się jej… 
- Kocham Cię. - Szepnęła mi do ucha, kiedy oboje leżeliśmy nadzy w moim łóżku.
- Też Cię kocham skarbie. 
- Wiem, że to jest kiepski moment ale chcę Ci wszystko wyjaśnić. 
Nina opowiedziała o wszystkim… nie ukrywam, że gdy usłyszałem o pocałunku w windzie to wkurzyłem się, ale gdy później mówiła dalej na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. 
- Moja ty diablico. - Powiedziałem całując ją w czoło. - Mam pomysł!
- Jaki? - Powiedziała Nina rysując palcami po moim torsie. 
- Pobierzmy się jak najszybciej! 
- Ale kochanie nie damy rady w tak krótkim czasie załatwić wszystkiego. 
- Ninuś ja wiem, że chciałaś mieć bajkowy ślub i wesele, ale co Ty na to byśmy pobrali się w tajemnicy przed całym światem? Kocham Cię i nie chcę dłużej żyć w niepewności, że jakiś kretyn może mi Ciebie odebrać. 
- Dobrze zgadzam się.
- Kocham Cię! - Pocałowałem ją i wstałem z łóżka, by ubrać się. - Kochanie idę na trening. Po treningu pójdę do tego małego kościoła, który jest obok polany i jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj zostaniesz moją żoną!
- Wrona jak to dzisiaj? Oszalałeś? 
- Owszem z miłości do Ciebie! Jedź lepiej do Warszawy po sukienkę i wracaj szybko!
- Nie Andrzej stop! Pobierzmy się po Olimpiadzie np. 12 października? Wiesz dobrze, że nasi rodzice i przyjaciele nam tego nie wybaczą. 
- Masz rację… no to za ponad miesiąc będziemy małżeństwem. - Pocałowałem ją na pożegnanie i wyszedłem biegiem z pokoju, bo byłem już spóźniony.





--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Życzę Wam zdrowych Wesołych Świąt! :*

Rozdział 32

Aneta:
Już dwie godziny jestem z Wasilewską i to jest dziwne bo czuję jak by to nie była ona… jest inna milczy, gdy ją o coś pytam odpowiada tak lub nie…. w końcu nie wytrzymałam, walnęłam pięścią w stolik i zapytałam - Nina powiedź mi co się stało! Od dwóch godzin milczysz jak nie ty! Gdzie jest moja Wasilewska! 
- Przepraszam, zamyśliłam się. Chodź idziemy kupić sukienki na galę. - powiedziała wstając z krzesła i kładąc banknot na stół wyszła z kawiarni. 
- Nina co jest! - podbiegłam do niej i złapałam ją za ramiona, by nią potrząsnąć. Po jej policzkach spłynęły  pojedyncze krople łez.
- Zdradziłam Andrzeja… - i rozpłakała się na dobre. O mamo! 
- Jak to zdradziłaś? Nina! - przytuliłam ją i wsłuchiwałam się w opowieść z głównym bohaterem na czele czyli nowym sąsiadem Zbigniewem Bartmanem.
- Nina głupku! Ty go nie zdradziłaś! - zaczęłam się śmiać, bo przypomniało mi się jak Nina porównała przyrodzenie atakującego do Tosia… Szkoda, że nie widziałam jego miny.
- Jak to nie całowałam się z nim! Nie odepchnęłam go! Aneta ten pocałunek był inny… taki drapieżny… spodobało mi się to. Andrzej nigdy w taki sposób nie całował mnie z taką agresją….
- To czemu powiedziałaś Zibiemu, że okropnie całuje? Hm? 
- Bo chciałam mu dopiec! - powiedziała Nina z rumieńcami na twarzy.
- No tak… jak dzieci… Chodź poszukamy dla siebie sukienek i później zastanowimy się co dalej zgoda? - przytuliłam przyjaciółkę i poszłyśmy do klepu z sukienkami.  Po pewnym czasie ja znalazłam dla siebie czarną długą, która miała obcisłą górę z krótkim rękawem i wyciętymi plecami. Oczywiście z przodu była cała zabudowana, a dół… dół był wspaniały taki jaki lubię najbardziej czyli na kole rozkloszowany do ziemi. Nina natomiast wybrała długą o kolorze krwistej czerwieni i tak samo jak moja sukienka przód był zabudowany, a plecy wycięte. U niej dół był tylko inny, bo nie był na kole tylko puszczony luźno ciągnąc się po ziemi. Obie będziemy wyróżniać się w tłumie. 
- Właśnie Aneta dzwoniłam do Facu i może iść z Tobą na galę. 
- To musisz to odwołać mam już partnera. - odpowiedziałam tajemniczo.
- Ale jak to?- zapytała zaskoczona.
- Tak to misiu. Powiedź mi lepiej czy już zastanowiłaś się co z Bartmanem.
- Nie zmieniaj tematu! 
- Miś…. - przewróciłam oczami. - No dobra powiem Ci, bo zabijesz mnie zaraz tym swoim wzrokiem. Idę z Radzimirem.
- Naprawdę? Kochana to wspaniale! 
- Co nie? Dobra a teraz co z Panem cwaniaczkiem? 
- Postanowiłam, że… i tu jest problem, bo sama nie wiem czego chce. Kocham Andrzeja, ale z drugiej strony… charakter Bartmana cholernie ale to kurewsko cholernie mnie pociąga… i do tego jeszcze nadal nie pogodziłam się z Wroną… 
- Nina kurewsko? Ty i takie słownictwo? Wasilewska no no no Bartman ma na Ciebie zły wpływ. 
- Wiesz, że zawsze pociągały mnie czarne charaktery… Andrzej jest kochany, dobry, uczciwy, romantyczny natomiast Zbigniew arogancki, prowokujący… i co ja mam robić?
- Nie wiem, to musi być Twoja decyzja. Jesteś z Andrzejem, kochasz go, bo jak byś go nie kochała to nie cierpiałabyś tak, gdy wyjechałaś do stanów… Musisz to przemyśleć. 

Bartman: 
Hmm nie mogę spać, cały czas myślę jak ją urobić. Ona jest wredna i nieobliczalna. Zaczyna mnie to coraz bardziej kręcić. Miała być to tylko głupia zemsta mały zakładzik a teraz, teraz to zaczynam mieć mały wkład emocjonalny. Nie no stary co ty gadasz! W myślach zbeształem sam siebie. Ona do mnie nie pasuj, mój tym "tępa blondynka" z takimi jest najłatwiej można nimi kierować i nawet się nie zorientują, a co najlepsze jedzą z ręki. Musze coś wymyślić tylko co?! Coś by zabolało Andrzeja. Mam i to będzie strzał w dziesiątkę! Szybko założyłem bokserki i wybiegłem na korytarz kierując się do mieszkania Niny. 
- Co Ty tu robisz! - krzyknęła zaskoczona.
- Chciałem cukru trochę...
Nawet nie dała mi dokończyć i zatrzasnęła drzwi przed nosem, uwielbiam takie ostre kobiety. Na szczęście zobaczyłem to co chciałem. Jestem górą! To będzie słodki początek końca tego związku.

Andrzej:
Godzina 00.13 SMS:

"cześć Twoja dziewczyna świetnie całuje, a i to mieszkanie super urządzone, pewnie te niefrasobliwe ramki na zdjęcia to Twój pomysł"

Nie wierze to nie może być prawda, czytam tego smsa już chyba setny raz i nic nie rozumiem. Skąd on wie o ramkach które Nina dostała ode mnie, skąd on wie jak całuje. Jestem strasznie zdenerwowany ale ufam jej. Chociaż ja tu ona tam, ostatnio się kłóciliśmy. Nie no Andrzej co Ty wygadujesz! Ogarnij się!

00.34 "pieprz się Batman"
00.35 "dużo czasu zajęło Ci odpisanie, czyżby jakiś zawód miłosny?"

Nie no muszę wracać, muszę do niej jechać, muszę się dowiedzieć co jest grane…


Nina:
- Andrzej co ty tutaj robisz jest... - spojrzała na zegarek - jest 3 w nocy.
- Musiałem przyjechać, stęskniłem się za Tobą - skłamał nie chciał tak od razu przejść o sedna sprawy. - Wpuścisz mnie czy będziemy rozmawiać na korytarzu?
- Proszę wchodź po prostu dalej jestem zaskoczona i oczywiście bardzo szczęśliwa. 
- Nina czy nie zdarzyło Ci się coś dziwnego ostatnio? 
- Hmmm a dlaczego pytasz? - to pytanie mną wstrząsnęło czy mam mu wszystko powiedzieć, przecież nic się nie stało, a nie chce go denerwować, ma treningi. - Nie, nic takiego a dlaczego pytasz?
- Tak ogólnie.
- Nie marudź tylko chodź do łózka. 

Andrzej: 
Nie mogłem spać całą noc, cały czas nie dawał mi spokoju ten sms, jakim on jest świnią, żeby tak kłamać ale skąd on wie o tych ramkach? Nie mogąc spać stwierdziłem, że zrobię mojej ukochanej śniadanie. Cicho wyślizgnęłam się z łózka podszedłem do okna a tam, na chodniku stoi Bartman. Kurwa co on tu robi! Co ten pieprznięty dupek tu robi? Spojrzałem na śpiącą Ninę z wściekłością. Szybko się ubrałem i zbiegłem na dół. Bartmana już tam nie było, stałem tylko wściekły nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do Spały, zostawiając ja samą.

Nina:
Obudziłam się przed ósmą. Andrzeja nie było koło mnie, pewnie jest na na dole pomyślałam idąc w kierunku łazienki wziąć szybki prysznic. Po wykąpaniu i przebraniu się w ołówkową, czerwoną spódnicę i czarną koszulę zeszłam na dół w poszukiwaniu mojego narzeczonego. Nigdzie go nie było… Tosiek leżał w salonie na kanapie więc Wronka nie wyszedł z nim na spacer. Zdziwiło mnie to trochę, bo nie podobne do Andrzeja jest by pojechał bez pożegnania. Może coś się stało? Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam do niego numer. Nie odbierał… Mam złe przeczucie… coś się musiało stać, ale co? Dzwoniłam jeszcze kilkanaście razy oczywiście bez skutku… - Cholera dzwonie do Kłosa! - Odebrał po czwartym sygnale. 
- No witam witam. 
- Cześć Karol. Jest może w Spale Wrona? 
- Yyy Wrona taki ptak? 
- Karol nie kręć! Nie baw się ze mną tylko odpowiedź mi! 
- Nie wiem… Kończę, bo trening zaraz mamy. Pa! 
- Karol! Błagam Cię! - rozłączył się! Cholera jasna co się stało, że nawet Karol nie chce mi nic powiedzieć. Do Spały też jak na razie nie mogę jechać. Mam dużo pracy, jeszcze do tego dzisiaj przeprowadzam trzy operację… Wiem! Wojtek! Zadzwoniłam do przyjaciela prosząc go, by pojechał do Spały sprawdzić co z Endrju. Ostatnio znów się dogadywali więc mam nadzieję, że on się czegoś dowie.  
- Hej Wojtek mam do Ciebie taką małą sprawę. - powiedziałam do słuchawki. 
- No Cześć Ninuś co to za pilna sprawa, że dzwonisz do mnie o dziewiątej rano. 
- Pojedziesz do Spały i sprawdzisz co z Andrzejem? 
- Co? Jak to mam sprawdzić co z Andrzejem. - opowiedziałam mu co wydarzyło się dzisiaj i że wyjechał bez pożegnania. - Wasilewska ja nie będę specjalnie teraz z Andrychowa jechał do Spały sprawdzać co z Wroną. Zwariowałaś! 
- Ale Wojtek… proszę. 
- Nie Nina. Musisz sama to załatwić.
- No to dopiero w sobotę na gali… bo nie mam teraz jak. Wojtuś zlituj się nad swoją przyjaciółką. 
- Nie i koniec. Odbiło Ci i tyle. Zobaczysz wszystko sobie wyjaśnicie w sobotę na gali. Pozabijać się też nie pozabijacie, bo będziecie wśród ludzi.
- Bardzo śmieszne… Dobra kończę, bo właśnie podjechałam pod szpital. Trzymaj się!

Andrzej:
- To ona? - zapytałem Kłosa, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon.
- Tak… wiesz co? Nie rozumiem tego jak mogła Ci to zrobić?! Do tego jeszcze Bartman!
- Nie wiem nie mam pojęcia. Możemy nie rozmawiać o nich?
- Jasne stary, tylko wiesz może lepiej wyjaśnić to jeszcze z nią? 
- Karol chyba prosiłem cię o coś.
- No wiem wiem, ale wiesz może Olkę bym wysłał do Niny. Może wybadałaby coś? 
- Nie głupi pomysł. - Na te słowa Kłos od razu zadzwonił do swojej narzeczonej prosząc ją o małą tajniacką przysługą. Szczerze? Nie wiem co bym zrobił bez tego zakręconego, czasem wkurzającego ale co najważniejsze najlepszego przyjaciela jakim jest Karollo. Z tego co wywnioskowałem po rozmowie Ola się zgodziła i dzisiaj ma odwiedzić moją Ninę. Nie wiem czego mam się spodziewać. Boję się, że jednak mnie zdradza. Jak ona może? Za rok chcieliśmy się pobrać, mieć dzieci a teraz… teraz pewnie planuje ona robić dzieci z tym idiotą Bartmanem…

Nina:
Wróciłam około 17 do domu. Andrzej nadal nie odbierał ode mnie telefonów. Nie mam pojęcia co się stało. Czy ja coś zrobiłam nie tak? Poszłam do łazienki napuścić wody do wanny. Po takim ciężkim dniu potrzebuję odrobiny relaksu. No tak relaks… zapomniałam o Antosiu, który zaczął przypominać o swoim istnieniu głośnym szczekaniem.
- Jejku kochanie moje już idziemy na spacerek, tylko wezmę marynarkę. - Wyszłam na spacer z Tosiem i tak sobie spokojnie spacerowaliśmy do momentu, kiedy Bartman zaczął drzeć się na cały głos wołając mnie. Odwróciłam się wkurzona i ruszyłam w jego stronę pewnym krokiem. On chyba nie miał czasu na to by czekać na mnie podbiegł i w kilka minut już stał obok mnie.
- Jak się wybierasz na spacer nie zapominaj zakręcić wody! Przez ciebie mam teraz całą łazienkę zalaną! 
- O Boże… zapomniałam, przepraszam Cię już biegnę zakręcić. - Pobiegłam do mieszkania wręczając jeszcze smycz z moim kochanym psiakiem Bartmanowi. Wbiegłam do mieszkania licząc na to, że nie jest aż tak źle… przeliczyłam się oprócz łazienki cały hol był już w wodzie… No tak cała ja jak bym czegoś nie zrobiła to byłby to dzień stracony… Razem z Tosiem Bartman wbiegł do mojego mieszkania ściągając bluzę, by powstrzymać wodę, która przedostawała się już do salonu…
- Ja nie wiem o czym Ty myślałaś… 
- Przepraszam nie chciałam ok? 
- Nie no spoko..
- Zapłacę za remont nie musisz się o to martwić. - powiedziałam wycierając podłogę. - Oczywiście Bartman nie zauważył za sobą dużej kałuży wody i się poślizgnął przewracając się i mocząc przy tym resztę swojego odzienia. 
- Co za kaleka… - odpowiedziałam śmiejąc się z niego.
- Kaleka ja? Zaraz się przekonamy. - wziął wiaderko i oblał mnie wodą…
- Pożałujesz tego kretynie! - I tak jak małe dzieci zaczęliśmy się oblewać wodą… Obydwoje przemoczeni do do suchej nitki powróciliśmy do wycierania wody. Kiedy już skończyliśmy Zbigniew zamiast udać się do swojego mieszkania rozebrał się do bokserek i paradował po moim mieszkaniu otwierając drzwi do których dobijała się Ola…