wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 20

Nina:
Aneta wyleciała do polski na galę, a my razem z Kamilą szalałyśmy w Paryżu. Z racji tego, iż kobiety uwielbiają zakupy postanowiłyśmy podbijać paryskie butiki. Dobrze, że miałyśmy kierowce, który pomagał nam w noszeniu toreb. Później postanowiłyśmy polecieć do Marsylii. Dla Kamy mamy z Anetą dużo niespodzianek jedna to właśnie Marsylia…. Plaża, słońce, najlepsze drinki, jedzenie no i oczywiście to co tygrysice lubią najbardziej Francuzi!!! 
- Kama tak mogę żyć przez całe życie! Powiedziałam do przyjaciółki leżąc na leżaku z widokiem na bajkowy krajobraz.
- Wasilewska…. ja też. Dziękuję wam za to!
- Kami nie dziękuj. Pamiętaj mi też musicie coś zorganizować jak będę barć ślub! Powiedziałam do przyjaciółki szczerząc się i upijając drinka. - Ciekawe o której będzie Aneta.
- Mówiła mi, że około czwartej. 
- To już niebawem! Ucieszyłam się.
- Hahaha coś mi się wydaję, że nie możesz się doczekać relacji z gali. Skwitowała Kamila.
- Nie prawda. 
- Andrzej dzwonił do Ciebie? 
- Nieee nie rozmawialiśmy od mojego przylotu. 
- Oj Wasilewska Ty to jesteś. Czemu nie zadzwoniłaś do swojego księcia? 
- Wysłałam mu sms-a, że doleciałyśmy i tyle. Jak przylecę nacieszymy się sobą. Powiedziałam puszczając oczko do przyjaciółki.
- No tak mogłam się domyślić po co targałaś mnie przez cały Paryż szukając sklepów z bielizną… Oj Nina Nina coś czuję, że Endrju na takie zakupy będzie Cię puszczał co tydzień. 
- Ej sama też kupiłaś na noc poślubną śliczną białą bieliznę! 
- Ale tylko jeden zestaw, a Ty chyba z sześć! Nina jesteś niewyżyta seksualnie! 
- Kama! Przestań… Kupiłam tyle bo nie mogłam się zdecydować, który wybrać. Uśmiechnęłam się tajemniczo i już wyobrażałam sobie moją pierwszą noc jako już para narzeczonych z Endrju. Moje rozmyślenie przerwał mi głos Anety.
- Cześć dziewczyny! Krzyknęła i przywitała się z nami.
- Andzia nareszcie! Powiedziałam.
- Dobrze, że już jesteś. Stęskniłyśmy się za Tobą. Powiedziała Kamila. 
- Ja też dziewczyny! W ogóle przeglądałyście wiadomości?
- Niee a co stało się coś? Aneta my tu nie mamy czasu na serfowanie po necie. Odpowiedziałam.
- Co się dzieję! Wasilewska już nie jesteś królową insta! Odpowiedziała poważnie Andzia ale od razu zaczęła się śmiać.
- Ale o co chodzi? Powiedziała Kama przywołując jednocześnie kelnera, by podał Anecie drinka.
- Nina wchodź od razu na instagram Karola! 
- Ok już wchodzę. Wzięłam telefon i weszłam na insta Kłosa to co zobaczyłam zatkało mnie. Na zdjęciu była przyjaciółka Andrzeja, która od lat ma na niego chrapkę. Pod zdjęciem widniał opis ‚‚prawie jak na pokazie Victoria's Secret’’
- Aneta czy ja dobrze widzę? To Jeszka w bieliźnie? Co ona robiła na gali w bieliźnie! Zapytałam nieco podniesionym głosem. 
- Nina spokojnie. Andrzej z nią był. Powiedziała Aneta,szybko opowiadając nam co dokładnie wydarzyło się na gali. Za moje buty Endrju uduszę! 
- Nie no dziewczyny byłyście genialne! Odpowiedziała Kama.

Andrzej:
Od wczoraj cały internet szaleje. Szkoda mi Sabiny, ale nie ukrywam, że śmiałem się razem z innymi gośćmi na sali. Wciąż przed oczami mam ten widok… Kłos jak to Kłos od razu musiał wrzucić zdjęcie na insta, które przedstawiało zezłoszczoną Sabine w samej bieliźnie. Pod tym postem od razu znalazły się komentarze z zapytaniem czy to moja dziewczyna itp. Oczywiście nie obyło się bez wyśmiewania kobiety. Postanowiłem, że zadzwonię do niej i ją przeproszę. Wczoraj nie miałem okazji, bo gdy uciekła do łazienki zadzwoniła po swoją przyjaciółkę by ją zabrała do domu. Wysłała mi tylko sms-a, że już jest w domu. Nawet dobrze, że później już jej nie było. Bawiłem się z Anią Lewandowską, która też była sama. 
Zerknąłem na zegarek, który wybijał godzinę 17. Postanowiłem zadzwonić do Jeszki.
- Cześć Sabina. Jak się trzymasz?
- Wrona nie chcę Cię znać. A ten Twój cały Karollo razem z damską watahą  popamiętają mnie jeszcze! 
- Sama jesteś sobie winna. Trzeba było nie zakładać takiej sukienki, a tak w ogóle nie groź moim przyjaciołom, bo będziesz miała ze mną do czynienia. Rozłączyłem się nie żegnając się nawet z nią. Wkurzyła mnie. 
Teraz czeka mnie najgorsze. Muszę zadzwonić do Wasilewskiej… umówiłem się z Anetą, że ona wszystko jej najpierw powie, a jak Nina się już uspokoi da mi znać i w tedy ja mam do niej zadzwonić. Poszedłem z Tosiem na spacer i w tedy właśnie dostałem sms-a: 
Dzwoń do Wasilewskiej  Nie było tak źle. Gorzej zareagowała gdy powiedziałam jej o butach… Powodzenia Wronka! :)

- Część kochanie. Powiedziałem przez słuchawkę do mojej narzeczonej.
- Witaj Wrona! Odkupujesz mi buty! Powiedziała ze złością Nina.
- Uhh nawet dziesięć par Ci kupię. Wybaczysz mi? Zapytałem z nadzieją w głosie.
- Andrzej związek polega na zaufaniu. Mogłeś mi powiedzieć, że idziesz z Sabiną. 
- Wiem przepraszam Cię ale zupełnie zapomniałem o tej gali. Przepraszam Cię kochanie.
- Możesz podziękować Karolowi za to zdjęcie. Dzięki niemu od razu Ci wybaczyłam. Odpowiedziała śmiejąc się do słuchawki Nina.
- Zaraz pofrunę i będę mu dziękował na kolanach. Odpowiedziałem nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Oj Wroniasty. Powiedz mi jak moje dziecko?
- Chyba nasze! 
- Nie nie nasze. Moje! 
- Jeszcze się przekonamy. Antek mnie uwielbia i ja z resztą jego też. Nie tęskni za Tobą nie płacze. Więc wiesz Woli coś czuję, że jak wrócisz będę musiał przeprowadzić się oficjalnie do Ciebie. 
- Wrona nie wkurzaj mnie. Nie oddam Ci mojego łóżka! Odpowiedziała moja narzeczona. Uwielbiam się z nią droczyć nawet przez telefon. 
- Kto tu mówi o oddaniu. Podzielimy się. Jest tak duże, że znajdzie się jeszcze miejsce na małe Wronki. Po tych słowach nastała grobowa cisza… Szlag! Jak zwykle musiałem coś palnąć. Dobrze wiem, że Nina nie spieszy się do roli mamy. - Ninuś jesteś? Przepraszam Cię.
- Tak jestem. Andrzej porozmawiamy jak wrócę, a teraz muszę już kończyć. Kocham Cię! 
- Też Cię kocham! Pozdrów dziewczyny! A i Nina nie podrywaj mi tam francuzów!
- Pozdrowię, a co do francuzów to nie ja ich podrywam tylko oni mnie. Odpowiedziała i rozłączyła się. Cała ona... 

Aneta:
- Dziewczyny koniec tego dobrego! Idziemy się zabawić! Odpowiedziałam i pociągnęłam za sobą przyjaciółki do naszego hotelowego apartamentu. 
- Gdzie idziemy? Odpowiedziała zaciekawiona Kama.
- Tam gdzie nikt nas nie zna i dzięki temu możemy szaleć jak za dawnych czasów. Odpowiedziała tajemniczo Wasilewska uśmiechając się znacząco do mnie.
Gdy dotarłyśmy do naszego apartamentu zaczęłyśmy się szykować. Każda z nas ubrała się w sukienkę. Kasia miała na sobie czerwono krwistą sukienkę na grubych ramiączkach i do tego czarne szpilki z najnowszej kolekcji, które zakupiła u Christiana. Nasza gwiazda i przyszła panna młoda miała na sobie obcisłą złotą sukienkę z odkrytymi plecami, natomiast ja postawiłam na małą czarną. Kiedy każda z nas już była gotowa udałyśmy do naszej limuzyny, która zawiozła nas do najbardziej ekskluzywnego klubu w Marsylii. Usiadłyśmy w zarezerwowanej wcześniej przeze mnie loży od razu przywołując kelnera, by uraczył nas najlepszymi trunkami. Kiedy już każda z nas dostała swój eliksir Nina wzniosła toast.
- Moje kochane! W tym momencie wstała Nina podniosła w górę swoją szklankę z drinkiem i zaczęła mówić. - Za tych, którzy mieli być zawsze, za tych co spierdolili z naszego życia bez wyjaśnienia, za tych wszystkich których kochamy a nie możemy mieć, za tych którzy są zbyt nieśmiali żeby do nas zagadać, za idiotów, którzy nas rzucili i za farciarzy z którymi jesteśmy i będziemy mieć dzieci! Powiedziała Wasilewska wypijając haustem drinka a my nie będąc jej dłużne zrobiłyśmy to samo.
- Nina kogo Ty kochasz a nie możesz z nim być? Myślałam, że tym wybrankiem serca jest Wronka? Zapytałam przyjaciółkę.
- No jak to kto Ian Somerchalder, Adam Levine ooo matko ten jego głos…. rozmarzyła się Nina, a my z Ociepą zaczęłyśmy się śmiać.
- Oj Nina bo naskarżę Andrzejowi. Dodała Kama.
- Oj ciii. Chodźmy lepiej na parkiet i bawmy się z tymi przystojniakami co stoją przy barze. Powiedziałam do dziewczyn.
- Oo tak póki jeszcze nie jesteśmy mężatkami. Powiedziała Kama udając się na parkiet.
- Hahaha Kama pierwsza! Leć Kamila póki możesz. Puściła oczko do przyjaciółki Nina i razem ze mną dołączyłyśmy do wywijającej już na parkiecie przyszłej pani Musiał.

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 19

Andrzej:
Minęły cztery godziny od wyjazdu Wasilewskiej, a ja już zacząłem za nią tęsknić. Jeszcze do tego ten cholerny pies… Myślałem, że polubmy się ale jednak pomyliłem się. Gdy tylko wróciłem do mieszkania zastałem totalny burdel. Po rozszarpywane poduszki, karma wysypana na podłogę w kuchni i do tego obsikał moją walizkę!
- Oj Antek nie polubimy się! Wkurzony zamknąłem go na balkonie i zabrałem się za sprzątanie tego bałaganu. Kocham psy ale tego wręcz nienawidzę. Wiem, że dla Niny jest on bardzo ważny. Kiedyś powiedziała mi, że traktuje go jak własne dziecko ale ja nigdy nie przekonam się do niego. Gdy kończyłem czyszczenie mojej walizki usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Szybko pobiegłem myśląc, że to moja narzeczona ale myliłem się.
- Cześć Andrzej. Usłyszałem dobrze znany mi głos w telefonie.
- Cześć Sabina, co tam?
- Dzwonię spytać się czy nadal jest aktualne zaproszenie na Galę Mistrzów? 
O fuck… totalnie zapomniałem o tym. Miesiąc temu dostałem zaproszenie, a że wszyscy znajomi mieli przyjść z osobami towarzyszącymi głupio by było iść samemu… Dlatego też zaprosiłem Sabine, która zgodziła się z przyjemnością. Tylko co ja teraz zrobię? Jestem z Niną, dobra ok w tedy jeszcze nie wiedziałem, że będziemy razem.
- Andrzej słyszysz mnie? Halo? Wyrwała mnie z zamyślenia dziewczyna.
- Tak tak jestem. Aktualne, jutro przyjadę po Ciebie o 19 dobrze?
- Jak najbardziej! Aaaa Wronka bym zapomniała będę mieć czerwoną sukienkę więc mam nadzieję, że założysz czerwony krawat. Odpowiedziała Jeszka śmiejąc się do słuchawki.
- Tak jak na dżentelmena przystało. To do jutra. Powiedziałem i rozłączyłem się.                 
Cholera co ja zrobiłem… Może Wasilewska nie będzie zła. Zadzwonię do Karola i jego się doradzę. 

- Cześć Wroniasty! Tak bardzo czujesz się samotny, że postanowiłeś zadzwonić do swojego najlepszego kumpla na świecie? Ba! W całym wszechświecie!? 
- Nie Karol. Mam problem. Odpowiedziałem dość smętnym głosem.
- Uuu czyżby Antonii już dał Ci popalić? Chyba zacznę go lubić. Odpowiedział śmiejąc się Kłos.
- Nieee znaczy tak, ale nie w tej sprawie dzwonię. Kurwa Karol chyba mam przerąbane. Dzwoniła Jeszka pytając się czy wciąż jest aktualne moje zaproszenie na galę.
- No i niby czemu masz przerąbane? Nie rozumiem Cię Wronka.
- Czemu? Ty się jeszcze pytasz. Karol jak Wasilewska się dowie, że poszedłem z nią to mam przechlapane. 
- Wronka wyluzuj… Nina zrozumie przecież. Nie ma jej a Ty przecież nie pójdziesz tam sam. W sumie może ona nawet się o tym nie dowie. Jest tak zabiegana, że nawet nie będzie wiedzieć, że była jakaś tam gala. 
- Masz rację. Wróci dopiero za dwa tygodnie. To wszystko już ucichnie. Dobra stary dzięki za radę. Jadę kupić czerwony krawat bo ten co miałem zostawiłem w Bełku.
- Po co Ci czerwony krawat?
- No Sabina ma czerwoną sukienkę to wiesz…
- Aaaa no tak Sabina ma czerwoną sukienkę. Dobra Endrju kończymy. Ja idę męczyć Olkę, a Ty podbijaj warszawskie galerie. Uważaj na fanki! By mi Cię tam nie porwały.
- Jak coś to odlecę! Nazwisko zobowiązuje. Powiedziałem śmiejąc się w głos.

Karol:
- Oluś, Oleńko, Oleczko.
- Kłos zamknij się! 
- Ej nie ładnie tak mówić do swojego narzeczonego. Zobaczysz za karę nie zabiorę Cię na galę! Foch. 
- Pff to pójdę z Andrzejem. Odpowiedziała Ola robiąc sobie właśnie makijaż do pracy.
- Andrzej idzie z Sabiną.
- Cooo??? Jak to z Sabiną? Nina wie?
- Niee no coś Ty. Dopiero by było. 
- I wy idioci myślicie, że się o tym nie dowie… Wy naprawdę macie z Wroną wodę zamiast mózgu. 
- Kobieto ranisz. Złapałem się tak jakby za serce i położyłem się na podłogę.
- Karol wstawaj i nie wygłupiaj się. Powiedz Wronie, żeby lepiej powiedział o tym Ninie, co będzie jak się dowie?
- My tak to zrobimy, że się nie dowie. Spokojnie. Podszedłem do ukochanej i zacząłem ją całować.
- Coś jeszcze chcesz? Czy może coś nabroiłeś? Po tej Spale zachowujesz się jak małe dziecko. 
- Jaa?? Dziecko no wiesz aaa i Oluś gdy brałem prysznic stłukłem niechcący Twoje perfumy, które dostałaś na urodziny od mamy. 
- Karol!! To były moje ulubione perfumy! Wiedziałam, że coś zrobiłeś! 
- No przepraszam odkupie je. 
- Mam nadzieję, bo jak nie to koniec z naleśnikami z nutellą. 
- Nieee tylko nie to. To wiesz co może ja dołączę do Wronki na zakupach.
- To Andrzej na zakupy dzisiaj idzie? Zapytała trochę zdziwiona Ola.
- Noo bo ten yyy musi kupić czerwony krawat by pasował do sukienki Sabiny.
- Gdybyś Ty mi coś takiego zrobił za moimi plecami i z jakąś obcą babą poszedł to nie wiem co bym Ci zrobiła. 
- Oj wiem wiem choć tu przytul się do Karolka. 

Aneta:
- Ok, dziewczyny! Wiecie wszystko co i jak. Pracowników poinformowałam, że mają spełniać wasze wszystkie zachcianki.... Tłumaczyłam szybko.
- Na prawdę wszystkie? Kamila spojrzała na mnie znacząco.
- Spokojnie to tylko 24 godziny. Jutro o tej porze będę tu z powrotem! Dodałam szybko.
- I masz się świetnie bawić! Dodała Nina. - W ogóle co to za impreza? 
- Coroczna gala sportowa... Teoretycznie nie muszę tam być, jednak wypada. Tym bardziej, że Paweł prowadzi. 
- Nina, a Twój wielkolud nie jest nominowany? Kamila zapytała się Wasilewskiej.
- Nie.... Znaczy chyba... Przecież, by mnie ze sobą zabrał... Zauważyłam rozdarcie Niny.
- Kochanie, nie patrz tak na mnie, ja tam jestem osobą towarzyszącą... Nawet jeśli Endrju jest nominowany to pewnie przyjdzie sam, pewnie nie chciał cię ściągać na siłę.  Próbowałam pocieszyć przyjaciółkę.
- A Paweł może cię ściągać! Nina niepotrzebnie zaczęła układać czarny scenariusz.
- Miś, obiecuję, że jak tylko się tam znajdę to będę ci relacjonowała wszystko. Pocałowałam dziewczyny szybko w policzek i pospieszyłam na dach, by nie spóźnić się. 

Andrzej:
- Cholera, jest 17:00 a Jeszka nie odbiera a nie napisała mi swojego adresu.... I co ja teraz mam zrobić. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi, pewnie Karol ma dylemat ze spinkami do garnituru Spiderman czy Batman, uśmiechnąłem sie pod nosem, złapałem na ręce Antka, otwarłem drzwi i..
- Witaj Andrzeju, pomyślałam, że może jakiś mały beforek? W drzwiach stała Sabina, włosy miała spięte w uroczy warkocz, suknia hmmm nawet ok, ale ten syreni ogon jakoś mnie nie przekonywał, moja Nina to ma jednak styl... 
- Cześć. Szybko się zreflektowałem i wpuściłem ją do środka.
- Jaki słodki maluszek! Nie wiedziałam, że masz pieska. Zbliżyła się do Antoniego, by go pogłaskać, ale on zawarczał, więc cofnęła rękę, mądra psina hehe. - Pozwolisz, że ściągnę szpilki, nie chcę męczyć nóg, skoro noc ma być nasza. Nie czekając nawet na moją odpowiedź zdjęła buty i weszła do salonu. 

GODZINĘ PÓŹNIEJ:

- Sabina taksówka już jest. Zapukałem do toalety, Boże ja z nią nie wytrzymam, ta godzina ciągła się niemiłosiernie, kurcze dokumenty! W sypialni!
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Usłyszałem krzyk Sabiny. - Co się stało?
- To! Zobaczyłem, jak Sabina z obrzydzeniem trzyma dwoma palcami swoje szpilki, które były mokre, zza rogu wyłonił się dumny Antoni! Hahaha wierny swej pańci, nawet jak jej nie ma! - Andrzej! Do cholery jasnej! Co ja mam teraz zrobić? 
- A jaki masz rozmiar buta? Nina kiedyś zostawiła swoje szpilki, może one ją uratują? 
- 38, ale co to ma do rzeczy? Otwarłem szafę i wyciągnąłem Louboutiny Niny, ona mnie zabije jak się dowie, ona kocha te szpilki, ona je traktuje jak dzieci... ale przecież to but, never mind.
- Przymierz. Podałem Jeszce szpilki.
- Andrzej, jesteś moim księciem a ja twoim Kopciuszkiem.
- No może nie bawmy się w bajki. Chodź, bo taksówka wiecznie na nas czekać nie będzie. 

Aneta:
- Kochanie pośpiesz się! Nigdy nie nauczę się wyszykować na czas, choć teraz zawinił trochę Paweł, spojrzałam na odbijające się w lustrze łóżko, uśmiechnęłam się mimowolnie, godzenie się bywa bardzo przyjemne. - Aneta, taksówka czeka. Zza drzwi wyłonił się Paweł.
- No już, już! Muszę się jakoś dopracować, by nie przynieść wstydu panu prowadzącemu. Uśmiechnęłam się promiennie, Paweł podszedł do mnie, pocałował mnie w odsłonięty kark i przyciągnął do siebie.
- Spójrz na nas kochanie! Dbajmy o to co mamy! Uśmiechnął się do mnie.
- Nie musisz się bać, wszystko co złe już nas spotkało. A za pół roku już definitywnie będę, twoja i tylko twoja.

NA GALI:

- Sabina jak ty cudownie wyglądasz! Usłyszałam wchodząc do toalety. 
- W ogóle wszystko tak idealnie pasuje do siebie, te wysokie szpilki i to od Louboutina powodują, że wyglądacie z Andrzejem idealnie! Może wybiorą was parą wieczoru? Dodała inna, mimowolnie spojrzałam na Sabinę Jeszkę w czerwonej dość dziwnej sukni z podejrzanym ogonem, wzrok zatrzymał się jednak na szpilkach. Szpilkach Wasilewskiej! Rękę dałabym sobie uciąć, że to jej szpilki! Pochodzą z limitowanej kolekcji, zostało wypuszczonych tylko 100 par, więc prawdopodobieństwo, że dwie Polki, by je wychwyciły było zbyt małe, może jednak. Uśmiechnęłam się do dziewcząt i podeszłam do lustra
- Sabi, wgl jak to się stało, że ty i Wrona? Przecież on podobno wrócił do tej swojej byłej! To zdecydowanie mnie zaciekawiło.
- No wiecie, dziewczyna nie ściana, a jak raz ją rzucił, to co stanie na drodze by rzucił ją drugi raz? Byłam już dziś u niego, zostawiłam tam telefon, oczywiście zorientuję się o tym w połowie imprezy, więc po gali wylądujemy u niego a skoro on nie zabrał jej to znaczy, że wyjechała, więc jest jak nic wyposzczony a odrobina alkoholu, odpowiedni nastrój, piękna kobieta i...  Nie mogłam tego słuchać, wyszłam z toalety. Hmmmm to jeszcze nie pora, by informować Ninę, muszę poszukać Andrzeja! 
- Aneta! Jak cudownie cię widzieć! Usłyszałam głos Oli. 
- Witaj Oleńko! 
- Nie uwierzysz co się stało! 
- Andrzej przyszedł na galę z Jeszką. Dodałam ponuro.
- Ooooo to poszedł po rozum do głowy i zadzwonił do Niny! Z ulgą powiedziała Ola.
- Nieeee, Wasilewska nawet nie wie nic o gali. Ale słyszałam teraz w toalecie jak Jeszka chwaliła się, że szykuje się na noc z Andrzejem! 
- Hahahah Antoni jej na to nie pozwoli! Roześmiała się Ola.
- Jak to Antoni? Co on ma do tego? Czułam się zdezorientowana.
- Bo Antoni zasikał buty Sabinie i Andrzej musiał pożyczyć jej jakieś Niny, na szczęście mają ten sam rozmiar!
- Żartujesz?! Hahahha! Widzisz jaka to mądra psina! Ale wiesz co mam chyba pomysł jak ją ukrócić! W kilku słowach opowiedziałam Oli o moim pomyśle. 

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:

Gala jak to gala ciągnęła się niemiłosiernie, Sabina cały czas adorowała Andrzeja, a ten ewidentnie miał ją w dupie. Co by o nim nie mówić, to w tym momencie byłam z niego dumna. Po części oficjalnej zaczął się bankiet. Nieco zmęczona tańcem dosiadłam się z Pawłem do stolika Kłosa i Wronki. Zaczęłyśmy z Olą wprowadzać nasz plan w życie. Robiłyśmy wszystko, by poczuła się wykluczona. Rozmawialiśmy o wakacjach sprzed kilku lat, o planach ślubnych. W pewnym momencie, oczywiście z solidarności jajników, z Olą przybliżyłyśmy krzesła do Jeszki, by z nią porozmawiać. Szybko okazało się, że dziewczyna nie jest głupia, jest po prostu tempa. Dlatego wróciłyśmy do rozmowy z chłopakami. Sabina, by wybrnąć z tego niezręcznego wykluczenia zerwała się do łazienki! 
- O kurwa!  Wyrwało się Andrzejowi! Wzrok wszystkich zebranych w sali skierował się na Jeszkę, z Olą spojrzałyśmy triumfatorsko na siebie, po czym na Sabinę, która stała przed nami w zdartej sukience, prezentując swoją seksowną bieliznę. Bo przecież tylko przypadkiem z Olą postawiłyśmy nogi naszych krzeseł na jej trenie od sukni.
- Nikt mnie tak nie ośmieszył! Dziewczyna podciągnęła suknie do góry i wybiegła z sali pośród salwy śmiechu unoszącej się w sali. Z Olą stuknęłyśmy się kieliszkami z szampanem, co wyrwało oniemiałych chłopaków z letargu.
- To wasza sprawka? Pierwszy zaczął Andrzej.
- Nie powiem, że niemiałyśmy w tym swojego udziału. Udałam speszoną.
- Mega! Piona laski! Karol zerwał się z miejsca, by przybić nam piątkę.
- Karol, weź się ogarnij! Rzucił Andrzej.
- Stary, przecież wszyscy mieliśmy jej dość! Gdyby mogła to bez oporu rzuciłaby się i przespała z tobą tu na stole przy wszystkich! Laski szacun! Dodał Karol.

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 18

Aneta:
- Aneta! Gerome od pięciu minut czekał na mnie na dole, jak zwykle nie potrafiłam się wybrać. Postanowiłam zrobić dziewczynom niespodziankę, myślą, że wyślę po nie helikopter a zobaczymy się dopiero w Marsylii. Rok temu podczas wakacji spędzonych tu z Pawłem zrobiłam wreszcie licencję pilota, nie chciałam im o tym mówić, bo pewnie namawiałyby mnie do częstego korzystania z Charliego a zdecydowanie bardziej potrzebuje go Gerome, zarządca mojego hotelu w Marsylii. Postanowiłam jednak dziś się przełamać i polecieć do Warszawy. Lądowisko mamy na dachu telewizji, więc od razu podskoczę podpisać kilka umów i stawię czoła swoim problemom. Poprosiłam Asię, by umówiła się z Pałem na lunch. Dużo myślałam o nas, o tym co było i co się zdarzyło i doszłam do wniosku, że nie mogę całe życie uciekać przed problemami. A on zasługuje na szacunek i szczerość. 
Spojrzałam jeszcze raz w lustro, biały kombinezon cudownie kontrastował z moją opaloną skórą, sandałki na szpilce od Louboutina sprawdzają się w każdych warunkach - nawet lotniczych, a czerwona szminka tylko podkreśla moją oliwkową opaleniznę. 

Kamila:
Spojrzałam na zegarek dochodziła 9:00 , o 16:00 ma przylecieć po nas helikopter, czyli mam jeszcze sporo czasu. Wasilewska jest na egzaminie, ja już jestem spakowana, Rafał w pracy, dokumenty, które po drodze do telewizji mam podrzucić do kancelarii przygotowałam. Czyżby już zaczęły mi się wakacje? Mamusiu mam odhaczoną całą checklistę "DO WYJAZDU". Spojrzałam na listę wiszącą obok "ŚLUB". Tu do odhaczenia zostały kwiaty, oprawa muzyczna oraz suknia ślubna. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Mam załatwione wszystko! Łącznie z sukienkami dla druhen, fryzjerem i wizażystą... a ciągle nie mam sukienki. Przecież do Warszawy wrócimy na dwa dni przed moim ślubem. Muszę znaleźć coś we Francji. Może Andzia zna jakieś butiki w Marsylii? Może zgodzą się by na chwilę gdzieś wyskoczyć? Ciekawe co właściwie zaplanowały? A musiały kombinować długo, skoro przedwczoraj oświadczyłam mojej sekretarce, że mam nieplanowany wyjazd a ona, że o wszystkim wie. Znając je to skończy się wypadem na Marsa i to tylko w tej łagodnej wersji. Dostrzegłam swoje odbicie w metalowej lodówce. Na mojej twarzy widoczne są znaki zmęczenia, oj te dwa tygodnie wolnego i w słoneczku dobrze mi zrobią przed weselem. 
Tylko co teraz... Hmm co robią ludzie w wolnych chwilach? Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyciągnęłam butelkę Bordeaux, jeden kieliszek, po drodze złapałam świeczki i ulubioną płytę oraz książkę. Czas na relaksującą kąpiel! 

Andrzej:
- Andrzej! Ziemia do Andrzeja! Spojrzałem a przede mną podskakiwał Karol. - Stary co się z Tobą dzieje? Sam zadzwoniłeś do mnie rano, czy nie pójdziemy na siłkę a teraz stoisz jak ta sirota na tej bieżni od 5 minut, nie odzywasz się, ani nic. Co jest Kracze?
- Bo Nina ma ten egzamin i później prosto jedzie do telewizji na helikopter i znika na dwa tygodnie! A ja nie wiem gdzie! Dzwoniłem do Pawła czy coś wiem, a ten powiedział, że nie ma zielonego pojęcia, ale przynajmniej jestem w lepszej sytuacji, bo wiem kiedy Ninuś leci i kiedy wraca a on nic. One organizują wieczór panieński Kamy... One trzy, młode, piękne... 
- Stary o czym ty mówisz? Jedna hajta się za dwa tygodnie, druga za pół roku a Twoja jak tylko wpadniesz na pomysł, by wyciągnąć to pudełeczko z sejfu!
- Skąd wiesz o sejfie? I skąd wiesz o pudełeczku?
- Endrju, nie znamy się od dziś. Posłał mi ironiczny uśmiech. - No dziś to ty się nie na ćwiczysz. Pędź pod ten szpital, uczelnię, czy pałac prezydencki, by powitać ją z kwiatami!


Nina:
- Anetaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zdaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaałam! Nie lubię mówić do poczty, ale zdaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaałaaaaaaaaaaam! Jestem taka szczęśliwa, jeszcze widzimy się za cztery godziny! No nie wierzę! Ale miałam farta, jeden z egzaminatorów widział, że o kurwa! Aneta sorry muszę kończyć. Kocham! 
- Co ty?  Tu? Jak? Przed bramą Szpitala stał Andrzej.  Ale nie zwykły Andrzej. Andrzej w garniturze, z czarnymi różami! Skąd Endrju wziął czarne róże, przecież one tylko w ... O Boże, o Boże! On klęknął.
- Nino Wiedźmo Wasilewska czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną. Jednym tchem powiedział mój książę. O cholera! O cholera!
- Taaaaaaaaaaaaaaaak! Usłyszałam nagle swój pisk! 
- Mamo! Mamo! To Andrzej Wrona! Mamo! Mamo! Jakieś małe dziecko ciągnęło swoją mamę w naszą stronę.
- Kochanie chodź, to nie on! 
- Jak nie on? Jak on? 
- No może i on! Ale prywatnie! Chodź Ziemuś! Jak z zza mgły docierały do mnie twarze przechodniów, słyszałam tylko bicie własnego serca, ale fakt, że chłopczyk, który rozpoznał Andrzeja i to w takiej chwili nazywa się Ziemowit to musi być znak. Cholerni dobry znak!

Aneta:
- Aneta! Nie wierzę! Kochanie to ty? Paweł w mgnieniu oka podniósł się z fotela i podbiegł do mnie, nim się spostrzegłam już byłam w jego ramionach. Jego ciepło, zapach, ta spontaniczna radość na mój widok zaowocowały łzami. Wiedziałam jednak, że muszę być silna. W momencie, gdy powtarzałam sobie, że jestem silna, jego usta musnęły mój kark i zmierzały ku moim ustom. Powstrzymam to! Nie ulegnę! Damn it! Raz się żyje! Jak on wspaniale całuje! - Dzień dobry Kochanie. Szepnął mi wprost do ucha, stałam i oniemiała patrzyłam na niego. Jeju jaka ja byłam głupia. 
- Witaj Paweł. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Wiedziałam jednak, że nie mogę ulec chwili i przeprowadzić rozmowę, tak jak to sobie zaplanowałam, kochana Joasia pomyślała o wszystkim i zarezerwowała dla nas cały taras, tak by nikt nam nie przeszkadzał. 

- Gdzie się podziewałaś? Smutne błękitne oczy Pawła, świadczyły o tym, że jest świadomy dlaczego zniknęłam i jest mu z tego powodu cholernie źle. Jak ja mu to wszystko powiem? 

Nina:
- AAAAAAAAAAAAAAAAneeeeetaaaaaaa! Rzuciłam się na moją przyjaciółkę. - Zostałam narzeczoną!
- To cudownie Kochanie! Błyskawicznie znalazłam się w uścisku siostry. Zaplanowałam sobie, że powiem dziewczynom wieczorem, ale jak zobaczyłam Anetę nie wytrzymałam! 
- Misiu, czemu masz czerwone oczy? Spostrzegłam, że makijaż Andzi jest poprawiany, czerwone spojówki świadczą o sporej ilości wylanych łez.
- Bo tak jakby ja już narzeczoną nie jestem. Zdradziłam Pawła, powiedziałam mu o tym a on wyszedł bez słowa. Ale to przez moją głupotę, więc ja się z tym uporam! Dziś zaczynamy świętowanie! Wszystko jest tak jak ustaliłyśmy, przy czym pozwolisz, że pierwszy dzień będzie tak jak ja to zaplanowałam. 
Martwiłam się o przyjaciółkę, ale znam ją nie od dziś, jeśli nie chce przy mnie teraz płakać to znaczy, że trzeba jej dać swobodę do działania, by sama pokonała smutki. Zresztą nie ukrywam, że cieszy mnie fakt ich rozstania, nigdy nie przepadałam za Pawłem. 
- Oooooo jest i Kama. Moje rozmyślania przerwała Aneta, która już schowała twarz za okularami przeciwsłonecznymi. - Kochane mam dla Was niespodziankę. Ku naszej niezwykłej dwutygodniowej przygodzie polecimy z niesamowitym pilotem. Jest młody, przystojny i cholernie skromny. Zapraszam na pokład. 
- Andzia a gdzie to ciacho? Ociepa rozglądała się dookoła.
- Stoi przed wami! A niech mnie! Aneta ma licencję pilota! Oj mamy wiele powodów do opijania dzisiaj!

Kamila:
- Paryż? - osz cholerka, Aneta chyba niedawno zrobiła tą licencję skoro pomyliła północną Francję z południową. 
- Kochane, przepraszam za małe zamieszanie, ale ostatnio Kama jak byłam u ciebie dostrzegłam twoje cudne checklisty. I przerażona odkryłam, że nie masz jeszcze sukni ślubnej!
- Coooooooo? Wasilewska spojrzała na mnie jak na wariatkę - Przecież się zapierałaś, że masz idealny fason. Spojrzała na mnie pochmurnie.
- Oj no bo wiecie, jak to jest.... Myśli się o wszystkich i o wszystkim... a dla siebie nie ma się czasu. 
- Dlatego umówiłam cię z moim drogim przyjacielem. Aneta uśmiechnęła się do mnie tajemniczo. - Na Ciebie Nina też czeka niespodzianka. Aneta uśmiechnęła się promiennie i już prowadziła nas ciasnymi uliczkami Paryża. Milczała całą drogę, z Wasilewską wymieniałyśmy tylko zdziwione miny. Nagle stanęłyśmy przed cudowną, starą kamienicą w stylu secesyjnym. Aneta wyciągnęła klucz, weszłyśmy do środka. Oczom nie mogłam uwierzyć. Śnieżnobiałe ściany , na nich zdjęcia modelek, marmurowe schody prowadzące na górę. Weszłyśmy na trzecie piętro. Przed nami ogromne drzwi, aż mnie ponosiło z ciekawości. Aneta zapukała trzy razy, uchyliły się drzwi, wyłoniła się mała, szczupła szatynka, jakaś prawda kryje się w stereotypie, że Francuzki nie grzeszą urodą. Aneta coś tam do niej zaszwargotała, ucałowały się w policzek. Weszłyśmy do cudownego loftu, bardzo klimatycznego, eleganckiego. Chłonęłam wszystko, wystrój idealnie trafił w mój gust. Nagle usłyszałam gruby męski głos dochodzący z pięterka loftu.
- Ma cherie Anet! Spojrzałam do góry a tam nie kto inny, jak sam Elie Saab, serce mi stanęło na moment, świat zawirował. 
- Kochanie, oto niespodzianka nr jeden. Topowy projektant zaprojektuje Twoją suknię ślubną. Dziewczyny poznajcie Eliego. Czułam się jak w bajce. Teraz dziewczyna, która otwarła drzwi zabrała mnie do przytulnego pokoiku, zrobiła lemoniadę arbuzową i podała do rozwiązania test osobowościowy, który ma Eliemu pomóc przy projektowaniu. 

Aneta:
To cudowne! Moja Nina się zaręczyła, pierścionek cudownie mienił się na jej zgrabnej dłoni. Przeglądała właśnie projekty Eliego. Myśli zapewne, że ta niespodzianka dla niej właśnie się realizuje, w końcu tyle razy prosiła mnie bym przywiozła ją do atelier Eliego. Ale to nie koniec. Będąc ostatnio u Eliego odkryłam, że przyjaciel Niny z czasów licealnych odbywa tu praktyki. 
- Wasilewska, gdzie masz swojego Edwarda?
Oto i on! Kubuś we własnej postaci! Nina rzuciła się na niego radośnie, spojrzała na mnie ze łzami w oczach wiedziałam, że jest szczęśliwa.  Uznałam, ze nie będę im przeszkadzać. Wzięłam swoją lemoniadę i przeszłam na taras. Kocham ten widok! 
- Anet, mam coś dla ciebie! Odwróciłam, w drzwiach stał Elie. - Zdobyłem koronki, do twojej sukni o których rozmawialiśmy. Mam i cały projekt! Rozpromieniony wręczył mi szkicownik z moją suknią ślubną. Była idealna! Taka o jakiej zawsze marzyłam, odzwierciedlająca mój charakter, ale i to co łączyło mnie i Pawła, na kolejnym szkicu smoking dla niego. Łzy popłynęły mi mimowolnie - Mam nadzieję, Skarbie, że to łzy radości. Nie wytrzymałam i wybuchłam. Elie jest jednym z nielicznych moich przyjaciół. Opowiedziałam mu o wszystkim. 

Paweł: 
I co ja mam zrobić? Drink za drinkiem... nic nie pomaga, wchodzi jak woda. Moja miłość mnie zdradziła. Nie chciałem słuchać  z kim! Nic mnie to nie obchodzi! Spojrzałem na telefon, by sprawdzić, która godzina. I znów ona! Filuternie uśmiecha się do mnie z tapety. Zdjęcie sprzed miesiąca. Zdjęcie mojej Anety. Kogo ja oszukuję przecież ją kocham! Zasłużyłem sobie na karę za moje zachowanie. Ale nie mogę jej stracić. Szybko zacząłem pisać sms'a:

"Kocham Cię. Zacznijmy od nowa. Z czystym kontem! Bawcie się dobrze! P."

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 17

Nina:
Nadszedł czas rozstania. Nie cierpię pożegnań. Pożegnałam się z mamą i wróciłam do domu. Do pustego domu…. przez te kilka dni było cudownie, a teraz znów zostałam sama z Antkiem. Po powrocie postanowiłam się spakować i przejrzeć ostatni raz notatki na jutrzejszy egzamin.  O 20 dostałam sms-a od Andrzeja. 
-Co robisz mała złośnico?
Odpisałam: 
Uczę się… 
To zrób sobie przerwę i otwórz mi drzwi. :*
Od razu podbiegłam do drzwi by otworzyć je ukochanemu.
- No nareszcie. Jadłaś coś? 
- Nie miałam kiedy. 
- Kaśka! Musisz jeść przecież! Idź do salonu a ja coś na szybko ugotuję nam. 
- To ja pójdę do gabinetu ogarnąć jeszcze kilka rzeczy. 

Andrzej:
Od razu udałem się do kuchni i zabrałem się za przygotowanie risotto z kurczakiem. Czułem, że tak będzie. Wasilewska jak już zacznie coś robić to zapomina o innych bardzo ważnych rzeczach takich jak np. jedzenie. Gdy wszystko się gotowało udałem się z Antkiem na spacer, bo po jego dziwnych ruchach domyśliłem się, że moja dziewczyna zapomniała o psie. Cała ona zawiana i zakręcona. Brakowało mi tego. Jej optymistyczne nastawienie na świat jest cudowne. Kiedy wróciłem nakryłem do stołu i poszukałem wina. Wszystko było gotowe tylko brakowało jeszcze jej. Udałem się do gabinetu by zaprosić ją na kolację.
- Kochanie kolacja już gotowa. 
- Już idę. Mmm jak pięknie pachnie. Co to? 
- Risotto z kurczakiem, mam nadzieję, że lubisz. Odsunąłem krzesło Ninie i sam skierowałem się na moje miejsce.
- Uwielbiam! Odpowiedziała z wielkim entuzjazmem moja ukochana.
- To się cieszę.
Po skonsumowaniu posiłku naczynia włożyłem do zmywarki i razem z moją dziewczyną udaliśmy się do salonu.

Aneta:
Jak ja kocham Marsylię… Po kolacji u Niny, a w zasadzie po imprezie w klubie potrzebowałam tego. Cholera co ja zrobiłam najlepszego. Po tym jak Paweł kolejny raz mnie wystawił załamałam się. Radzimir jest wspaniałym człowiekiem i to z nim ostatniej nocy zdradziłam swojego narzeczonego. Nie powiedziałam jeszcze o tym dziewczynom dlatego też czekam z utęsknieniem na ich jutrzejszy przyjazd. Po nocy spędzonej z Dębskim pojechałam na lotnisko i pierwsze co zakupiłam bilet do mojego raju. To był mój drugi dom. 

Nina:
- Sukienka jest, szpilki są, torebka jest, szminka jest, kolia jest. Wymieniałam cicho pod nosem.
- Miś, a ty masz jutro egzamin, czy randkę? Andrzej spojrzał na mnie znad książki.
- Oj tam! Nie znasz się! Jeśli mam się czuć pewnie, to muszę dobrze wyglądać! Odpowiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Bogu dzięki, że jestem mężczyzną. Andrzej uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie powiem, że też nie jestem za to wdzięczna. Hmmm dziwnie by było gdybyś było kobietą. Uśmiechnęłam się zadziornie. Andrzej po chwili załapał moją ironię, po czym zerwał się na równe nogi, pomalował się moją szminką, założył moje kochane perły, spojrzał na mnie filuternie i udając damski głos powiedział:
- No powiedz, nie miałabyś na mnie ochoty? Przecież widzę, że ci się podobam.
- Kochanie, ale nie wyglądasz jak kobieta, wyglądasz jak Conchita a to jest niesmaczne.
- Niesmaczne powiadasz? Niesmaczne? Poczyniłam kilka kroków do tyłu, a Andrzej dołączył do mnie, niczym tanecznym krokiem zaczęliśmy zbliżać się do wyjścia. Ja krok do tyłu, Andrzej do przodu już trzymałam klamkę w drzwiach by uciec z pokoju, ale Endrju zamknął mnie w żelaznym uścisku. Ręce położył na drzwiach, ja znalazłam się po środku.
 - Teraz mi księżniczko nie uciekniesz. Pocałował mnie mocno, władczo, wiedziałam jednak, że nie mogę się poddać pokusie i mu ulec. Miałam ochotę na małą zabawę, w końcu to nasza ostatnia noc przed moim wylotem do Marsylii. Gdy Andrzej zaczął się zatracać w pocałunku i mnie objął, jednocześnie wyswobadzając mnie z więzienia sięgnęłam ręką do klamki. Zgrabnie się odwróciłam i to księcia docisnęłam do drzwi, spojrzał na mnie lekko zdziwiony, że to ja przejmuję rolę władcy, ale poddał się bez zająknięcia, czasami się zastanawiałam, jak tak wielki człowiek, może być tak uległy w środku. Uśmiechnęłam się do niego i go pocałowałam. Jednocześnie dłonią odszukałam klamkę, nim się spostrzegł zbiegałam już po schodach na dół. Schowałam się w swoim gabinecie za zasłoną przy biurku. Tak jak się spodziewałam Andrzej założył, że schowałam się pod biurkiem. Wszedł do pokoju, niby nonszalancko rozglądając się po całym gabinecie, jednak jego wzrok ciągle uciekał pod biurko, nie przewidział, że mogę skryć się w tak oczywistym miejscu. Podszedł do biurka, odsunął krzesełko i powiedział
- Chyba cię mam, uciekinierko. W tym momencie schylił się pod biurko, wykorzystałam chwilę i wyłoniłam się zza zasłony i nałożyłam mu na oczy atłasową opaskę, którą używam w dzień, gdy chcę się zdrzemnąć.
- Chyba to ja mam ciebie. Powiedziałam triumfalnie. Oświeciłam małą lampkę na moim mahoniowym biurku. Pomogłam wstać Andrzejowi, po czym zaczęłam go rozbierać bardzo powoli. Zaczęłam od koszuli. Guziczek po guziczku, widziałam jak się niecierpliwi.

Andrzej:
Cholera, zaraz wyjdę z siebie, jeśli tak będzie się ze mną droczyć. Muszę to przyspieszyć. Chwyciłem koszulę, by ją ściągnąć przez głowę.
- Hola, hola. Drobne dłonie mojej złośnicy zatrzymały mnie wbrew pozorom silnym uścisku. - Gdzieś się panu śpieszy? Oj jaka szkoda. Nie widziałem co robi, nagle poczułem jakiś delikatny materiał na moich nadgarstkach. Posadziła mnie na fotelu. O cholerka! Przywiązała mnie do fotela! Takiej jej nie znałem. Boże tak ją kocham. Tylko ona potrafi mnie tak zaskakiwać. Boże ciekawe co dalej... Ściąga mi spodnie... Boże zaczyna się robić coraz ciekawiej... O matko! Jeden pocałunek, drugi, czułem jak jej delikatne usta muskają moją skórę na klatce piersiowej. To takie zaskakujące uczucie. Takie ekscytujące. Przez to że jej nie widzę, wszystko jest tysiąc razy wyraźniejsze. Nie wiem, czego się spodziewać, to takie magiczne. Poczułem, jak siada mi na kolanach, jej satynowa koszula nocna, delikatnie pieściła moją skórę. Nina pocałowała mnie wreszcie w usta. Boże... Jeszcze chwila i nie wytrzymam... Ooooo podniosła się. I? I? Ej, co jest...
- Nina? Kochanie?

Nina:
Hmmm teraz niech chwilę pocierpi. Jezu Wasilewska! Odważyłaś się! Nie poznaję sama siebie! Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze! Co on ze mną robi?

Aneta:
198 nieodebranych połączeń od Pawła. 53 maili również od niego. Boże co ja bym dała, by cofnąć czas. Pewnie odchodzi od zmysłów nie zostawiłam mu żadnej wiadomości. Po prostu zniknęłam. Na początku czułam jeszcze radość, że dostał za swoje, ale teraz. Już raz przecież przez to przechodziliśmy. Półtora roku temu nasze kłótnie i awantury sięgnęły apogeum. Było to na kilka miesięcy po przeprowadzce do Warszawy na stałe. Ja właśnie obroniłam doktorat, kursowałam między Warszawą a Katowicami. W Katowicach wykładałam na uniwerku, zaczynałam też wykładać na UKSW oraz UW, poza tym przenosiłam moją agencję marketingową do Warszawy, szukałam dyrektora oddziału w Katowicach, poza tym praca w Biurze Reklamy TVP, Paweł całymi dniami na zdjęciach, mieliśmy tak mało czasu dla siebie. Frustrację spowodowana brakiem czasu dla siebie, wyładowywaliśmy kłótniami. W pewnym momencie powiedziałam basta, nie będę tkwiła w toksycznym związku. Porozmawialiśmy i uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Choć łączyła nas telewizja udawało nam się nie widywać. Nina i tak nigdy nie przepadała za Pawłem, więc nie musiałam się obawiać, że z jej ust padnie jego imię, prędko zaczęła mnie swatać i tak wdałam się w krótki romans z kardiologiem, z którym Wasilewska odbywała staż. Jednak tak szybko, jak ten "związek" się zaczął tak szybko się skończył. To nie było to. Kilka miesięcy później odbywał się bal telewizji. Oczywiście wpadliśmy tam na siebie z Pawłem i wszystko wróciło, po stokroć silniej. Unormowaliśmy swoje życie, znaleźliśmy więcej czasu dla siebie. Po miesiącu Mazur mi się oświadczył. Wiedzieliśmy, że to rozstanie było dla nas próbą  a powrót ostatecznym dowodem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. W grudniu miał się odbyć nasz ślub... Boże dlaczego mówię w czasie przeszłym?  Koniec! To co wydarzyło się kilka dni temu było wielkim błędem. Na szczęście drogi moje i Radzimira nie powinny się skrzyżować. On nie wie nic na mój temat, wymknęłam się rano, gdy jeszcze spał, więc nie ma szans by mnie szukał a tym bardziej odnalazł. 
Koniec! Jutro wieczorem będą tu dziewczyny!  Muszę się otrząsnąć, zacząć pracować, maile od Joanny mnożą się niemiłosiernie. Zacznijmy od czegoś miłego. Hmmm nagłówek PLEBISCYT wydaje się obiecujący. Otwarłam maila... no tak plebiscyt na naj...

"Pani Aneto, 
Ruszamy z promocją nominowanych w naszym plebiscycie. Dostałam potwierdzenie, że gala finałowa odbędzie się w tym roku w Pałacu w Pszczynie. Po gali naturalnie odbędzie się bal charytatywny. Na szczęście ostatecznie RMF podpisał wersję wystosowaną przez Panią, my zajmujemy się tylko balem, oni galą. Jedynie musimy promować nominowanych no i oczywiście Pani będzie wręczać nagrodę. Poniżej lista nominowanych na: ..."

Dobra rzućmy okiem, czy Wronka i Paweł się załapali! Najlepszego aktora, aktorkę, scenarzystę, ble, ble, ble... o mamo MUZYKA. Spojrzałam na nominowanych no tak... Radzimir Dębski. Jak mogłoby go zabraknąć?
Wzięłam łyk mojego ulubione Tavela i spojrzałam na spokojną toń Śródziemnego.

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 16

Nina:
Po lunchu z Kamą postanowiłam wrócić do domu i pomóc mamie się spakować, która już jutro wracała do stanów. Stojąc w warszawskich korkach zastanawiałam się gdzie jest do cholery Wojtek? Co robi, gdzie nocował. Martwiłam się. Postanowiłam zadzwonić do niego. Jeden sygnał, drugi, trzeci, nareszcie… 
- Tak? 
- Wojtek gdzie Ty się podziewasz do jasnej cholery? Jedną z moich wad jest to, że jestem strasznie niecierpliwa i do tego wybuchowa. 
- Spokojnie nie krzycz na mnie. Zatrzymałem się u kumpla.
- Aha… wiesz, że możesz wrócić do mojego mieszkania? 
- Wiem i właśnie się wybierałem do Ciebie po moje rzeczy i jadę do Andrychowa.
- Ok ja będę w domu za jakieś 15 minut. Trzymaj się. 

Andrzej:
 Co to była za noc… Takie powroty i godzenie z Niną mogą być codziennie. Była to najcudowniejsza noc w moim życiu. Co ta kobieta robi ze mną, że ja Andrzej Wrona taki cichy, nieśmiały i spokojny jeśli chodzi oczywiście o kobiety robił takie rzeczy z moją ukochaną. Można powiedzieć, że od dzisiaj jestem polskim Christianem Greyem.  Nie spodziewałem się, że jestem zdolny do takich czynów, a jednak! Nigdy nie doświadczyłem tak cudownego i pełnego pikanterii seksu z dużą dawką miłości jaka płynie w naszych sercach. Po wspólnie spędzonej nocy z Wasilewską doszliśmy do wniosku, że nie będziemy mówić jak na razie o naszym powrocie. Gdy Nina jeszcze spała zostawiłem jej liścik na, którym widniały dwa słowa Kocham Cię. Pojechałem jeszcze do szpitala na sprawdzenie mojego palca. 

Nina:
Dojechałam do domu. Przed drzwiami zauważyłam czekające na mnie Wojtka. 
- Cześć… nie chciałem przez telefon tego Ci mówić. Przepraszam zachowałem się jak kretyn. Wybaczysz mi? 
- To prawda jesteś kretynem. Odpowiedziałam szczerząc się do chłopaka. - Wybaczam Ci, a teraz chodź. 
- Już nigdy nie  będę mieszał whisky z wódką. 
- Ha ha ha mam nadzieję. Odpowiedziałam wpuszczając chłopaka do mieszkania. 
- Ooo Wojtek miło Cię widzieć. Powiedziała z ironią mama.
- Dzień dobry. Pragnę przeprosić panią za moje wczorajsze zachowanie.
- Ależ wybaczam Ci mój drogi, dzięki Tobie moja córka wróciła do Andrzeja. 
We mnie się już zagotowało. Widziałam w oczach Wojtka to zaskoczenie i ból. Dlaczego moja matka zawsze musi się we wszystko wtrącać. Teraz już wszyscy będą wiedzieć, że znów jesteśmy razem.  
- Chodź Wojtek, pomogę Ci w pakowaniu. Powiedziałam do siatkarza ciągnąc go za sobą do pokoju.
- Czy to prawda, co powiedziała Twoja mam?
- W zasadzie to tak… 
- To dobrze, cieszę się. Pewnie jesteś szczęśliwa? 
- Wojtek dziwnie mi z Tobą o tym rozmawiać. 
- Ok ok już przestaje.
Pomogłam chłopakowi w pakowaniu i Wojtek nie reagując na moje prośby by został pożegnał się z moją mamą. Otwierając mu drzwi ujrzałam przed sobą Wronkę z dużym bukietem czerwonych róż. 
- Część Kochanieee…. oooo Wojtek cześć. Odpowiedział nieco zaskoczony Andrzej rzucając mi przy tym wrogie spojrzenie.
- Cześć i cześć ja już wychodzę. Pa Nina!. Powiedział Wojtek i prosto skierował się do windy.
- Po co przyszedł? Dopytywał się Endrju. 
- Po swoje rzeczy. Wchodź wielkoludzie, a nie stoisz w drzwiach.
- Już moje Ty maleństwo. Proszę to dla Ciebie! Dał mi bukiet róż i pocałował mnie w usta. 
- Maleństwo! Przepraszam bardzo ja mam normalny wzrost to Ty wyrosłeś. Powiedziałam do ukochanego pokazując mu przy tym język.
- Oj nie ładnie tak pokazywać język. Nie uczyli Cię w przedszkolu, że nie pokazuje się języka bo Ci krowa nasika? 
- Nie! Odpowiedziałam i uderzyłam go w ramię. 
- O Ty małpo zaraz Cię złapię! I jak małe dzieci zaczęliśmy ganiać się po całym mieszkaniu dopóki nie złapał mnie Wrona i zaczął gilgotać przez co zaczęłam krzyczeć i zarazem śmiać. Musiało być bardzo głośno, bo aż moja mama wyszła z sypialni zobaczyć co się dzieje.
- Co się dzieję?
- Yyy… Andrzej mnie łaskocze. Spojrzałam się na mamę i razem wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Po naszej tak zwanej  ”zabawie” zjedliśmy kolację przygotowaną przez moją mamę i udaliśmy się do mojej sypialni.
- Andrzej mam pewien problem?
- Tak kochanie? Mów jaki.
- Bo widzisz… ja w środę po egzaminie muszę gdzieś wyjechać na dwa tygodnie. 
- Ale jak to, gdzie jedziesz? 
- Obiecałam, że nie powiem, mogę tylko zdradzić, że będzie to taki babski kac Vegas.
- Że co? Nina nie strasz mnie! Co Ty wymyśliłaś? 
- O jej już od razu ja. Robimy z Andzią wieczór panieński dla Kamili.
- Aha no ok, ale powiesz mi gdzie jedziecie? 
- Nie! I mam do Ciebie małą taką maciupeńką prośbę. Powiedziałam wpatrując niczym jak kot ze Shreka w Andrzeja.
- Jaką?
- Zaopiekujesz się przez te dwa tygodnie moim małym, najsłodszym stworzonkiem jakim jest Antoś?
- Że psem? Przecież on warczy na mnie. Sama widziałaś wczoraj….
- Oj nie prawda. Antek kocha wszystkich!  Dałam całusa mężczyźnie. - Wronuś? Bo w sumie to najlepiej jak byś przez te dwa tygodnie tutaj zamieszkał. Antoś nie lubi spać u innych. Ostatnio jak nocował u Kamy zesikał się na dywan.
- Teraz to Wronuś… Kobieto gdybym Cię nie kochał nie pisałbym się na to. Mogę nawet już dziś przeprowadzić się do Ciebie. Powiedział Andrzej szczerząc się.
- Jesteś wspaniały! Ale jeśli chodzi o wspólne mieszkanie to jeszcze poczekamy z tym. Masz się wstawić w środę o 14, a teraz fruń do swojego domu mój kochany, bo muszę te ostatnie godziny spędzić z mamuśką.
- Pff fruń… Woli ja Cię za te sarkazmy kiedyś ukarzę! 
- Och panie i władco chyba prędzej ja. Odpowiedziałam wypychając Andrzeja z mojej sypialni w stronę holu.
- Jeszcze się przekonamy. Droczył się jeszcze przez chwilę, aż w końcu pożegnał się z moją mamą i pojechał do domu.

Rozdział 15

Nina:
Cholera jasna, jeszcze raz usłyszę "Tu Aneta, nie mogę teraz rozmawiać zostaw wiadomość po..." 
- Wrrrrrrr Aneta! Mnie nie interesuje co ty robisz ze swoim narzeczonym w południe, ale cholera jasna napisz chociaż sms'a, że żyjesz! Musimy pogadać. 
Gdy się rozłączyłam dostałam sms'a od Kamy "Rozmawiałaś już z Andzią?".
- Matko o czym?! Czym prędzej zadzwoniłam do Kamili. Ta w ogromnym skrócie streściła mi wczorajsze wyjście do clubu, rewelacje z życia Anety i fakt, że zniknęła nagle bez słowa. 
- Dobra, pewnie trzeźwieje po wczorajszym topieniu smutków, lub godzi się ze swym lubym. Mów lepiej czy siatkarskie brukowce zaczną niedługo znów pokazywać twoje zdjęcia z insynuacjami kiedy ślub bądź dziecko Wronków? Zaśmiała się radośnie Ociepa.
- Poczyniliśmy duuuuuuży krok ku zgodzie. Zarumieniłam się na samo wspomnienie wczorajszej nocy. To co się działo przeszło moje wszelkie oczekiwania.
- Halo! Wasilewska jesteś tam? Kama ze śmiechem próbowała wyrwać przyjaciółkę ze wspomnieniowego odpływu.
- Oj tam, oj tam. Rzuciłam jeszcze bardziej zawstydzona.
- No dobra! Dam ci spokój. Kamila zwijała się ze śmiechu po drugiej stronie słuchawki. 
- Lunch o 14:00 tam gdzie zwykle? Próbowałam zmienić temat. - W końcu musimy rozpocząć planowanie twojego panieńskiego! W słuchawce ciągle zanosił się śmiech Kamili, uśmiechnęłam się mimowolnie.- Dobra zołzo, kończę pa!
Zajrzałam do garderoby, by przyszykować strój na lunch. Spojrzałam na zegarek, dochodziło południe. Nie dawało mi spokoju, że Aneta ciągle nie odbiera. Jest szefową agencji reklamowej i od roku pełni funkcję dyrektora Telewizji Polskiej, ona sobie nigdy nie pozwala na znikanie ot tak. Postanowiłam zadzwonić do jej asystentki. 
- Nie, nie ma szefowej! Fuknęła na mnie groźnie na dzień dobry.
- Joasiu, ale co się dzieje? Próbowałam złagodzić dziewczynę.
- Oooo dzień dobry pani Nino. Przepraszam bardzo. Od rana wszyscy wydzwaniają, a ja nie wiem gdzie jest pani Aneta i nie wiem kiedy wróci. Dostałam od niej rozpiskę co i jak mam robić, ale ja nie wiem o co chodzi. Nie wiem kiedy wróci... Jak spytałam się pana Pawła, kiedy będzie pani Aneta to nic mi nie powiedział i trzasnął drzwiami! Biadoliła Asia.
- Czyli Paweł też nie wie gdzie jest Aneta? Spytałam przejęta.
- No chyba nie. W tym momencie usłyszałam sygnał gmaila, zerknęłam i zobaczyłam maila od Anety.
- Asiu muszę kończyć. Trzymaj się dziewczyno i nie daj się tym hienom! Rzuciłam szybko i prędko otworzyłam wiadomość.

Kochanie, 

Jestem w Marsylii zaczynam planowanie panieńskiego Kamili. Dołączcie do mnie czym prędzej. Tylko błagam nie mówcie nikomu, gdzie jestem...
Miś zrobiłam coś strasznego... Ale o tym gdy się zobaczymy. 
Napisz mi, kiedy będziecie mogły przylecieć to wyślę po Was helikopter. 

Buziaki, 
Twoja A.

Kamila:
- Ale jak to? Tak po prostu jest w Marsylii i na nas czeka? Nie mogłam wyjść z szoku po tym jak Nina zaserwowała mi newsa dotyczącego Anety.
- Napisała też, że zrobiła coś strasznego. Nie widziałaś nic? Wasilewska spojrzała na mnie z nadzieją.
- Nie... Wymieniłyśmy kilka słów na parkiecie, powiedziała mi o tym, że im się nie układa i poszła do baru, chciałam za nią biec, ale Rafał mnie powstrzymał, powiedział, że Andzia przecież nie lubi jak ktoś ją pociesza. Miał rację, więc zostałam z nim. Po chwili widziałam jak sączy drinka a piętnaście minut później już jej nie było. Kłos powiedział, że pewnie Paweł po nią przyjechał. Nie mogłam sobie darować, że przegapiłam moment zniknięcia Amy. - Ale skoro i on nie wie gdzie ona jest to znaczy...
- Chyba nie myślisz, że Aneta... z kimś... Nina zrobiła oczy jak 5 złotych.
- Nie, to nie w jej stylu. Próbowałam uspokoić przyjaciółkę, sama  jednak zaglądałam w zakamarki swej pamięci w poszukiwaniu jakiegokolwiek mężczyzny, z którym Szmit wczoraj rozmawiała i którego nie pogoniła i zdecydowanie nie mogłam sobie nikogo przypomnieć. 
- Grunt, że wiemy, że jest bezpieczna i planuje Ci panieński na cudownym Lazurowym Wybrzeżu. Nina obdarowała mnie promiennym uśmiechem.
- Czyli co? Lecimy w środę po Twoim egzaminie i zostajemy tam dwa tygodnie? Na myśl o dwutygodniowych wakacjach na południu Francji rozmarzyłam się. Już dawno nie byłam na prawdziwych wakacjach z przyjaciółkami. Najpierw studia prawnicze, później aplikacja, przeprowadzka, wyścig szczurów w kancelarii... oj marzę o chwili tylko dla siebie. A takie wakacje w południowym słońcu dobrze zrobią mojej skórze... 
- Kama, Ociepa, halo. Wasilewska wyrwała mnie z marzeń o cudownym słońcu, pogoda w Warszawie była poprawna, ale kreski 20 stopni nie przekraczały a o opalaniu można było tylko pomarzyć.
- Oj rozmarzyłam się na myśl o plaży, słoneczku i tych sexownych Francuzach serwujących nam drinki z palemką.
- Hahaha, zwłaszcza o tych Francuzach. Z ironią rzuciłam Nina.
- Zwłaszcza, tylko ani słowa Rafałowie. Ironicznie odpowiedziałam przyjaciółce. 
- Kochana, to twoje ostatnie tygodnie wolności, musimy zaplanować coś szalonego. Musisz zrobić rzeczy, o których nawet nie marzyłaś. Bo potem to wiesz... Mąż, pranie, gotowanie, później dzieci, pieluchy... 
- I śmierć. Dodałam do  jakże pozytywnej wyliczanki Niny. Boże ona ma rację, właśnie uświadomiłam sobie, że ona ma rację. Dwa miesiące temu nie byłam jeszcze zaręczona a za dwa tygodnie będę żoną. Nie będę się już mogła wycofać, uciec. Nie będzie miejsca na "zróbmy sobie przerwę". Nie ma już czasu, by upewnić się czy to na pewno ten. Jestem z Rafałem od końcówki technikum, toż to 10 lat. Nina w tym okresie była z trzema facetami, Aneta dwoma. Obie miały okazję sprawdzić, upewnić się. Wasilewska właśnie wróciła do pana nr 2, Aneta chwilowo nie wiem na czym stoi, ale do wczoraj również po kilkumiesięcznej przerwie wróciła do opcji nr 1. 
- Kama, ja żartowałam, spokojnie. Chyba nie dopadają cię te słynne przedślubne wątpliwości. Przyjaciółka próbowała mnie rozśmieszyć - Ej, weź nie żartuj, już wam prezent kupiłam, lepiej się szybko decyduj, bo nie chcę by moje solidnie zaoszczędzone grosze przepadły. Uśmiechnęłam się, ale nie miałam chwilowo sił o tym myśleć. 
- Kochanie, muszę wracać, mam umówionych klientów na 16:30 a wiesz, jaki jest teraz problem z korkami. Spojrzałam na telefon, by choć na moment uniknąć wzroku Wasilewskiej, zobaczyłam wiadomość od Rafała "Kochanie, co powiesz na szarlotkę? " No i jak go nie kochać? Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.

Rozdział 14

Aneta:
Spoglądam na zegarek jest 8:05 powoli wstaję z łóżka by nie obudzić jeszcze śpiącego Pawła i udaję się na palcach do łazienki. Po wykonaniu porannej toalety idę do kuchni zaparzam kawę, w międzyczasie przeglądam fb i wiadomości. Zaczyna wibrować mi telefon spoglądam na ekran, na którym widnieje napis Włodi. Naciskam zieloną słuchawkę i telefon przykładam do ucha.
- Hej Włodi! Witam się z siatkarzem.
- Hej mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.
- Nie już nie spałam.
- To dobrze. 
- Wojtek co jest? Zapytałam słysząc w jego głosie niepewność i strach.
- Bo widzisz ja… no bo ja. Jąka się chłopak - Dzwonię do Ciebie, by powiedzieć Ci, że chcę zerwać z Ninią.
- Jak to zerwać? Ale dlaczego? Co się stało. Zapytałam zdziwiona.
- Ona nadal kocha Andrzeja, a Andrzej ją. Nie mogę stać jej na przeszkodzie. 
- Wojtek… Zaczęłam, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Amanda nie ukrywajmy oni lgną do siebie i to widać na kilometr. 
- Wiem o tym. Powiedziałam smutno. 
- Anetko rozwesel się! Trzymam się i to jest najdziwniejsze. Zdałem sobie sprawę, że to było chyba tylko zauroczenie a im trzeba pomóc. Oboje  zachowują się jak małe dzieci i robią sobie na złość.
- To fakt. Oboje są uparci jak osły. Dzisiaj może podczas kolacji jak będzie chwila to pogadamy i ustalimy wszystko. Powiem też Kamili o tym i na pewno nam pomoże.
- Ja już dzwoniłem do Karola. Powiedziałem mu co zamierzam zrobić i powiedział, że też mi pomoże. 
- No to super! Włodi kończę, bo muszę zrobić śniadanie i jechać to telewizji jeszcze.
- Do zobaczenia na kolacji! Dzięki za wszystko!
- Nie ma za co. Pa! 
- Pa! Odpowiedziałam i od razu wykręciłam numer do Ociepy.

- Haloooo? Powiedziała zaspana jeszcze Kama.
- Przepraszam miś, że Cię budzę ale Włodi dzwonił i mamy misję!
- Jaką misję?
- Chce zerwać z Niną.
- Ale dlaczego? Przecież ją kocha. Nie rozumiem.
- Powiedział mi, że widzi po niej, że ona wciąż kocha Wronkę i, że nie chce być przeszkodą dla nich.
- Żartujesz?! 
- Nieee i prosił mnie bym mu pomogła ich znów zeswatać. I mam nadzieję, że nam w tym pomożesz?
- No jasne, że tak! Odpowiedziała z wielkim entuzjazmem Kama. - Powiedz mi tylko jak on się trzyma, w końcu ją kocha.
- Mi powiedział, że to było tylko zauroczenie. Nie wieżę mu. Kamaa on to dla niej z miłości robi na stówę! 
- Kurde, szkoda mi go. Oby poznał kogoś, kto będzie odwzajemniał jego uczucia. 
- To było do przewidzenia, że prędzej czy później ich związek się zakończy. Sama Nina mówiła, że myśli o zerwaniu.
-  No nic trzeba to załatwić. Ja będę u Wasilewskiej z Rafałem tak około 18 to pogadamy i ustalimy wszystko.
-  My z Pawłem też planujemy tak być na 18 więc do zobaczenia. Kocham!
- Ja też. Pa! 

Nina:
Mam jeszcze godzinę do przybycia gości ale ja już w sumie jestem gotowa. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Usiedliśmy się razem z Wojtkiem do salonu.
- Musimy porozmawiać. Powiedzieliśmy jednocześnie. 
- Wojtek ja… ja tak dalej nie mogę. Powiedziałam patrząc przenikliwym wzrokiem na chłopaka. - Wiem o Twojej bójce z Andrzejem. 
- Kto Ci powiedział? Odpowiedział zdenerwowanym głosem Włodarczyk. 
- Nie ważne kto. Ważne jest to, że nie od Ciebie się dowiedziałam. Cholera Wojtek! Jesteśmy razem i oczekuję od mojego chłopaka, że będzie ze mną szczery. 
- Nina ale co ja miałem Ci powiedzieć? Że przez to, że wszedłem do szatni cały w skowronkach dostałem od Wrony?
- Tak! Odpowiedziałam stanowczo podnosząc się z kanapy i kierując się w stronę balkonu.
- Nina to jest już nie ważne. Odpowiedział smutnym głosem Włodarczyk.
- Co jest nie ważne. Wojtek ja nie mogę być w takim związku. 
- To się cieszę, bo ja nie mogę być w trójkącie jaki tworzysz Ty, ja i Wrona. 
- O czym Ty człowieku mówisz!?
- Jak to o czym. Przecież widzę, że ciągnie was do siebie! Oboje się nadal kochacie. 
- Nie prawda! Odpowiedziałam unikając wzroku Wojtka, który przed sekundą znalazł się obok mnie.
- Prawda! I dlatego też zrywam z Tobą! Ninuś zależy mi na Tobie i nie chcę byś cierpiała. Kochasz go. Widać to po Tobie.
- Wojtuś ja Cię przepraszam. Mówiąc to wtuliłam się w siatkarza i zaczęłam płakać.
- Hej już cicho. Nie płacz, bo cały makijaż będziesz musiała od nowa robić. Odpowiedział Wojtek wycierając kciukiem spływające po moich policzkach łzy.
- Jesteś kochany. 
- No ba! I do tego najlepszym przyjacielem! Co nie moja przyjaciółko?
- Tak. Dziękuję Ci za wszystko!
- Nie no tego to jeszcze nie było. Dziękować mi za zerwanie z Tobą. Powiedział Wojtek i zaczął się śmiać, a ja razem z nim. 

Po kilku minutach naszego śmiechu udałam się jeszcze do łazienki, by sprawdzić jak trzyma się mój makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki zadzwonił dzwonek w domofonie. Nim się obejrzałam ktoś zapukał do drzwi. Jako gospodarz z gracją otworzyłam drzwi pierwszym gościom, którymi byli Ola z Karolem i Andrzej z rodzicami. Zaraz potem w drzwiach ukazały się moje przyjaciółki z partnerami i inni goście. Kolacja przebiegała bez zarzutu pomijając jeden mały incydent, gdy Kłos wstał chcąc wznieść toast.
- Chciałbym się z wami czymś podzielić. Powiedział Karol z tajemniczym uśmiechem na twarzy. - Ja i Ola pobieramy się! Wszyscy zaczęliśmy bić brawa  i gratulować przy czym siatkarz nas uspokoił.
- Ciiiii! Toast wznosimy za wszystkich zakochanych, a zwłaszcza za Ninę i Wojtka! 
- Raczej za Ninę i Andrzeja. Powiedział już nieco pijany Włodi.
- Cooo?! Odezwali się wszyscy chórem.  Ja natomiast spojrzałam się wrogim wzrokiem na Wojtka, pilnując się, by tylko nie spojrzeć się na zaskoczonego tak samo jak Endrju.
- Rozstaliśmy się. Krzyknął siatkarz wypijając jednym haustem zawartość swojego kieliszka i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Ja natomiast przeprosiłam gości i szybkim krokiem udałam się do swojej sypialni.

Andrzej:
Przy stole nastała grobowa cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, w końcu się odezwałem.
- Może pójdę do niej i zobaczę co z nią? Powiedziałem patrząc się przed siebie.
- Nie Andrzej najlepiej będzie jak my z Anetą zajrzymy do Niny. Powiedziała Kama kierując już się w stronę sypialni Wasilewskiej. Nie wytrzymałem jednak i podążyłem wolnym krokiem za nimi. Za zamkniętymi drzwiami słyszałem szloch dziewczyny.
- Ej Ninuś nie płacz. Nie jet wart tego. Powiedziała Aneta.
- Przyrzekam dziewczyny, że jak go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Powiedziała Wasilewska.
- Opił się chłopak i tyle, a że Cię kocha nadal nie może poradzić sobie z tym, że zerwałaś z nim. Powiedziała Ociepa.
- Ale dziewczyny to on zerwał ze mną. W sumie to oboje chcieliśmy ale on mnie wyprzedził. Gdzie on poszedł z tą nogą. Przecież dobrze wie, że nie może jej nadwyrężać. 
- Przestań się zamartwiać i nie płacz. Powiedziała Aneta. 
Postanowiłem wejść do sypialni Niny. Zapukałem i nie czekając na zaproszenie otworzyłem drzwi.
- Dziewczyny możecie zostawić nas samych? Powiedziałem. 

Aneta:
- Wrona, to nie najlepszy moment. - Fuknęła Kamila.
- Ociepka, wydaje mi się, że powinni ze sobą porozmawiać. Rzuciłam Kamili gromiące spojrzenie. Od samego początku nie była przekonana do związku Niny z Endrju. Nie jestem święta również ten związek mi nie leżał z początku, ale jak widziałam świetliki w oczach mojej małej czarownicy wiedziałam, że muszę zwalczyć negatywne uczucia, a jak zobaczyłam jak zależy na niej Endrju... No nie mogłam pozwolić by teraz gdy wszystko wreszcie obiera słuszny tor popsuła Kama. - No chodź... Zrobimy Wasilewskiej drinka!
- No niech ci będzie... Odparła Ociepa. Puściłam jeszcze oczko Ninie, spojrzałam znacząco na Andrzeja i  wyszłyśmy z sypialni Wasilewskiej.
- Dlaczego? Przecież znów będzie przez niego cierpieć. - Po chwili trochę zbyt głośno szepnęła Kama.
- Miśku, bardziej cierpieć niż bez niego to już na pewno nie będzie. 
- Ale przecież... 
- Ociepa... Spokojnie! Choć się napijemy! Musimy uspokoić towarzystwo!

Nina:
I co ja mam zrobić. Przecież nie spojrzę na niego. JAK JA MAM MU SPOJRZEĆ W OCZY? NO JAK? Przecież to jakaś paranoja... Jak ja mam zacząć...
- To prawda co Włodi powiedział? Na szczęście i nieszczęście ciszę przerwał mój Endrju. WRÓĆ WASILEWSKA NIE TWÓJ.
- Ale, że co? Przecież wszystko ok. Ja przyszłam poprawić make up. Póbowałam go zbyć... zapomniałam, że na niego to nie działa.
-Ej Czarownico! Mnie nie oszukasz... Pytałem, czy to prawda, że koniec Wojina, Włodwska... Boże jak dziwnie brzmią Wasze imiona razem. Zaśmiał się Wronka by rozładować sytuację... Tylko on to potrafił. Musiał zauważyć, że się uśmiechnęłam, bo podszedł do mnie bliżej. - Wiesz, że nie chciałem związku z Magdą, był to związek by zagłuszyć tęsknotę za tobą. To Ty podjęłaś decyzję o naszym rozstaniu, to ty zostawiłaś mnie bez prawa decyzji... Ale teraz to nie ma znaczenia, bo cię kocham głuptasie. Pocałował mnie. Świat się zatrzymał. W głowie pustka. Pierwszy raz od wielu lat poczułam spokój. Że wszystko wraca do normy. Wreszcie zrozumiałam, że bez niego nigdy nie będę spokojna. Nigdy nie będę całą Wasilewską.

Aneta:
- Anetko i co z nią? - Beata podeszła do mnie, gdy schodziłyśmy z Kamą po schodach.
- Będzie dobrze. Potrzebują z Andrzejem chwili dla siebie, więc wydaje mi się, że imprezę pasowałoby gdzieś przenieść. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, wiem ile pracy Was kosztowało, by to wszystko uszykować i...  Nim zdążyłam dokończyć mama Niny mi przerwała.
- Kochanie a ty myślisz, że po co to wszystko? - Spojrzała na mnie znacząco. W tym momencie zrozumiałam makiaweliczny plan, który uknuła Beata
- Aaaaah. Tyle tylko byłam w stanie z siebie wykrztusić - I rozumiem, że Aga też brała w tym udział?
- A jak myślisz? W tym momencie Beti przybrała minę, która zdecydowanie mogłaby zastąpić test DNA, na pewno z Wasilewską by się siebie nie wyparły. Mina ta pojawia się na ich twarzach, w momencie, gdy ich szatańskie plany wcielane są w życie.
- Ale o co chodzi? Ociepa ciągle walcząca z własnymi myślami, czy aby na pewno zrobiła dobrze  zostawiając Wasielewską z Endrju, nie nadążała za knującym rozumowaniem Beaty.
- Oj Kama. Uścisnęłam ją radośnie - Bo ta cała kolacja była po to by pogodzić tych skubańców. Uśmiechnęłam się widząc pochmurne spojrzenie Kamili, której ewidentnie nie spasowała ta idea, w końcu tak lubiła Włodiego - Choć musimy pogonić całą ferajnę. 
Weszłyśmy do salonu, w powietrzu czuć było panującą ekscytację. Pierwszy nie wytrzymał Karol. 
- Wrócili do siebie? Wybuchłam gromkim śmiechem.
- Jeszcze nie, ale jeśli chcemy im pomóc lepiej będzie, jak zmienimy lokalizację. Szybko dodałam
- Oooooo dzisiaj w Jazzie ma być jakaś impreza z muzyką na żywo. Może tam się wybierzemy? Zaproponowała Ola - Zadzwonię do Jacka, managera clubu i na pewno nas wpuszczą. 
- Świetny pomysł! Zawołała wesoło Kama.
- W takim razie zamawiam taksówki. Zawyrokowała Beata.
- A ja przypudruję nosek.  Uśmiechnęłam się i wyszłam do łazienki. Skupiona na poszukiwaniu szminki w mojej małej torebce, poczułam nagle ciepłe dłonie obejmujące mnie w talii, nie musiałam patrzeć w lustro by wiedzieć czyje to dłonie, ale tak kochałam ten chłodny wyraz błękitnych oczu. Choć ostatnio coraz częściej zdarzały się nam kłótnie wierzyłam, że to przetrwamy. 
- Kochanie, wiesz, że nie mogę z wami jechać do klubu. Powiedział Paweł - Prowadzę wieczorne wydanie wiadomości 
- Wiem... Ale przecież możesz do nas dojechać. Wiadomości kończą się  o 23:13.
- Mmmm, czyżby mnie pani kontrolowała, że zna pani mój rozkład dnia co do minuty. W jego oczach dostrzegałam filuterną zaczepkę, gdyby nie fakt, że zaraz przyjedzie taksówka, jesteśmy w domu mojej przyjaciółki, na dodatek wypełniony po brzegi, wykorzystałabym to spojrzenie i wieczór skończyłby się całkowicie inaczej. 
- Jako twoja szefowa muszę wiedzieć, co i kiedy porabiają moi pracownicy.  Spojrzałam na niego zadziornie.
- Każdy pracownik może liczyć na taką uwagę szefowej? Kontynuował grę. 
- Ależ skąd tylko ci najzdolniejsi... Bo to oni mogą liczyć na nagrodę. Ale widzę, że dziś będę musiała znaleźć sobie inne towarzystwo. Dalej prowokowałam.
- Ja ci dam. W mgnieniu oka odwrócił mnie ku sobie i pocałował władczo - Jesteś moja. Rozumiesz? Moja! A 23:30 będę w klubie
Uśmiechnęłam się triumfalnie, nałożyłam szminkę i wróciłam do wszystkich. 

PIĘTNAŚCIE MINUT PO PÓŁNOCY
- Aneta nie martw się. Kama próbowała mnie pocieszyć  - Może są korki?
- Kamilko! Jakie korki? Pan redaktor po prostu olał sprawę. A mówiłam mu… Urwałam, widząc przerażony wzrok Kamy - Tak Kama, to nie pierwszy raz. Od pewnego czasu Paweł czuje się zbyt pewnie, nie dba o mnie, nie ma go przy mnie gdy go potrzebuję. I nie patrz tak na mnie! Odwróciłam się i uciekłam z parkietu wprost do baru. Siadłam przy barze, zamówiłam drinka i rozejrzałam się po sali. Na parkiecie wirowali Kłos z Olą, Rafał z Ociepą, rodzice Andrzeja, nawet Beata z jakimś tajemniczym przystojniakiem .
- Trudny wieczór? - usłyszałam nagle ciepły, głęboki męski głos, odwróciłam się i ujrzałam Radzimira. Jak mogłabym go nie rozpoznać? Uznany ciachem roku, uwielbiany przez wszystkie Polki i większość gejów kompozytor. 
- Powiedzmy, że wieczór. Patrzyłam na niego chłodno, nie mogłam wyzbyć się tego spojrzenia, coś mnie w nim zmagnetyzowało. I to mnie niepokoiło. Zachwiał mój spokój na moment, pierwszy raz od wielu lat, poczułam, że mam ochotę go kokietować, że mam ochotę go uwieść. Boże niech zdarzy się cud, bo nie wiem, jak ta noc się skończy.