niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 27

Aneta:
Po cichu otwarłam drzwi domu i zapaliłam światło w kuchni. Zegar pokazywał 5:30, wyszłam od Kamili troszkę wcześniej, oficjalnie by nie spóźnić się do fryzjera a rzeczywiście nie mogłam spać przez Pawła. Zasłużył sobie na karę, ale czy aż na taką. Z lodówki wyciągnęłam otwartego po moim powrocie szampana. Dla odwagi wypiłam dwa kieliszki, lekko zaszumiało mi w głowie, po tak błyskawicznie dostarczonej dawce bąbelków na pusty żołądek. Po drodze zajrzałam do łazienki, by sprawdzić w lustrze jak wyglądam. Hmmmm a może dokończę to co zaczęłam? 
Wzięłam gorący prysznic, nałożyłam mocniejszy makijaż, włożyłam czarną koronkową bieliznę, czarne pończochy z podwiązkami i szpilki. 
Wchodząc po schodach na górę, czułam, że słabnę, bałam się jego reakcji. Nigdy się tak nie zachowałam. Wczoraj w przypływie szału wpadłam na szalony pomysł, by tak go ukarać. Uchyliłam drzwi, pierwsze promienie słoneczne wkradały się do naszej sypialni. Na łóżku leżał on. Przywiązany do rogów ogromnego łóżka. Uwielbiam patrzeć na jego wysportowane ciało, czasami się irytowałam jego meczami i treningami koszykówki. W takich momentach jednak jak ten, podziwiałam go niczym boga Himerosa. 
Weszłam nieco pewniej do sypialni, chciałam po cichu przejść do toaletki po moje perfumy, wtedy przypomniałam sobie, że jestem w szpilkach a w sypialni mamy marmurową posadzkę. Paweł niespokojnie poruszył się, jęknął gdy zorientował się, że nie ma swobody ruchu, otworzył oczy i z dziką wściekłością spojrzał na mnie, bez wątpienia i z ulgą mogłam stwierdzić, że nie była to wściekłość na zasadzie "I kill you" a zdecydowanie "Jak ja cię dorwę". Spodobało mi się to mroczne oblicze mego ukochanego. Bez słowa usiadłam na fotelu przed toaletką, wzięłam flakonik moich ukochanych perfum Si, skropiłam delikatnie swoje nadgarstki, następnie wtarłam odrobinę w okolicach uszu i dekoltu, każdy ruch wykonywałam dwa razy wolniej niż normalnie, w lustrze śledziłam wzrok Pawła. Wstałam i bardzo powoli, cały czas patrząc mu w oczy, zaczęłam rozwiązywać szlafrok. W duchu dziękowałam sobie, za szaleństwa w Paryżu i Mediolanie. Paweł z nowych kompletów bielizny ma tyle radości co ja. Powiedzmy, że była to inwestycja w przyszłość Zbliżyłam się do skraju łóżka. Zrzuciłam szlafrok, by pokazać mu się w całej okazałości. Niebieski oczy mojego narzeczonego, ściemniały i nabrały zwierzęcego blasku. Przejechałam dłonią delikatnie po jego kostkach, pochyliłam się i ucałowałam miejsce związania, jednocześnie uwalniając go z uwięzi. Przeszłam na drugą stronę i z wielką starannością powtórzyłam czynność. Paweł cały czas pochłaniał mnie wzrokiem, jednak niczego nie przyspieszał. Jak na fakt, że porzuciłam go samego, wczoraj, już mocno podnieconego, myślałam, że rzuci się na mnie z furią. Jednak magia panująca w naszej sypialni zdecydowanie i jemu odpowiadała. Hmmm dłonie? Czy to już czas? Wspięłam się na łóżko. Usiadłam na mym ukochanym okrakiem i namiętnie go pocałowałam. Odwzajemnił mój pocałunek, niczego nie przyspieszał, powoli, jednak coraz mocniej, silniej jego wargi łączyły się z moimi. Poczułam, że czegoś mi brak. Tak to już czas na jego dłonie. Nie odrywając się od niego, rozwiązałam mu dłonie, chciałam je rozmasować, jednak mój kochany je wyrwał i już miał pomysł jak je wykorzystać. Zdecydowanie ten poranek będzie niezapomniany. 

Nina:
Cholera 10:14 na 11:00 mam fryzjera! Jak z Kamą mogłyśmy zaspać w taki dzień! Nie zważałam na czerwone światła. Musiałam czym prędzej znaleźć się w domu, rozwiązać Andrzeja, sprawdzić stan jego smokingu, przygotować sukienkę, potwierdzić wizażystkę i pędzić do fryzjera! Wpadłam jak burza do naszego mieszkania. Naszego! Jak do pięknie brzmi, uśmiechnęłam się sama do siebie. Przywitała mnie wielka kałuża zaserwowana przez Tośka! Kurcze, przecież nie miał kto z nim wyjść! Później to posprzątam. Biegiem wpadłam do sypialni, by zbudzić mego księcia
- Dzień doooooooob!!! Co kurwa!? - trzeci raz w życiu mówię kurwa. I to nie bez powodu! Andrzeja nie ma w łóżku! Może pomyliłam łóżka? Może wczoraj byliśmy u niego... Zajrzałam do łazienki a tam MOJĄ ukochaną szminką napis "Nie bądź taka do przodu A.". Chwyciłam za telefon... Wyłączony. Gdzie on jest? Cholera.. Jak on się wydostał? Wróciłam do kuchni, by pochwycić coś do jedzenia i znaleźć Wronę. Że też dziś zachciało się Wronce fruwać... 
- KŁOS! - na stole stał opróżniony słoik nutelli. Trzymam ją na sytuacje kryzysowe, gdy wpadają do mnie dziewczyny. Andrzej uważa, że jest za mdła, a ja dbam o linię. Tylko Karollo pochłania jeden słoik na raz. Wykręciłam numer Oli, odebrała po drugim sygnale.
- Cześć Nina! Jak tam? - przywitała mnie radośnie.
- Cześć Oleńko! Nie mam za bardzo czasu, bo szykuję się na wesele, powiedz mi proszę tylko czy jest u was mój wielkolud? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Kochana nie ma. Pożarłam się w nocy z Karolem i wyszedł bez słowa. Nie wiem, gdzie się podziewa. 
- Ojej... Co się stało? - walka z czasem nie była tak ważna, usłyszałam załamany głos Oli i chciałam jej jakoś pomóc. 
- Wyobraź sobie, ktoś zadzwonił po 3:00 do nas, drugą noc z rzędu i chciał Karola gdzieś wyciągnąć. Tłumaczył, że kumpel w potrzebie. No to powiedziałam mu, że albo kumpel, albo ja. Pocałował mnie, przytulił się do mnie i zgasił światło. Już usypiałam a tu czuję, jak Karollo daje dyla z łóżka! Wyobrażasz to sobie?! 
- Olcia, to chyba moja wina... - powiedziałam smutno i pokrótce opowiedziałam co się stało. Andrzej pewnie miał telefon pod poduszką, a że Karola ma na szybkim wybieraniu to pewnie po wielu próbach udało mu się dodzwonić. Zaczęłam nerwowo krążyć po mieszkaniu. - Shit! Weszłam w kałużę Antoniego! Pokarało mnie! Olcia muszę kończyć! - weszłam do łazienki przy salonie, by wyciągnąć mop nagle patrzę a na lustrze kolejna wiadomość "Widzimy się na ślubie. Nie dzwoń. A." . - Wrrrrrr jak zwykle coś!

Kamila:
Spojrzałam na siebie w lustrze. Włosy miałam spięte w delikatny wysoki kok pod który dopięty był welon. Sukienka zrobiona z koronki, długa, prosta, delikatnie rozkloszowana na dole. Usta w kolorze fuksji, mimowolnie zerknęłam na wiązankę ślubną właśnie z fuksji stojącą obok. Jedyną biżuterią jaką miałam na sobie były diamentowe duże kolczyki oraz pierścionek zaręczynowy. Panująca dookoła cisza i spokój zamiast faktycznie mnie ukoić spowodowała, że zrobiło mi się niedobrze. 
- Ale ja wyglądam jak pyza!
- Jak urocza pyza! - usłyszałam dochodzące głosy zza drzwi - Nina ogarnij pośladki, robimy to dla naszej Kamy! 
- No ok! - do pokoju weszły moje dwie pierwsze druhny Nina i Aneta, ubrane w fuksjowe sukienki. Wasilewska pierwszy raz od dawna miała na sobie coś co nie było czarne, czerwone lub białe. Fuksję nosiła tylko na ustach. Ale muszę przyznać, że wyglądały super. Obie mają chłodną karnację, więc intensywny odcień fuksji wspaniale kontrastował z ich skórą. 
- Kama, jak ty pięknie wyglądasz! - pierwsza rozczuliła się Andzia - Najchętniej bym cię uściskała, ale boję się, że coś pogniotę, podrę... 
- Kamila, wyglądasz zjawiskowo! Rafał to wielki szczęściarz! Aaaaaaa! Mam to w nosie! - i już byłam w uścisku mojej kochanej Niny.
- Hmmhm - usłyszałyśmy odchrząknięcie, w drzwiach stał wikary - Kamilo, wszyscy już czekają. Gdy będziesz gotowa daj znać!
Spojrzałam na dziewczyny, Aneta podała mi wiązankę i pocałowała w policzek, Nina ostatni raz uściskała i szybko pobiegły zająć swoje miejsca. 

Nina:
- Czy ja dobrze widziałam, że przyjechałaś taksówką? - rzuciła szeptem Aneta.
- Tak  - odpowiedziałam sucho, zaczęłam przeglądać się w lustrze by nie napotkać oczu Andzi.
- Co jest? Przecież miałaś przyjechać z Endrju! 
- Tak jakby zniszczył mi szminkę i uciekł! 
- Co?! - Aneta zaczęła krztusić się ze śmiechu, pewnie gdyby nie fakt, że znajdujemy się przed wejściem do kościoła już leżała by na podłodze ze śmiechu.
- Nie wiem jak Paweł, ale Andrzej wyrwał się z więzów... 
- Nie pitol... - oczy Anety przypominały dwa talerze.
- Pseplasam, poprawis mi opaskę? - zerknęłam na dziewczynkę, która stała przede mną. Miała maksymalnie 4 latka, jak ja bym chciała takie maleństwo. Poprawiłam jej opaskę, uśmiechnęłam się do niej a ta posłała mi buziaczka i pobiegła na początek orszaku druhen. Ooo pierwsze dźwięki marsza weselnego! 

Rafał:
O Boże, zaczyna się. Drzwi główne się uchyliły, przodem szły nasze małe kuzynki, które sypały kwiatki, za nimi siostry Kamili, jej przyjaciółki ze studiów, o Aneta, Nina... Dziewczyny stanęły przed ołtarzem. Wstrzymałem oddech... O matko! Jaka ona jest piękna! W moim kierunku właśnie zmierzała moja Kamila! Moje słońce! Moje życie! Która już za moment stanie się moją żoną. Moją i tylko moją!

Nina: 
Idąc ku ołtarzowi czułam pewność, że jestem już na to gotowa. Jestem wreszcie spełniona, jestem z mężczyzną, którego kocham, mam dobrą pracę. Czego chcieć więcej? Wdech, wydech odwróciłam się. Zerknęłam na trzecią ławkę po mojej lewej stronie. A tam trzech przystojnych wielkoludów. Paweł, Włodi z dziewczyną a obok niego mój Andrzej. Bałam się spojrzeć mu w oczy, ale czułam, że on patrzy na mnie. Teraz mi i tak nic nie zrobi za wczoraj, będzie zły i tyle. Raz się żyje Wasilewska! Ledwo podniosłam wzrok i już tego żałowałam. Mój Miś trzymał w dłoni iphona, miał minę "moja cukierkowa Nina" i na 90% już byłam na insta, lub za moment będę. Kama zabiję cię za fuksję! 

Kamila: 
Cała uroczystość minęła mi nawet nie wiem, kiedy. Jejku jestem mężatką! Od dziś oficjalnie jestem Kamilą Ociepa-Musiał! Nie wierzę! W ciągu godziny zmieniło się moje życie. Teraz w kancelarii proboszcza pozostaliśmy tylko ja, Rafał, moja siostra oraz brat Rafała - nasi świadkowie. Spojrzałam na Rafała, na mojego męża... Zakręciły mi się łzy radości, muszę je powstrzymać, bo choć mam makijaż wodoodporny, to nie do końca wierzę w te cuda, a nie chcę wyglądać jak panda! 
- Kochani, teraz musicie podpisać tylko dokumenty i w  świetle praca kościelnego jak i świeckiego będziecie małżeństwem! - z zamyślenia wyrwał mnie proboszcz. 
- Ufff, już myślałam, że intercyzę! - zaśmiała się Wiktoria, spojrzałam na nią karcąco.
- No co? Wszyscy podpisują! - tyle miała na swoją obronę. No w sumie, szewc bez butów chodzi. Codziennie sygnuję swoim nazwiskiem kilkanaście intercyz... Może warto się zabezpieczyć? Przecież to tylko papierek. 
- Kamilo, zapraszam! - spojrzałam na proboszcza z piórem w dłoni, podeszłam, zasiadłam do biurka, uśmiechnęłam się do fotografa i złożyłam podpis. 

Aneta:
- Nina, wszyscy kwiaty mają? - po raz setny upewniałam się, że wszystko jest przed kościołem gotowe.
- Tak! Sprawdź tylko co z limuzyną, czy już czeka! - odwróciłam się troszkę za szybko i poślizgnęłam się na schodach.
- Mam cię! - zerknęłam na swego wybawiciela, jednak po jego głosie, już wiedziałam, że to Jimek.
- Dziękuję - obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem, unikając jego wzrok.
- Częściej możesz tak wpadać w moje ramiona. Ej, spokojnie! Nie spinaj się tak, piękna! Uszanuję każdą twoją decyzję. Każdą - spojrzałam mu w oczy, jego ciepłe brązowe oczy nie był teraz figlujące, a pełne nadziei. 
- A o to i młodzi! Brawa! - usłyszeliśmy z tłumu, w drzwiach pojawiła się Kamila z Rafałem, wyrwałam się z objęć Radzimira i dołączyłam do Wasilewskiej, która z naszymi mężczyznami obrzucała młodą parę kwiatami. Spojrzałam jeszcze przez ramię na Jimka, który zamiast patrzeć na zachwycającą pannę młodą, patrzył na mnie. 

Nina: 
- Odepnij mnie szybko! Uwolnij z tego! - błagałam Anetę, która wpadła jak torpeda do mojego pokoju. Amy już przebrana w długą sukienkę z białym gorsetem, wyszywanym złotymi kwiatami i żółtym szyfonowym dołem. Ten krój podkreślał jej posągową budowę. 
- Ok, tylko pod warunkiem, że opowiesz mi o co chodzi z Endrju! Jak spytałam Pawła, to zaczął płakać ze śmiechu! Też chcę się pośmiać!  - spojrzała na mnie z uporem. A miała argument. Wydobyć mnie z fuksjowej bezy! 
- No niech ci będzie! - oddałam się w ręce przyjaciółki. Gdy ta pomagała mi się przebrać, ja streszczałam jej to co zastałam na mieszkaniu. W momencie, gdy zadzwonił telefon, że Kama już przyjechała i zaraz będzie potrzebowała naszej pomocy, ja kończyłam przemyślenia o mym Endrju a Aneta zapinała mi kolię. 
- Gotowe! - z dumą spojrzała na moje odbicie przyjaciółka. Podczas ślubu moje niesforne loki uciekły z koka, więc teraz Aneta pomogła mi je na nowo upiąć, tak by odsłonić szyję. Nikomu nie jest dziwne, że najchętniej wskoczyłabym w czarną sukienkę, na ślub mi jednak nie wypada - choć na Anety mam mieć dyspensę. Więc postawiłam na mocno granatową długą suknię z odsłoniętymi plecami. 
- Niech mi teraz Endrju podskoczy! - roześmiałam się serdecznie z przyjaciółką. I tak rozbawione wpadłyśmy do Kamy.
- No nie wierzę! - spojrzała na nas Kamila.
- Ale o co chodzi? - spytała Aneta.
- Ja tu przyszłam, by uwolnić się od długiej kreacji, a wy robicie mi tu pokaz mody! - pokazała nam język.
- Oj głuptasie! Już mężatka a zero powagi! - też pokazałam jej język.
- Bo wiesz, Kamila, teraz czeka cię pranie, sprzątanie, gotowanie, dzieci, przedszkola i śmierć. - śmiertelnie poważnie, zacytowała mnie Aneta.
- Dobra, dobra! Bez takich! Uwolnijcie mnie z koronek i dajcie mi moją cudną dolly-dress  po chwili przed nami stała nasza JUŻ pani młoda w uroczej białej, koronkowej sukience przed kolano, zwężanej w talii. Trzeba przyznać, ze wyglądała przecudownie. Lekko, delikatnie, dziewczęco. 
- Twój mąż oszaleje - powiedziała Aneta, wyciągając z mojej torebki iphona, spojrzałam na nią pytająco - No, co? Fotka musi być, a tylko ty jesteś królową insta!

Kamila:
- Aneta? - zagadałam do przyjaciółki.
- Co jest Kama? 
- Widziałaś Wasilewską?
- Wiesz co z 15 minut temu tańczyła z Pawłem. Ale później znikła mi z oczu. A coś się dzieje?
- No właśnie nie wiem. Widziałam jakieś napięcie między nią a Wroną. W ogóle ze sobą nie rozmawiają, uśmiechają się sztucznie - zauważyłam, że Aneta powstrzymuje śmiech.
- Powiedzmy, że Endrju popsuł wczorajszą karę i jeszcze zniszczył Ninie szminkę, więc jeśli nie rozładują napięcia to się nie pogodzą. Jeszcze królewicz z rana jedzie do puszczy.... 
- Aaaaa... Czyli zapewne pracują nad małymi Wronkami - wybuchłam śmiechem widząc minę Anety.
- No może nie nad małymi Wronkami, Nina przed ślubem sobie na to nie pozwoli. Ale nad porozumieniem na pewno. 
- A wy nie myślicie o jakiś małych redaktorach? - uśmiechnęłam się do Anety.
- Kamila, spokojnie! Zostało pół roku do ślubu i do tego czasu mam schudnąć a nie przytyć - puściła mi oczko.
- Ale coś tak stronisz od alkoholu... - drążyłam temat, bo widziałam, że coś jest nie tak.
- Nieee... Po prostu nie mam ochoty, spokojnie. Ale powiem ci, że bawię się świetnie. Cudowni ludzie, atmosfera, jedzenie...
- A muzyka? - Aneta spojrzała smutno na miejsce orkiestry, gdzie za klawiszami siedział właśnie Jimek.
- Muzyka genialna. Nina załatwiła ci najlepszego kompozytora ostatnich lat. 
- Czy pani młoda zaszczyci mnie tańcem? - dołączył do nas Paweł.
- Z przyjemnością - i już wirowałam z Pawłem na parkiecie.

Aneta:
Korzystając z sytuacji, że Pablo tańczy z Kamilą, pójdę do toalety. Wychodząc z sali usłyszałam, że ktoś za mną idzie. 
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. - usłyszałam Radzimira, przez te wszystkie godziny tak pięknie udawało mi się go unikać, a tu nagle bum.
- Tak, wyśmienicie gracie, ja mam wspaniałego partnera. Czego chcieć więcej? 
- Miłości? 
- No teraz to się zapominasz - odwróciłam się do Radzimira, chwyciłam za poły jego garnituru i spojrzałam wściekle prosto w jego oczy - Nie masz prawa wypowiadać się w sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia. Już ci wytłumaczyłam, że to co wydarzyło się tamtej nocy było jednorazowym błędem, pomyłką. Nie mam zamiaru zostawiać Pawła dla ciebie. Nigdy się to nie zmieni! Zrozum wreszcie! Kocham Pawła! A z uczuciami się nie rozmawia. Nie ważne, jak bardzo będziesz się starał co najwyżej możesz mnie zafascynować, ale nigdy nie spowodujesz, że cię pokocham. - Radzimir przyciągnął mnie do siebie, starał się pocałować, jednak odskoczyłam od niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek. - Nigdy nie próbuj więcej ze mną tych sztuczek, bo pożałujesz! - odwróciłam się od niego i podeszłam do drzwi toalety, nie mogłam ich jednak otworzyć. Zapukałam. Po chwili usłyszałam
- Nareszcie! Zróbcie wreszcie coś z tym zamkiem!
- Wasilewska?! - rozpoznałam głos przyjaciółki. 
- Aneta?! Chwała panu! Zatrzasnęliśmy się w łazience! 
- Ok, już idę po... - w tym momencie Radzimir dołączył do nas z zarządcą dworku. Po chwili Nina i Endrju byli wolni. - Ale jak to się stało, że tam się zatrzasnęliście? 
- Normalnie. Weszliśmy do łazienki, ja poszłam do damskiej, on do męskiej. Już chciałam wyjść, ale uznałam, że czas się pogodzić no i zamknęłam na klucz, czekając, aż Endrju do mnie dołączy. Troszkę zaczęliśmy się spierać i chciał wyjść z łazienki, nie wiedział, że drzwi są zamknięte i zaczął szarpać się z klamką i ją wyrwał. Oboje zostawiliśmy telefony na stole, a jak na złość nikt do tej łazienki nie chodzi. Spadłaś nam z nieba!
- Ale chyba mieliście okazję się pogodzić? - puściłam oczko przyjaciółce, zerkając na rozmierzwioną fryzurę. 
- Oj tam, oj tam! Ty lepiej mów co tu robisz z Radzimirem?!
- Bez obaw! Na pewno, nie miałam zamiaru zagospodarować łazienki, tak jak wy. Wytłumaczyłam mu, na czym stoi nasza relacja. 
- Aneta! Nina! Tu jesteście! Kama was szuka! - do łazienki wpadł Paweł.

Nina: 
- Hahhahahaahha! Czyż oni nie wyglądają pięknie? - stuknęłam się z Pawłem kieliszkiem szampana. Na parkiecie wirowali właśnie Aneta w welonie Kamili z Andrzejem w muszce Rafała. Z Pawłem obraliśmy strategię pierwszy rząd, potem uciekać. Aneta z Andrzejem zaryzykowali ostatni i welon oraz mucha wylądowały tuż pod ich stopami. Jak sobie przypomnę minę mojego Andrzeja! - Hahahaha!
- Nina nie bądź taka wredna! Niebawem ty tak będziesz tańcować w welonie. Właśnie macie już datę? - spytał Paweł.
- Nieeee... Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale wiesz jak jest. Zaręczyny to dopiero początek. Nie muszę się śpieszyć od razu tak jak Kamila i Rafał. 
- Oj głuptasie, przecież pięknie ci będzie w bia... znaczy czarnej sukni ślubnej! Cóż to będzie za wydarzenie! - oboje szczerze się roześmialiśmy - Choć dołączymy do nich, bo jeszcze sami do ślubu pójdą.

Andrzej: 
- Nina, a może dokończymy to co zaczęliśmy w łazience? - podszedłem do mojej małej czarownicy.
- Andrzej, ale już jest po 5:00 a już o 9:30 jesteś umówiony z Karolem. Musisz być wypoczęty... 
- To pomóż mi zadbać żebym był zrelaksowany.. Taki krótki sen, pani doktor może mnie tylko rozbić, a nic dobrego nie zrobi... 
- Tak pan mówi, panie siatkarzu.. - Nina delikatnie popchnęła mnie na łóżko, siadła na mnie okrakiem i zaczęła całować. Jak ja będę za nią tęsknić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz