niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 31

Nina:
Kiedy weszłam do środka Bartman siedział na moim miejscu. 
- Dzień dobry, ale to miejsce akurat jest moje. - powiedziałam do siatkarza.
- Cześć Nina. - odpowiedział wstając i podchodząc do mnie. W tym momencie akurat weszła pielęgniarka przynosząc mi kawę. 
- Dziękuję Sylwia. - uśmiechnęłam się do pielęgniarki i snów spojrzałam na siatkarza upijając łyk kawy.
- Czemu dla mnie nie jesteś taka miła? 
- Bo pan na to nie zasługuje. Jak badania? Rozumiem, że już wszystkie są zrobione.
- Postanowiłem zmienić lekarza. - odpowiedział świdrując mnie wzrokiem. Mam nadzieję, że tylko mi się wydaje ale czy on czasem nie rozbiera mnie wzrokiem? 
- To się bardzo cieszę. Więc żegnam pana.
- Nie tak prędko. Zrobiłem to, bo sama powiedziałaś, że nie spoufalasz się z pacjentami. Teraz jak już nim nie jestem zapraszam na kawę.
- Mam już kawę nie widzisz? Nawet jeśli teraz bym jej nie miała nigdzie nie pójdę. 
- Jeszcze się przekonamy. Myślisz, że nie wiem… Lecisz tylko na siatkarzy w swojej kolekcji masz Kurka, Włodarczyka i Wronę. Jesteśmy podobni jeśli chodzi o zmianę ciągle partnerów. 
- Dla Twojej wiadomości z Andrzejem planujemy ślub, a teraz wyjdź.
- Lubię jak tak się denerwujesz. Jesteś taka gorąca…- na te słowa zareagowałam instynktownie, oblałam go kawą. - Kurwa zwariowałaś! To jest wrzątek! - dodał.
- Sam powiedziałeś, że jestem gorąca- uśmiechnęłam się triumfalnie i usiadłam na swoim fotelu.
- Zemszczę się jeszcze! - powiedział i wyszedł.

Aneta:
Od rana jestem w rozjazdach. Biuro - hotel Hilton i tak w kółko. Zostały 3 dni do gali… a ja nie mam jeszcze połowy ustalonej. Jeszcze do tego moja kreacja i partner. Nie wypada iść na galę samej, a teraz jak nie jestem z Pawłem mam poważny problem. Nina coś wczoraj wspominała, że postara mi się kogoś załatwić, ale znając ją wolę nie ryzykować. Kto wie co ta mała czarownica może wykombinować. Stojąc w korku spojrzałam na telefon, który rzuciłam na siedzenie. - Kurde Radzimir! - Zastanawiałam się czy odebrać czy nie. W końcu ciekawość wygrała i nacisnęłam głośnik. 
- Witaj Aneto. - powiedział tym swoim seksownym głosem. 
- Dzień dobry Radzimirze. - powiedziałam nieco trzęsącym się głosem.  Jak ten facet na mnie działa! Andzia bądź poważna. 
- W piątek wracam do Warszawy i chciałbym się z tobą spotkać jeszcze przed galą. 
- Nie ma sprawy. Mam tylko nadzieję, że uporam się ze wszystkim do piątku.
- Uporasz a jak nie to Ci pomogę. Więc jak piątek w Hotelu Bristol o 16 odpowiada Ci? 
- Jak najbardziej. Do zobaczenia w takim razie.
- Aneta! Nie rozłączaj się jeszcze! - krzyknął wręcz do słuchawki.
- Tak? 
- Wiem o Tobie i Pawle. Trochę to nie kulturalne z mojej strony, że pytam się o to przez telefon ale dłużej nie wytrzymam. - przerwałam mu jego słowotok i zapytałam się o co chodzi. - Aneto czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na galę jako moja osoba towarzysząca?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Milczałam przez chwilę, aż nie przerwał mi mojego milczenia dźwięk klaksonu dobiegającego z samochodu, który stał za mną. No tak zielone… - Chętnie - odpowiedziałam. 
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. Więc do zobaczenia w piątek. 
- Cześć. - o kurde, o kurde, o kurde!!! Idę z Radzimirem! Może to tak właśnie miało być! Wykręciłam szybko numer do Wasilewskiej, by podzielić się z nią wspaniałą nowiną. Jak to Nina nie miała teraz zbytnio czasu i umówiłyśmy się na 17 w Arkadii. 

Nina:
Godzina 14:30 nareszcie! Właśnie skończyłam na dziś pracę. Umówiłam się z Anetą na 17 więc postanowiłam pojechać do domu zjeść coś, przebrać się i oczywiście wyjść na spacer z Tosiem. Wjeżdżając na parking zauważyłam, że za mną jedzie mój nowy sąsiad. Zaparkowałam na swoim miejscu, wzięłam swoją torbę lekarską i wyszłam z samochodu powoli zmierzając ku siedzącemu w Land Roverze sąsiadowi. Podeszłam do zaciemnionej szyby i zapukałam. Odsunęłam się i czekałam, aż mój nowy sąsiad wysiądzie łaskawie ze swojego samochodu. Ku mojemu zaskoczeniu moim nowym sąsiadem okazał się ten cholerny, arogancki, debil Bartman!!!!
-  To Ty!!! - krzyknęłam do niego.
- Ooo kogo moje oczy widzą. Śledzisz mnie? Czy może stęskniłaś się za mną? 
- Ja tutaj mieszkam idioto! 
- Ja też. - uśmiechnął się arogancko i przybliżył do mnie.
- Nie zbliżaj się! Lepiej idź na kurs prawa jazdy! Rano obrysowałeś mi samochód!
- Cooo? Ja jestem najlepszym kierowcą! To Ty parkujesz źle. Tylko Ty zajmujesz dwa miejsca jak parkujesz! Sama idź na kurs! 
- Nie prawda nie zajęłam dwóch miejsc! Wyślę Ci kosztorys. Jutro jadę do lakiernika i nie mam zamiaru płacić za coś czego nie zrobiłam! 
- Dobrze niech Ci będzie, a teraz może jako sąsiedzi zapoznamy się lepiej?
- Nie jestem typową sąsiadką. Nawet nie licz na to, że możesz przyjść pożyczyć cukier czy co tam sąsiedzi sobie pożyczają! Ba! Ty nawet nie wjeżdżaj na moje piętro!
- Nie wjeżdżać na twoje piętro? Hahaha powiesz mi może jeszcze, że to Ty mieszkasz na ostatnim piętrze i to przez ciebie nie mam tego apartamentu na który miałem cholerną chrapkę!
- Tak to ja i dla Twojej wiadomości mieszkam tu już od pięciu lat! - powiedziałam nie czekając na odpowiedź siatkarza wkurzona weszłam do windy, a za mną oczywiście on! Jak ja go nienawidzę! Wcisnęłam guzik na ostatnie piętro i próbowałam nie zwracać na niego uwagi. Zaraz mnie coś trafi….
- Co się tak na mnie wciąż gapisz!? - powiedziałam.
- To przez twoje wargi… Ciągle je przygryzasz, a ja jak to widzę mam ochotę zrobić to… - przybliżył się do mnie i wbił się w moje usta… a ja zamiast go odepchnąć odwzajemniłam pocałunek. Dopiero po jakiejś chwili jak para staruszków weszła na ósmym piętrze oderwaliśmy się od siebie. Co ja najlepszego zrobiłam… 9, 10, 11, 12 piętro wyszli… Znów zostałam sama z Bartmanem. 
- Więcej się nie zbliżaj do mnie. 
- Ale sama widziałaś… Nie udawaj, że tego nie poczułaś. Nina…
- Nic nie poczułam…  A co do całowania całujesz fatalnie panie Bartman! Śliniłeś się jak świnia! Od razu jak wejdę do mieszkania idę umyć zęby, bo zwymiotuję!
- Ja tak samo zrobię. Myślałem, że całuję się z szybą a nie kobietą! Poza tym jesteś płaska jak deska! 
- Płaska? A Ty to może masz większego niż średnia krajowa co? - spojrzałam się na jego krocze - Hahahaha Ty nawet średniej krajowej nie masz. Jakie maleństwo… mój pies ma większego! 
- Chcesz się przekonać? - złapał się za pasek.
- Nie, nie mam zamiaru mieć potem koszmarów w nocy. - 23 piętro całe szczęście… 
- Jeszcze będziesz mnie błagać pani ordynator. - wyszedł z windy… Drzwi windy się zamknęły a ja wysiadłam na swoim piętrze i oparłam się o framugę drzwi do mojego mieszkania.

3 komentarze:

  1. Czy on musi być taki nachalny. Niech da sobie spokój, bo Nina nie jest nim zainteresowana. Oby tylko ona głupot nie narobiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież ty go chyba kochasz? Właśnie "chyba". To jest kluczowe słowo.
    Jesteś taka głupia, bo nie wiesz czy kochasz czy nie? A może ty nie potrafisz kochać? Nie potrafisz tylko jeszcze o tym nie wiesz. Powiem ci tylko jedno: Zdradzisz go.Ale nie jeden raz...-Oto część mojego prologu. Właśnie zaczynam. Mam nadzieję, że cię zachęciłam i wejdziesz, zobaczysz. Będzie mi bardzo miło.
    http://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam Kamka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z chęcią odwiedzę Twój blog :)
    Co do mojego opowiadania to hmm... przepraszam ale musiałam trochę zamieszać :)

    OdpowiedzUsuń