Nina:
W drodze do domu od razu zadzwoniłam do Wrony:
- Andrzej! - krzyknęłam do słuchawki - Jeżeli ty mi wywiniesz kiedyś taki numer to obiecuję Ci, że cię wykastruje i później spale na stosie! - dodałam.
- Kobieto uspokój się o co Ci chodzi? - powiedział cicho ale stanowczo.
- Co się stało? Paweł zrobił dziecko innej!
- Cooooooo? Jak to Paweł będzie miał dziecko z inną?
- Tak Andrzej.
- Kochanie a Ty przypadkiem niczego nie piłaś? - zapytał się mnie Andrzej.
- Do jasnej cholery a co to ma niby do rzeczy?
- Oj dużo kochanie. Teraz kładź się spać i jutro porozmawiamy.
- Ale Andrzej. - powiedziałam i odpowiedział mi sygnał przerwanego połączenia. Ja pierdziele w tak ważnej sprawie on się rozłącza! Już ja mu pokażę jak wróci z tej puszczy.
Andrzej:
Kiedyś to ja zwariuję przez tą Wasilewską. Na początku myślałem, że może sobie coś ubzdurała ale jak próbowałem dodzwonić się do Pablo bez skutku oczywiście zacząłem się martwić. W stolicy teraz nie ma mnie ani Kamy, a Aneta jeśli to prawda co mówiła Nina też mi teraz nie pomoże. Postanowiłem zadzwonić do Radzimira, który jest jeszcze w Warszawie, by pojechał do Niny.
Nina:
Kto się tak dobija o trzeciej nad ranem. Może to Aneta chce pogadać? Wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi mojemu nocnemu gościowi.
- Tosiek uspokój się! - powiedziałam do szczekającego psa. - Już otwieram! - powiedziałam i otworzyłam drzwi. - Radzimir co cię sprowadza do mnie o tej porze?
- Cześć Nina. Przyjechałem sprawdzić jak się czujesz…. bo Andrzej mnie poprosił o to.
- Tak bo ten idiota myśli, że piję całymi dniami i wymyślam sobie różne bajki na temat moich przyjaciół - powiedziałam zezłoszczona.
- Ej co się stało? Powiesz mi?
Opowiedziałam Radzimirowi wszystko od samego początku zaczynając od wyznania Pawłowi przez Andzie, że go zdradziła kończąc na dziecku z inną. Nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony muzyka, bez słowa wybiegł z mieszkania nie zamykając nawet za sobą drzwi. Ja wybiegłam za nim ale nie chciałam krzyczeć, by nie obudzić sąsiadów. Wybiegłam na parking i o mało co nie zostałam rozjechana przez Radzimira. Jak poparzony wyskoczył z samochodu pytając czy nic mi się nie stało.
- Nie nic mi nie jest. Powiedź gdzie jedziesz? - zapytałam mężczyznę.
- Jak to gdzie do niej.
- Ale Radzimir ona teraz potrzebuje tego by być sama.
- Nie zostawię jej teraz. To wszystko moja wina… Gdybym jej nie uwodził i nie myślał tylko o sobie teraz by nie płakała. - powiedział i wsiadł do swojego BMW odjeżdżając z piskiem opon.
Radzimir:
Przez całą drogę próbowałem dodzwonić się do Anety. Nie odbierała… Podjechałem pod dom i dostrzegłem sylwetkę mężczyzny z dwoma walizkami przed bramą. Cholera to Paweł! Od razu wyszedłem z samochodu i skierowałem się w stronę dziennikarza.
- Radzimir co Ty tu robisz?
- Yyy przyjechałem po ciebie. Andrzej mi powiedział co się stało, bo się od Niny dowiedział. - powidizałęm nieco speszony.
- Nie chce niczyjej pomocy! A Wasilewska niech się nie wtrąca do naszego życia!
- Ej uspokój się. Chodź pojedziemy do mieszkania Andrzeja tam się przenocujesz i przemyślisz wszystko na spokojnie.
- Nigdzie nie jadę!
- Do cholery jasnej wsiadaj do tego pieprzonego auta i nie rób z siebie ofiary losu! - powiedziałem już nieco zezłoszczony.
- Dobra już wsiadam.
Aneta:
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Jeszcze ten Radzimir…. gdzie on zabrał Pawła? Całą tą sytuację obserwowałam z okna z salonu. Ubrałam się umalowałam. No teraz wyglądam jak człowiek. Dobry makijaż potrafi zdziałać cuda. Z domu pojechałam jeszcze do Starbucks po kawę i croissanta i teraz najgorsze - telewizja. Dzisiaj on ma dopiero na 16 więc mam nadzieję, że się miniemy. Nie zwolnię go… oooo nie niech pozna moje dobre serce. Na wieczór umówiłam się z Niną, może ona wie coś o Radzimirze i Pablo. Ciężko jest mi jak na razie. Zawsze w naszym dużym domu był on i ja…. a teraz, teraz zostałam sama… Ale jestem silną, niezależną kobietą i dam radę! Teraz przez cały tydzień będę zajęta galą, która ma odbyć się w sobotę. Praca jest najlepsza na wszystko! Od dziś o jedną singielkę więcej! Uwaga wkraczam na salony! Strzeżcie się w szczególności tlenione blondyny, bo brunetka o zielonych oczach podbije świat! Tak chyba trochę mi odbiło… ale trudno trzeba być dobrej myśli i być optymistycznie nastawionym na świat.
Nina:
Nareszcie został mi tylko obchód i do domku.
- Pani doktor ma pani jeszcze jednego pacjenta. - powiedziała rozpromieniona pielęgniarka podając mi kartę pacjenta.
- Ale ten cały pan Bartman nie był umówiony. - odpowiedziałam nieco zirytowana, w tedy też wszedł do mojego gabinetu sam Batman, a pielęgniarka o mało co nie przewróciła się na widok siatkarza.
- Dobrze więc co pana do mnie sprowadza.
- Może przejdziemy na Ty Nino? - powiedział z tym swoim uśmieszkiem, który tak cholernie mnie irytował.
- Panie Bartman ja nie spoufalam się ze swoimi pacjentami. - odpowiedziałam stanowczo.
- Ja i tak zostanę przy mówieniu Ci na Ty. A tak w ogóle to może wyskoczymy później na jakąś kawę?
- Proszę pana jeśli pan chciał sobie znaleźć osobę to towarzystwa proponuję burdel a nie szpital.
- Uuuu ostra jesteś…. lubię takie…
- Z pańskiej kliszy wnioskuję, że przyszedł tutaj pan ze swoim barkiem czyż nie? - zapytałam unosząc brwi w górę.
- Szukałem najlepszego ortopedy w mieście i znalazłem i do tego narzeczona mojego najlepszego firenda. - kiedy wymawiał słowo friend poruszył dwoma palcami robiąc a’la cudzysłów.
- Więc tutaj zapiszę panu listę badań jakie należy wykonać i w tedy dopiero będę mogła jakoś pomóc.
- Już mnie wyganiasz? Wrona w Spale a Ty pewnie nudzisz się sama w domu…. wiesz bo gdybyś zmieniła zdania chętnie przyjadę do Ciebie i chętnie bym Cię rozdziewiczył ale to już zapewne nie aktualne.
- Proszę wyjść!
- Do zobaczenia Nina. - powiedział rzucając na biurko kartkę ze swoim numerem telefonu i wyszedł.
Aneta:
Siedziałam na kanapie razem z Antosiem czekając na moją przyjaciółkę, która jak oznajmiła mi od razu przy wejściu, że ma dla mnie niespodziankę. Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że jetem sama. W grudniu miałam się pobrać z Pawłem, a teraz muszę wszystko odwoływać. Do salonu weszła Nina z nieco dziwną miną.
- Yyy jednak nie dostaniesz mojej niespodzianki.
- Ale jak to? Co się stało? I dlaczego masz taką minę?
- No bo widzisz… zrobiłam wczoraj tiramisu.
- Cooooo? Ty zrobiłaś tiramisu? No i co z tym Twoim dziełem?- zapytałam unosząc brwi.
- Na necie znalazłam fajny przepis. No wiesz szybki i prosty dla początkujących…
- I co z tym przepisem?- przerwałam przyjaciółce.
- Tam było napisane, że należy rozpuścić lody o smaku tiramisu, dodać biszkopty i wstawić do lodówki.
- Hahahaha Wasilewska nie mów, że Ty właśnie tak zrobiłaś.- spojrzałam się na Ninę i widząc po jej twarzy, że jednak tak zrobiła znowu wybuchnęłam śmiechem.
- Nie śmiej się! Wyszła z tego zupa lodowa! Nie nadaję się do gotowania! Ale nie martw się mam w zamrażalniku jeszcze jakieś lody. Przyniosę je i w tedy porozmawiamy. - powiedziała przyjaciółka wracając do kuchni.
Po zjedzeniu chyba siedmiu gałek lodów jestem bogatsza w kilka kilogramów więcej i masę wiadomości. Paweł jest u Andrzeja i gdyby nie Pablo stojący przed moim domem kto wie jak by się potoczyły losy moje i Radzimira.
Nina:
- Aneta ale to nie wszytko co chciałam Ci powiedzieć…. Dzisiaj miałam nietypowego pacjenta…
- Jak to nietypowego. Opowiadaj!
- To był Zbigniew Bartman…
- Coooo? Ten gbur i siatkarz myślący, że jest pępkiem świata? - dodała Andzia.
- To jeszcze nic…. - Opowiedziałam przyjaciółce o dziwnej konwersacji w moim gabinecie.
- Co za cham! nINA lepiej uważaj na niego!
- Wiem…
- On chce cię odebrać Andrzejowi! Tak jak było z tą Aśką.
- Jaką Aśką? - zapytałam nieco zaskoczona. - Czemu ja nic nie wiem o jakiejś Aśce?!
- SpokojniE. Andrzej się z nią spotykał jak Ty wyjechałaś do Stanów… ale ten związek nie trwał długo, bo Bartman mu ją odbił.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- A co miałam Ci mówić? Jak wróciłaś nie chciałaś znać Wrony, a teraz, teraz to nawet już o tym zapomniałam i dopiero jak mi powiedziałaś o tej sytuacji z Bartmanem to mi się przypomniało. - Aneta spojrzała na mnie - Gdzie idziesz? - dodała.
- Po laptopa.
- Chcesz zobaczyć jak wygląda? Nie masz nawet na co patrzeć farbowana blondyna i tyle.
- Kolejna blondynka…. dobra nie chcę się bardziej denerwować. Powiedź mi lepiej co zamierzać zrobić z P?
- Ninaa a co ja mam zrobić? Będzie miał dziecko z inną. - powiedziała Aneta spuszczając głową w dół. - Pomożesz mi przy odwoływaniu ślubu?
- Pomogę… ale może nie spiesz się jeszcze z tym?
- Jak mam się nie spieszyć?
- Ok ok spokojnie. - powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
Andrzej:
Dni w Spale dłużyły mi się strasznie… codziennie treningi do domu wracam w sobotę rano na galę i w poniedziałek rano znów muszę wstawić się w puszczy. Teraz jak mam chwilę czasu zastanawiam się co dalej będzie między mną a Niną. Nie wiem czy wytrzymamy na dłuższą metę tak żyć. Ona w Warszawie ja w Bełchatowie. Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. Teraz jeszcze od poniedziałku się nie odzywam z nią. Jestem idiotą, że ją osądziłem o to, iż sobie zmyśla. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy nie wiem co u niej. Radzimir wczoraj do mnie zadzwonił i powiedział, że wraca do LA i dopiero spotkamy się na gali, a co do Pblo to mieszka teraz w moim mieszkaniu. Rozmawiałem z nim dzisiaj i powiedział, że rozgląda się za jakimś mieszkaniem dla siebie. Udaje, że się trzyma ale po jego głosie można stwierdzić, że jest załamany. Kogo jak kogo ale jego nigdy bym nie posądził o zdradę. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Wejść - odpowiedziałem.
- No co Ty Wrona jeszcze tak siedzisz? - do pokoju wparował Igła z Kłosem. - Ruchy, ruchy a nie, trening mamy!
- Już? Która godzina? - spojrzałem na zegarek. - O cholera! już 18.
- No właśnie a tylko Ciebie nie było. - powiedział Igła. - Stary co jest, bo od kilku dni zachowujesz się jak nie Ty.
- No właśnie! - dodał Kłos. - Jak tak to zawsze odwalaliśmy jakieś kawały chłopakom a teraz? Siedzisz sam w tym pokoju i patrzysz się w sufit!
- Nic mi nie jest. Pokłóciłem się z Niną. - powiedziałem nieco przygnębiony.
- Przejdzie jej i w sobotę po gali będzie pracować nad małymi wronkami - charakterystycznie Kłos poruszył brwiami śmiejąc się do libero.
- Chodźcie już lepiej, a nie! - krzyknąłem i udaliśmy się wszyscy na halę.
Nina:
Obudziłam się przed piątą rano. Ostatnio nie mogę spać. postanowiłam wziąć szybki prysznic, zjadłam śniadanie i wyszłam z Antosiem na spacer. Do mieszkania wróciłam przed siódmą. Cholera znowu się spóźnię do pracy. Szybko się przebrałam i udałam się na podziemny parking. - Cholera zaraz mnie chyba coś trafi! Ty idioto jak jeździsz! - Ale kierowca odjechał już z piskiem opon obdzierając moje Audi. Podbiegłam do naszego ochroniarza.
- Dzień dobry panie Heniu. Wie może pan kto to był tym czarnym Land Roverem?
- Z tego co mi wiadomo to nowy lokator. Nic więcej nie wiem pani Nino.
- Nowy lokator…. - uśmiechnęłam się złowieszczo - Już ja mu pokażę! Dziękuję Panie Heniu. Życzę miłego dnia!
- Do widzenia!
Odjechałam swoim okaleczonym maleństwem i skierowałam się w stronę szpitala. Od razu na wejściu zauważyłam spory tłum pacjentów i pielęgniarek.
- Dzień dobry co się stało? - zagadałam do najbliżej stojącej mnie pielęgniarki.
- Ooo dzień dobry Pani doktor. Proszę nam wybaczyć ale wpuściłam do pani gabinetu Pana Bartmana, bo niektórzy pacjenci nie dawali mu żyć.
- Pan Bartman…. dobrze nic się nie stało. - popatrzyłam się na pacjentów - Proszę usiąść i spokojnie czekać na swoją kolej.
Wzięłam jeszcze z recepcji karty pacjentów i udałam się do swojego gabinetu.
*******
I jak Wam się podoba? Trochę za słodko było i musiałam zamieszać w życiu Niny i Andrzeja. Jak potoczą się losy Anet? Tego jeszcze nie wiem, a co do Bartmana mam już plan :)
Podrawiam
C :)
*******
I jak Wam się podoba? Trochę za słodko było i musiałam zamieszać w życiu Niny i Andrzeja. Jak potoczą się losy Anet? Tego jeszcze nie wiem, a co do Bartmana mam już plan :)
Podrawiam
C :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz