Andrzej:
Od czasu, kiedy dowiedziałem się że zostanę ojcem minęło kilka dni. Dzisiaj jest piątek i uprosiłem Stephana, by dał mi dwa dni wolnego. Po porannym treningu od razu wyruszyłem do stolicy. Przed spotkaniem z moją narzeczoną i małą fasolką, która rośnie w jej brzuszku pojechałem do Arkadii odebrać zamówione adidasy nike dla mojego synka. Na bank to będzie syn, czuję to! Odebrałem zamówienie, zapakowałem je w czarne pudełko i zawiązałem białą wstążką. Podjechałem pod szpital i od razu udałem się do gabinetu mojej kochanej pani doktor. Zapukałem do drzwi i gdy usłyszałem „proszę” otworzyłem i wszedłem do środka podchodząc do mojej ukochanej całując ją w czoło.
- Cześć skarbie jak się czujecie?
- Andrzej co ty tu robisz? - powiedziała Nina od razu przytulając się do mnie.
- Stęskniłem się za tobą i chciałem sprawdzić jak się czujesz. - odpowiedziałem wręczając jej do ręki małą czarną paczuszkę.
- Co to?
- Otwórz. - Nina z zaciekawieniem otworzyła pudełko.
- Andrzej co to jest?
- No kochanie to są bucki dla naszego malutkiego siatkarza. Też sobie takie zamówiłem, ale jeszcze moje nie przyszły. - Nina na moje słowa rozpłakała się. No tak hormony. Od razu przytuliłem ją do siebie i prosiłem by nie płakała.
Nina:
- No co tam Wasilewska? Usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
- Dobrze, Twój lekarz przesłał mi twoje wyniki. - zapadła cisza w telefonie. - Aneta jesteś?
- Tak jestem… i co?
- Nic nie wskazuje na to, że jesteś chora. Po skonsultowaniu jeszcze z innymi lekarzami doszliśmy do wniosku, że te ostatnie badania są wynikiem zmęczenia, nadmiernego przepracowania i do tego zmiana klimatu. Ostatnio dużo podróżowałyśmy i to też miało wpływ na twoje badania. Więc kochana możesz spać spokojnie.
- Boże Nina tak się cieszę! A ty jak tam?
- Andrzej dzisiaj przyjechał ze Spały… - powiedziałam smutnym głosem.
- Och.
- Kupił buciki dla dziecka, które nawet nie istnieje!
- Nina ja cie bardzo przepraszam. Wpakowałam cię w niezłe tarapaty.
- Spokojnie. Mną się nie przejmuj… dzisiaj to załatwię. Boję się tylko jego reakcji… Widać, że chce tego dziecka.
- Będę trzymać kciuki. Po wszystkim zadzwoń do mnie dobrze?
- Tak dam ci znać, a teraz przepraszam ale mam pacjenta. Pa! - odłożyłam telefon i poprosiłam mojego kolejnego pacjenta by wszedł.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:
Wróciłam do mieszkania, w którym czekał na mnie z kolacją Wrona. Nie mogłam nic przełknąć tak bardzo się denerwowałam.
- Nina jedz. Wiesz, że w Twoim stanie musisz dbać o siebie.
- Andrzej nie mogę. Muszę najpierw ci coś powiedzieć. -chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do salonu. - Andrzej… bo widzisz - zaczęłam się jąkać.
- Kochanie spokojnie. - złapał mnie za rękę i przybliżył do swoich warg, by po chwili złożyć na niej pocałunek.
- Ostatnio na ginekologi był remont i przez to dziewczyny miały mały bałagan w papierach. - zaczęłam, a Andrzej nie wiedząc co zaraz usłyszy z moich ust odpinał mi koszule. - Nie Andrzej… - spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem - Okazało się, że pomyliły karty… ja, ja nie jestem w ciąży - dodałam po chwili. Andrzej poderwał się na równe nogi.
- Jak kto nie jesteś w ciąży. Powiedz mi, że to jakiś głupi żart. - nie odezwałam się, wpatrywałam się tylko w moje splecione dłonie. Nie potrafiłam teraz spojrzeć mu w oczy - Błagam Nina powiedź, że to jakiś głupi żart! Nina spójrz na mnie!
- Przykro mi, nie będziesz tatą. - Andrzej bez chwili namysłu skierował się w stronę drzwi wyjściowych.
- Muszę się przejść. Nie wiem kiedy wrócę, nie czkaj na mnie. - powiedział i wyszedł.
Paweł:
- Kochanie, ale już... - przerwałem, bo spostrzegłem złowrogie spojrzenie Anety - No dobrze, przymierzę jeszcze te - odpowiedziałem pokornie, przyjmując stertę ubrań od Andzi, coś ją musiało trapić, cały czas spoglądała na telefon, ostatecznie zarządziła zakupy. Sama nic nie oglądała, jej celem na dziś było zmienić co najmniej pół mojej szafy.
- No pokaż mi się! - jej mina była bezcenna, wreszcie się uśmiechnęła. Jednak połączenie bordowych spodni z błękitną koszulą i muszką w różnokolorowe kropy przyniosło efekt, Aneta wreszcie się uśmiechnęła - Jesteś kochany wiesz - powiedziała posyłając mi ten jej uroczy uśmiech.
- Powiesz mi co cię trapi? - spojrzałem na nią czule - Wiesz, że możesz mi zaufać...
- Wiem - powiedziała pewnie - Po prostu narozrabiałam trochę... I czekam na skutki, jak bardzo.
- Nie wiem co się dzieje, ale wiem, że nie może być tak źle. Zawsze może być gorzej pamiętaj kochanie!- Aneta wtuliła się we mnie.
- Koniecznie musimy kupić tę muchę! - powiedziała, by zmienić temat.
- Specjalnie dla ciebie. I tylko dla ciebie. Dziś wieczorem pokaz z muszką... - spojrzałem na nią znacząco.
- Tylko w muszce? - spojrzała zadziornie.
- Tylko…
- Ewentualnie mogę wynegocjować ze swoim terminarzem trochę wolnego, na takie show. - pocałowała mnie szybko - A teraz raz, dwa mierz resztę!
- O nie... A już miałem nadzieję, że mi odpuścisz...
- Twoje niedoczekanie.
Andrzej:
Na prawdę chciałem tej fasolki. Pojawiła się tak nagle. Nie planowaliśmy tego, może dobrze, że jednak Nina nie jest w ciąży. Wszystko przed nami, to nie jest dobry moment na dziecko. Ja ciągle trenuję, jestem w rozjazdach, Nina zaczyna budować klinikę, ledwo została ordynatorem... Nawet daty ślubu nie mamy... Spojrzałem raz jeszcze na piękną Wisłę. Uwielbiam ten widok... Oj Wrona weź się w garść, przecież nie możesz tak po prostu porzucać swojej Wasilewskiej!!! Szybko podbiegłem do swojego audi, po drodze do domu wstąpiłem do Złotych Tarasów.
- Ninuś? Kochanie? - wszedłem niepewnie do mieszkania, panował w nim mrok i niesamowita cisza - Nina? Gdzie jesteś? - wbiegłem do sypialni, na ogromnym łóżku leżała moja narzeczona, moja bezbronna ukochana. Spała, na naszym niewymiarowym ogromnym łóżku wydawała się jeszcze mniejsza niż normalnie. Łóżko zasłane było chusteczkami, zwróciłem uwagę na świecącą poduszkę. Podniosłem ją. Pod nią znajdował się wyciszony telefon. Aneta po raz setny próbowała się z nią skontaktować. Oddzwoniłem do niej szybko
- Nina i co?! - usłyszałem dziewczynę.
- Aneta, Nina śpi... - powiedziałem szeptem.
- Aaaa, cześć Andrzej. Jak ona się ma?
- Chciała naszej fasolki prawda? - spytałem smętny Anety.
- Oczywiście Andrzej...
- Jestem kretynem...
- Boże, dlaczego?
- Bo zachowałem się jak kretyn. Zamiast zostać z nią i też ją pocieszyć, to wydarłem się na nią i wybiegłem z mieszkania. Zachowałem się jak obrażony dzieciak. Widzisz, nie potrafię panować nad emocjami! Byłbym fatalnym ojcem!
- Andrzej! Uspokój się! Będziesz fantastycznym ojcem! Wspieraj tylko Ninę, a wszystko przed wami...
- Aneta, żebyś ty wiedziała jak ja ją kocham.
- Wiem Endrju, wiem...
- Ona ciebie też, jesteś dla niej najważniejszy. Nie zapominaj o tym!
- Dziękuję ci. Wracam do mojej księżniczki.
- Trzymaj się Andrzej! - i już się rozłączyła. Uchyliłem drzwi sypialni, Nina, poruszyła się niespokojnie. Podszedłem do łóżka, podniosłem moją czarownicę, przykryłem ją kołdrą położyłem się koło niej, by ją uspokoić i oderwać od sennych koszmarów.
Nina:
Przebudziłam się nad ranem, czułam ciepło. Rozejrzałam się niespokojnie. Byłam otoczona przez Andrzeja, który spał jak dziecko. Przy łóżku leżały ogromny bukiet czerwonych róż oraz butelka wina. Jak ja go kocham. Pocałowałam go w policzek i wydostałam się z jego uścisku. Postanowiłam zrobić śniadanie. Zaparzyłam kawę i nakryłam do stołu. Kiedy zaczęłam jeść kanapkę z łososiem do kuchni wszedł siatkarz.
- Nina przepraszam za wczoraj. - powiedział i usiadł naprzeciwko mnie.
- Nie masz za co panie Wrona.
- No dobrze jak już tak nalegasz - siatkarz posłał w moją stronę ten swój zjawiskowy uśmiech. - Nina jak zjem muszę jechać do rodziców.
- Ok nie ma sprawy. Ja w tym czasie może skocze na jakieś szybkie zakupy.
- Tylko wróć przed 17, bo o 18 gdzieś Cię zabieram. - powiedział tajemniczo Andrzej.
- A gdzie mnie chcesz zabrać?
- Słodka tajemnica panno Wasilewska!
- Ej no nie bądź taki! - udałam obrażoną.
- No nie fochaj się mi tu.
- Nie focham powiedz mi lepiej jak mam się ubrać?
- Hmmmm niech pomyślę jak dla mnie to Ty możesz w samej bieliźnie…. ale jestem zbyt wielkim egoistą i nie chcę z nikim się dzielić.
- Wrona!
- Co wrona. Ok załóż jakieś trampki, jeansy. Żadnej sukienki i szpilek też nie radzę. - odpowiedział siatkarz.
- Boże gdzie Ty mnie zabierasz? Ale trampek przy tobie nie założę.
- A to niby czemu?
- Kochanie jak to będzie wyglądać ja 168 cm a Ty ponad dwa metry… Mogą być koturny?
- Yyyy no niech Ci będzie.
- Ale może jednak powiesz mi gdzie jedziemy? Tak ładnie proszę. - powiedziałam trzepocząc rzęsami.
- Nie kochanie. Przykro mi to nie działa na mnie. - powiedział siatkarz wstając z krzesła. - To ja już jadę! Pa kochanie!
- Pa!
Andrzej:
Musiałem jak najszybciej uciec z mieszkania mojej czarownicy, bo dłużej nie wytrzymałbym jej proszenia i tego błagalnego wzroku. Pojechałem do mojej rodzicielki, później do mojego mieszkania, by się przebrać na koncert. Po czwartej pojechałem do Wasilewskiej. Wchodząc do mieszkania przywitał mnie Tosiek swoim głośnym szczekaniem. On chyba nadal mnie nie lubi.
- Cześć kochanie! Gotowa już?
- Tak tylko jeszcze torebkę wezmę. - powiedziała moja narzeczona wchodząc do swojej garderoby. - Andrzej powiedz mi gdzie jedziemy. - spojrzała się na mnie kolejny raz tym błagalnym wzrokiem.
- Nie to jest niespodzianka. Chodź jedziemy. - wyciągnąłem rękę w stronę Niny i udaliśmy się na podziemny parking. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, a sam usiadłem od strony kierowcy.
- No teraz to ty już możesz mi powiedzieć…..Andrzej no!
- Za kilka minut się dowiesz.
Nina:
Jak ja nie cierpię niespodzianek. Jedziemy już około 15 minut. Przejeżdżamy przez most i…
- Jedziemy na stadion?
- Tak na stadion.
- Ale jak to?
- Nina spokojnie! Zaraz zobaczysz!
Udajemy się na górę…. no tak miejsca VIP. Cały Andrzej… , siadamy na wygodnych kanapach i moim oczom ukazał się Adam Levin, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Aaaaaandrzej czy to jest Adam? - zapytałam narzeczonego ciągle obserwując bruneta.
- Tak i to jest właśnie ta niespodzianka. Będziesz na koncercie Maroon 5! A teraz choć zrobimy sobie selfie z Adamem.
Aneta:
- Andzia, otwórz! - zawołała Nina przez telefon.
- Bramę?
- No ba! - po chwili Nina już była w moim domu.
- Kochanie co ty tu robisz? - zapytałam przytulając przyjaciółkę.
- Przyjechałam do twojego narzeczonego... - powiedziała tajemniczo...
- A to sobie poczekasz.
- Jak to? - spojrzała na mnie smutno.
- Pablo ma dzisiaj nocne wydanie i będzie dopiero po 23:00
- Ależ to cudownie! Możemy wypić wreszcie troszkę winka, ponadganiać plotki i poczekać na twego księcia.
- Co ty dla niego taka miła jesteś? - spytałam podejrzliwie.
- Bo Paweł załatwił nam VIP-owskie bilety na Levina!!!
- Aaaaa to, to... - uśmiechnęłam się ciepło widząc ogniki w oczach Niny.
Nina:
- No i wiesz... Ja mu mówię... I mi serce pękło... Ale wiesz tak na prawdę... - po tych dwóch butelkach wina nie potrafiłam ubrać w słowa tego co czuję.
- Domyślam się, kochanie. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, że uratowałaś mnie z tej niezręcznej sytuacji... - powiedziała Aneta - dlaczego ona się ciągle trzyma?
- Oszukiwałaś!!!
- Słucham? - roześmiała się Aneta, jej śmiech przerwał dźwięk interkomu z bramy, Andzia podniosła się i usłyszałam jak szybko poważnieje - Zapraszam.
- Kto to? - spytałam.
- Jakaś znajoma do Pawła.
- Shit, trzeba się ogarnąć. Poważna pani ordynator nie może sięgać podłogi. - Aneta kolejny raz wybuchła śmiechem. Podeszła do drzwi, w korytarzu pojawiła się wysoka blondynka, typu "Jeszki". Nie to że mam coś do blondynek, ale solar to solar.
- Dobry wieczór, czy zastałam Pawła? - spytała się dziewczyna.
- Paweł jest w pracy. Będzie tak do... - Aneta spojrzała na zegarek - 20 minut. Może pani poczekać, lub jeśli się pani śpieszy to mogę mu przekazać, że pani była. Jaka pani godność?
- To nie jest istotne. Proszę mu w takim razie tylko powiedzieć, że nie zapomnę i on też nie powinien. A to dla niego. Pamiątka - podała Anecie białą kopertę i wybiegła z mieszkania. Aneta miała minę, laleczko skąd ty się urwałaś. Podeszłam do przyjaciółki - wyjęłam jej z dłoni kopertę.
- Jak myślisz co tam jest? - zagaiłam.
- Mam nadzieję, że nie to co myślę...
- Jego nagie fotki z clubu dla gejów? - wyszczerzyłam zęby...
- Chciałabym... Boże spraw by nie była to łapówka! - widziałam bladą twarz Anety, niewiele myśląc, roztargałam kopertę.
- Co ty ro..? - Aneta przerwała w pół zdania. Podążyłam za jej wzrokiem. Na podłodze leżało zdjęcie USG. Aneta je podniosła, na odwrocie był napis "Może i jeden raz, ale pamiątka na całe życie. Nie odpuszczę ci Tatusiu". Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Aneta bez słowa odłożyła zdjęcie na stolik i poszła do sypialni. Uznałam, że dam jej chwilę dla siebie, po chwili Aneta schodziła już po schodach z dwiema ogromnymi walizkami. Ominęła mnie bez słowa, wystawiła jej przed bramę, zmieniła kod alarmu i usiadła na kanapie. Jednym duszkiem dopiła kieliszek wina.
- Kochanie, przepraszam, ale imprezka się chyba właśnie skończyła. - zrozumiałam ją, uścisnęłam ją i zamówiłam taksówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz