Nina:
W drzwiach ujrzałam zaskoczoną Olę, która na widok Bartmana otwierającego drzwi o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Od razu wiedziałam co jej przyszło do głowy… myśli, że zdradziłam Andrzeja.
- Karol miał rację… zawiodłam się. - Powiedziała narzeczona Kłosa.
- Olka to nie tak jak myślisz! Zaczekaj! - Zatrzymałam dziewczynę, która właśnie chciała wchodzić do windy. - Ola kocham Andrzeja i nigdy bym go nie zdradziła, proszę daj mi to wszystko wyjaśnić.
- Nina ale co tu wyjaśniać? Bartman w samych bokserkach chodzi po twoim domu! Nie mogę w to uwierzyć, że kolejny raz Wrona został zraniony przez Ciebie! - Po tych słowach weszła do winy, która sekundę później się zamknęła…
- Kurwa, kurwa, kurwa mać!!! - Usiadłam w korytarzu opierając się o komodę i zaczęłam płakać jak małe dziecko.
- Nie martw się, tak musiało być i tyle. - Odezwał się Bartman.
- Wynoś się z mojego mieszkania. Nie chcę Cię więcej widzieć! - Bartman opuścił moje mieszkanie, a ja nie wiedząc co dalej robić z zaistniałą sytuacją przebrałam się w luźniejsze ciuchy, wzięłam kluczyki od samochodu i wybiegłam z mieszkania. Nie mam czasu na dzwonienie po kilkadziesiąt razy do Wrony, Kłosa czy Olki. Jadę do Spały! Szczerzę w tym momencie zdałam sobie sprawę, że cholernie go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Co ze szpitalem? Jestem ordynatorem i takie zachowanie nie jest godne tej posady… trudno jak coś to pożegnam się z pełnieniem tej funkcji… Praca była dla mnie najważniejsza, jest i będzie ale na pierwszym miejscu teraz obecnie jest ON… mój kochany Andrzej, bez którego jestem marnym człowiekiem. Jest dla mnie tlenem, energią do życia. Dzięki niemu pokochałam nawet poniedziałki, których tak bardzo nienawidziłam. Teraz każdy dzień witam z uśmiechem, bo wiem, że gdzieś tam jest mój Endrju. Wjeżdżając na parking przed ośrodkiem zaczęłam się trochę stresować. Jak mi nie uwierzy i nie będzie chciał mnie wysłuchać? Nie Nina nawet tak nie myśl! Wdech, wydech… ok jestem gotowa… idąc korytarzem stanęłam pod drzwiami z numerem 54. Jesteś gotowa, dasz radę. Zapukałam. Po chwili otworzył mi Winiar, który patrzył na mnie z pogardą. Przełknęłam ślinę i wydusiłam z siebie zdanie.
- Jest Andrzej?
- Dla ciebie nie ma go nigdzie! - Krzyknął zza Michała Kłos.
- Dajcie mi wszystko mu wyjaśnić! - Powiedziałam piskliwym głosem.
- Nina nie. Ola wszystko nam powiedziała. Dzięki tobie prawdopodobnie Andrzej nie zagra w 6 w Rio!
- Kłos chcę porozmawiać z Andrzejem! Gdzie on jest do cholery!
- Tu go nie ma. - Powiedział Winiarski zamykając mi przed nosem drzwi.
Wychodząc z ośrodka spostrzegłam znajomą postać, która siedziała na ławce. Podeszłam po cichu i usiadłam obok niego.
- Andrzej to nie tak…
- Odejdź.
- Daj mi wszystko wyjaśnić.
- Nie masz co mi wyjaśniać, kolejny raz mnie zraniłaś. To jest koniec! Rozumiesz koniec nas!
- Andrzej proszę… - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nie Nina. - Powiedział i odszedł… Odszedł na zawsze… Ja nie wiem nawet ile siedziałam na tej przeklętej ławce cała zapłakana do momentu, aż ktoś podszedł do mnie.
- Ekhym… Nina jedź do domu, jest już rano. Całą noc tu siedziałaś… Zobaczysz jeszcze się rozchorujesz.
- Bartek nie obchodzi już mnie to czy zachoruję. Moje życie właśnie straciło sens życia.
- Wasilewska co ty za głupoty opowiadasz! Wybaczy Ci tylko musi trochę się pomęczyć i przemyśleć to i owo.
- Ale on nie ma mi niczego wybaczać. Bartek do cholery ja go nie zdradziłam! - Opowiedziałam mu wszystko od a-z.
- Wiedziałem, że go nie zdradziłaś czułem to i widziałem w Twoich oczach… Jedź do domu przebierz się i daj mu czas.
- Jaki czas? Tu nie ma czasu! Idę do niego!
- Nina nie!
- Idę i koniec. Trzymaj kciuki Kurek! - Wbiegłam po schodach na trzecie piętro. Cała zdyszana zatrzymałam się przed drzwiami i zapukałam. Otworzył mi całe szczęście on… Nie czekając na jego reakcję wkroczyłam pewnie do pokoju dając znak Zatorowi, że ma zostawić nas samych.
- Głucha jesteś? Koniec z nami!
- O niee nie mój drogi! To Ty jesteś ślepy! - Podeszłam do niego, by wbić się w jego usta. Tak jak myślałam na początku chciał mnie odepchnąć ale po chwili już leżałam na jego łózko.
Andrzej:
Nie wiem jak to się stało, ale cała złość na nią znikła w chwili gdy widziałem ją całą rozmazaną od płaczu w drzwiach. Może jednak mnie nie zdradziła a Ola źle to wszystko zinterpretowała. Pieprzyć to! Kocham ją i później będę chciał od niej wyjaśnień teraz nie potrafię oprzeć się jej…
- Kocham Cię. - Szepnęła mi do ucha, kiedy oboje leżeliśmy nadzy w moim łóżku.
- Też Cię kocham skarbie.
- Wiem, że to jest kiepski moment ale chcę Ci wszystko wyjaśnić.
Nina opowiedziała o wszystkim… nie ukrywam, że gdy usłyszałem o pocałunku w windzie to wkurzyłem się, ale gdy później mówiła dalej na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Moja ty diablico. - Powiedziałem całując ją w czoło. - Mam pomysł!
- Jaki? - Powiedziała Nina rysując palcami po moim torsie.
- Pobierzmy się jak najszybciej!
- Ale kochanie nie damy rady w tak krótkim czasie załatwić wszystkiego.
- Ninuś ja wiem, że chciałaś mieć bajkowy ślub i wesele, ale co Ty na to byśmy pobrali się w tajemnicy przed całym światem? Kocham Cię i nie chcę dłużej żyć w niepewności, że jakiś kretyn może mi Ciebie odebrać.
- Dobrze zgadzam się.
- Kocham Cię! - Pocałowałem ją i wstałem z łóżka, by ubrać się. - Kochanie idę na trening. Po treningu pójdę do tego małego kościoła, który jest obok polany i jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj zostaniesz moją żoną!
- Wrona jak to dzisiaj? Oszalałeś?
- Owszem z miłości do Ciebie! Jedź lepiej do Warszawy po sukienkę i wracaj szybko!
- Nie Andrzej stop! Pobierzmy się po Olimpiadzie np. 12 października? Wiesz dobrze, że nasi rodzice i przyjaciele nam tego nie wybaczą.
- Masz rację… no to za ponad miesiąc będziemy małżeństwem. - Pocałowałem ją na pożegnanie i wyszedłem biegiem z pokoju, bo byłem już spóźniony.--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Życzę Wam zdrowych Wesołych Świąt! :*